czwartek, 1 maja 2014

Rozdział 10 - Ruch oporu

Zakochałam się w tym, jak na mnie patrzył
i w tym, jak ja mogłam patrzeć na niego.
A świat kończy się właśnie tam, gdzie zaczynają się jego oczy.


Poniedziałek nie należał do dni, które lubił Blaise Zabini, choć był pozytywnie i optymistycznie nastawiony do świata.
Po pierwsze, mieli wtedy transmutację razem z Krukonami i Ellie miała niepowtarzalną wręcz sposobność śmiania się z jego marnej wiedzy z tego przedmiotu. Gdyby był to ktoś inny, Blaise na pewno by się nie przejął, jako że jednak była to właśnie Ellie – nie podobało mu się to.
Po drugie, nie mieli żadnej lekcji z Gryfonami, co Blaise uważał za czas stracony. Lubił w czasie lekcji eliksirów puszczać oczko Hermionie, wymieniać się z nią uśmiechami, gestami, minami i patrzeć, jak dusi się ze śmiechu.
Po trzecie, był często mocno skacowany po obfitej w alkohol niedzieli i na pierwszych lekcjach walczył ze sobą, miotając się pomiędzy zachowaniem reputacji niepokonanego konsumenta whisky a rozsadzającym mu czaszkę bólem głowy i irytacją na każdy półgłośny dźwięk.
I gdy tak siedział bez sił na śniadaniu, opierając głowę na ręce i mrużąc powieki by ograniczyć dostęp światła, zarejestrował obok podejrzany ruch. Zmusił się do otworzenia oczu i rzucenia kontrolnego spojrzenia na poruszającą się istotę ludzką. Natychmiast tego jednak pożałował.