Zakochałam się w tym, jak na mnie patrzył
i w tym, jak ja mogłam patrzeć na niego.
A świat kończy się właśnie tam, gdzie zaczynają się jego oczy.
Poniedziałek nie należał do dni, które lubił Blaise Zabini,
choć był pozytywnie i optymistycznie nastawiony do świata.
Po pierwsze, mieli wtedy transmutację razem z Krukonami i
Ellie miała niepowtarzalną wręcz sposobność śmiania się z jego marnej wiedzy z
tego przedmiotu. Gdyby był to ktoś inny, Blaise na pewno by się nie przejął,
jako że jednak była to właśnie Ellie – nie podobało mu się to.
Po drugie, nie mieli żadnej lekcji z Gryfonami, co Blaise
uważał za czas stracony. Lubił w czasie lekcji eliksirów puszczać oczko
Hermionie, wymieniać się z nią uśmiechami, gestami, minami i patrzeć, jak dusi
się ze śmiechu.
Po trzecie, był często mocno skacowany po obfitej w alkohol
niedzieli i na pierwszych lekcjach walczył ze sobą, miotając się pomiędzy
zachowaniem reputacji niepokonanego konsumenta whisky a rozsadzającym mu
czaszkę bólem głowy i irytacją na każdy półgłośny dźwięk.
I gdy tak siedział bez sił na śniadaniu, opierając głowę na
ręce i mrużąc powieki by ograniczyć dostęp światła, zarejestrował obok
podejrzany ruch. Zmusił się do otworzenia oczu i rzucenia kontrolnego
spojrzenia na poruszającą się istotę ludzką. Natychmiast tego jednak pożałował.
- Crowley – jęknął sfrustrowany. – Chcesz mi zatruć
poniedziałek?
- Już jest zatruty – zauważył trafnie Samuel.
- Czegoś chcesz, czy będziesz mi siedział na głowie?
- Chcę.
Blaise wywrócił ciężko oczami i zapytał z rezygnacją:
- Tutaj, czy na osobności?
- Na osobności – kiwnął głową Samuel.
- Wykończysz mnie, gówniarzu – poinformował go Blaise,
wstając ociężale, ale młodszy Ślizgon zniósł tę wiadomość bez słowa, wstał i
razem z Zabinim wyszli z Wielkiej Sali.
***
- Ile razy mam ci powtarzać, że dobrze się czuję?
Dwie Gryfonki z piątej klasy malowały się delikatnie w
łazience. Co prawda ostry makijaż był w Hogwarcie zabroniony, nikt jednak nie
zwracał uwagi na błyszczyk, pomalowane rzęsy czy podkład. Gabrielle i Nadine od
trzeciego roku stały codziennie przed lustrem i nakładały na siebie minimalny
makijaż. Zaczęły niewinnie – jako niezaprawione w boju trzynastolatki – i
początkowo na ustach gościła jedynie pomadka ochronna („Na bogato”, jak
uznawała wtedy sarkastycznie Nadine).
Powinny za piętnaście minut pojawić się na śniadaniu, miały
więc spory zapas czasu. Koleżanki z dormitorium już wyszły, łazienka była tylko
dla nich. Gabrielle opłukała ręce, przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze
wiszącym nad umywalką, a Nadine przysiadła na wannie i popatrzyła poważnie na
przyjaciółkę.
- Oni cię po prostu zabiją i nawet się nie zorientujesz
kiedy – powiedziała.
- To moja rodzina, Nadie – odparła łagodnie Gabrielle,
zakręcając kran.
- To jeszcze gorzej - twoja własna rodzina cię zakatuje.
- Przesadzasz troszkę.
- Nie, Gabie, to ty to wszystko bagatelizujesz!
- Och, daj spokój – machnęła mokrą ręką Gabrielle. – Niby co
mogą mi zrobić w Hogwarcie?
- Po pierwsze –Nadine z groźną miną wyciągnęła dłoń i
zaczęła wyliczać. – Chcą, żebyś przyjechała na Gwiazdkę. Jeśli przyjedziesz –
będziesz miała zasrane święta. Jeśli nie przyjedziesz – będziesz miała bardzo
zasrane wakacje. Zamknij się, nie skończyłam jeszcze. Po drugie, jestem niemal
pewna, że to oni nasłali na ciebie tych dwóch Ślizgonów.
Gabrielle westchnęła, wytarła dłonie w ręcznik i oparłszy
się o umywalkę przeniosła uspokajające spojrzenie na Nadine.
Jednak jej przyjaciółce daleko było do spokoju. Zaplatała właśnie swoje żółto-czerwone, sięgające klatki piersiowej, włosy w
warkocza z boku głowy i choć ruchy jej palców były szybkie i zręcznie, brązowe
oczy były nadzwyczaj poważne i nieprzerwanie utkwione w drobnej czarnowłosej
dziewczynie, która jęknęła cicho na widok zatroskanej przyjaciółki. Nie lubiła,
gdy ktokolwiek się o nią martwił. Zawsze radziła sobie sama.
- To moja rodzina – powtórzyła uparcie, a Nadine wzniosła
oczy do nieba i poprosiła:
- Myśl racjonalnie…
- No właśnie myślę! – zaperzyła się czarnowłosa Gryfonka. – Jaka
rodzina posłałaby na swoją córkę dwóch mięsistych gamoni, żeby ją zlali?
- Ta sama, którą ją bije i wyżywa się na niej przy każdej
okazji – odparła ostro Nadine.
- Odzyskałam ich po tylu latach, Nadie…
- Oni cię perfidnie wykorzystują, Gabie! – Nadine podniosła
lekko głos. – Zainteresowali się tobą, gdy dostałaś list z Hogwartu i okazało
się, że jednak nie jesteś charłakiem, jak twierdzili wszyscy gdy się urodziłaś,
a gdy trafiłaś do Gryffindoru…
- Przestań, Nadie – poprosiła Gabrielle i chwyciła się
kurczowo umywalki. – Proszę.
Nadine odepchnęła się od wanny i kręcąc głową z bezsilnością
i zagryzając wargę, tłumiąc w sobie uczucia.
- Przepraszam – powiedziała, podchodząc do przyjaciółki i
przyłożyła swoje czoło do jej. – Nie będę o tym rozmawiać, jeśli nie będziesz
chciała.
- Dzięki – uśmiechnęła się Gabrielle z wdzięcznością.
- Idź dzisiaj polatać, wyżyjesz się.
- Chętnie.
- Tylko uważaj na przystojnych, ałć, Gryfonów, ałć! – Nadine
odepchnęła od siebie przyjaciółkę i popatrzyła na nią groźnie. – Nie ma
szczypania w biodra. Łamiesz zasady naszej przyjaźni.
- Nic takiego nie ustalałyśmy! – zaprzeczyła Gabrielle,
wyciągając przed siebie palec wskazujący.
- Masz szczęście, że jestem głodna i nie chce mi się kłócić
– Nadine zerknęła na zegarek. – Idziemy?
I poszły.
***
- Kończą w tym roku szkołę.
W chłodnym i surowym pokoju wspólnym Slytherinu te słowa
zabrzmiały jeszcze groźniej, niż miały. Blaise Zabini zmarszczył czoło i
popatrzył na Samuela poważnie. Od razu zrozumiał, co to oznacza, Crowley nie
musiał nawet nic dodawać.
- Chcą zrobić spektakularne wyjście – kontynuował jednak
młodszy Ślizgon. – Jak bliźniacy Weasley.
- I w tym celu planują zrujnować psychikę jakiejś Gryfonce…?
- Podejrzewam, że działają na czyjeś polecenie. Są za głupi,
żeby samemu na to wpaść.
- Racja, wielomiesięczne intrygi to nie w ich stylu. Raczej od
razu sprali by tę dziewczynę na kwaśne jabłko.
- Oby tylko sprali…
- Nie zamierzam do tego dopuścić – podjął decyzję Blaise.
- Myślałam, że mnie nie lubisz – mruknął Samuel, patrząc na
niego spode łba.
- Bo nie lubię, nie myśl sobie Crowley za dużo – sprowadził
go na ziemię Zabini. – Kiedy dokładnie planują to zrobić? – zmienił temat.
- Mike ma urodziny w styczniu, a Nat w lutym. Moim zdaniem
poczekają, aż skończą te siedemnaście lat, zrobią mroczną akcję i spektakularnie,
owiani złą sławą, nienawiścią i tak dalej, uciekną i schowają się w jakimś
ciemnym zakątku świata, gdzie nie sięga prawo angielskiego Ministerstwa Magii.
- Czyli mamy czas do lutego, tak? – upewnił się Blaise,
wchłonąwszy wszystkie informacje i zakodowawszy je w pamięci.
- Tak – zgodził się Samuel. - Ale moim zdaniem będą
przeprowadzać do tego czasu dużo mniejszych napaści. I nie zawsze zdążysz
przyjść dziewczynom z pomocą.
- Zaangażuję Malfoy’a – zdecydował Blaise. – Co prawda jest
sceptycznie nastawiony, ale przekonam go.
- Nie możecie zapomnieć, że Nat i Mike was nienawidzą –
przypomniał na wszelki wypadek Samuel.
- Przecież wiem, nie dramatyzuj, Crowley – Blaise skrzywił
się lekko.
Samuel zniósł cierpliwie i bez słowa niechęć starszego
Ślizgona i dodał:
- Ktoś powinien powiedzieć Potterowi.
- Potterowi? – zdziwił się mimowolnie Blaise.
- No w końcu są blisko, ona i on.
- Pozwól Crowley, że ci przypomnę – zaczął Zabini
sarkastycznie. Bardzo sarkastycznie. -
Nie byłeś tak uprzejmy i nie powiedziałeś mi, o kogo dokładnie chodzi.
- A, racja – mruknął Samuel. – No to ci pow… - przerwał mu
tłum pierwszorocznych Ślizgonów wsypujących się gwarnie i hałaśliwie do pokoju
wspólnego. – Może bezpieczniej będzie, jeśli napiszę. Macie kominek w tym
apartamencie prefektów?
- Skąd wiesz, że mieszkam z pre…
- Macie, czy nie? – zniecierpliwił się Samuel.
- Mamy – warknął Blaise, patrząc na niego spode łba.
Samuel wyciągnął szybko kartkę i napisał na niej jedno,
pechowe nazwisko. Zagiął ją dokładnie i starannie, a potem wcisnął Zabini’emu w
dłoń.
- Obiecaj, że spalisz, gdy przeczytasz.
Blaise patrzył mu poważnie w oczy, jakby kalkulując w
myślach wszystkie za i przeciw.
- Obiecuję – przytaknął po dłuższej chwili, odwrócił się i
wyszedł.
***
Ginny, Ron i Harry z racji nadchodzących wyborów,
dyskutowali właśnie o tym, kto powinien zostać ministrem magii. Wszyscy byli
zgodni, że wygrać powinien Kingsley, ale niepokoił ich fakt, że tak dużo
Śmierciożerców wciąż jest na wolności.
- Lucjusz Malfoy – powiedziała Ginny i pochyliła się
znacząco do Harry’ego, siedzącego pomiędzy nią a Ronem. – Nie rozumiem,
dlaczego go nie zamknęli.
- Ginny – westchnął Harry. – Mówiłem ci już. Miał proces,
ale…
- Mówiłeś, mówiłeś – burknął Ron i też pochylił głowę ku
przyjacielowi i siostrze. – Za bardzo ufasz ludziom.
- Wiemy, że wyratowałeś wielu Śmierciożerców od Azkabanu,
Harry, nie musisz kłamać – powiedziała Ginny, widząc minę Wybrańca.
- Ale…
- Powiedziała, że nie musisz kłamać. Cicho siedź. I tak
wiemy.
- Dzięki za pomoc, bracie.
- Do usług, siostro.
- O czym rozmawiacie? – nagle za plecami Rona i Harry’ego
zmaterializowała się Hermiona we własnej osobie, uwieszając się na ramionach
chłopaków i wkładając pomiędzy nich głowę. Ginny wychyliła się zza Wybrańca,
obdarzyła przyjaciółkę szerokim uśmiechem i powiedziała radośnie:
- O tym, że Harry ułaskawił przed sądem dziesiątki
Śmierciożerców.
- Wcale nie dziesiątki – zaprotestował Harry.
- A, to wiem – machnęła ręką Hermiona. – Malfoy’ów,
Parkinsonów, Greengrassów, tego starego Notta i jego syna… Kogoś pominęłam,
Harry?
Chłopak skapitulował.
- Jeszcze Crowley’ów – mruknął, wbiwszy wzrok w sufit.
- Posuńcie się, siadam – ostrzegła Hermiona, odpychając
sugestywnie chłopaków i wskoczyła między nich.
- W sobotę będzie wyjście go Hogsmeade – powiedziała Ginny,
podsuwając przyjaciółce kosz z ciepłymi tostami.
- Tak? – ożywił się Ron i podał Hermionie dżem.
- Tak – prefekt naczelna odebrała od przyjaciół jedzenie i
zaczęła smarować tosty malinowymi powidłami. – Zapomniałam wam powiedzieć.
- Zapraszasz Lavander, Ron? – chciała wiedzieć Ginny,
wychyliwszy się przez stół. Obdarzyła brata mrożącym krew w żyłach spojrzeniem,
na co ten odpowiedział jej tym samym i powiedział niemal uroczyście:
- Lavander to pusta idiotka.
- Nieee! – zawołał Harry z udawanym zdumieniem. – Jak do
tego doszedłeś?
- Przestańcie, nie śmiejcie się z mojego nieszczęścia…
- Hej, przestańcie – nieoczekiwanie poparła Rona Hermiona. –
Przecież widać, że jest zakochany. W kimś innym oczywiście.
- W sumie… - Ginny przekrzywiła głowę i zjechała brata
spojrzeniem od pasa w górę.
- Jakby się tak głębiej zastanowić… - głębiej zastanowił się
Harry.
Ron spiorunował Hermionę wzrokiem, a ona wzruszyła tylko
ramionami i z uśmiechem ugryzła ciepłego jeszcze tosta.
- Mam nadzieję, że jest normalna - Ginny westchnęła lekko i
zwróciła się do przyjaciółki: - A ty z kim idziesz, Hermiono?
Wzruszyła ramionami.
- Pewnie z Blaisem i Ellie, mieli mi coś pokazać. A ty?
- Z Luną i Nevillem, uwielbiam ich takich zakochanych –
uśmiechnęła się Ginny. – I może jeszcze jakiś chłopak mnie wyciągnie.
- Jaki znowu chłopak? – zmarszczył brwi Ron.
Ginny wywróciła oczami i machnęła ręką.
- Nie wiem jeszcze – powiedziała. – Jakiś się znajdzie,
nigdy nie miałam z tym problemu.
- Fakt – przyznała natychmiast Hermiona, kończąc jedzenie. -
A ty Harry?
- Nie wiem, czy pójdę – skrzywił się chłopak. – Może zostanę
i pogram w quidditcha.
- Serio? – Ginny pokręciła głową z politowaniem.
- Zostanę z tobą stary – zaoferował Ron. – Stworzymy
Stowarzyszenie Samotnych Dusz, w skrócie SSD. Będziemy rozdawać ulotki by
zwiększyć wrażliwość społeczeństwa na współczesnych kawalerów.
- Czy ty ze mnie kpisz? – chciała wiedzieć Hermiona,
przypominając sobie akcje z WSZĄ.
- Skądże.
- Która godzina? – zmieniła nagle temat Hermiona. – Czemu żadne
z was nie ma zegarka?
- Zaraz będzie dziewiąta trzydzieści – odparł Harry,
uśmiechając się do uroczo nierozgarniętej Hermiony. – Spokojnie, dzisiaj lekcje
są od dziesiątej – powiedział, by ją uspokoić, ale niestety osiągnął efekt
odwrotny od zamierzonego.
- Mam tylko pół godziny! – prefekt naczelna zerwała się
nerwowo ze swojego miejsca. – A miałam jeszcze skontrolować Malfoy’a z tą
listą…
- Może zrób to po lekcjach – podsunęła Ginny.
Hermiona chwyciła kubek z herbatą Harry’ego i opróżniła go
całego, kręcąc głową.
- Nie mogę – powiedziała i odstawiła puste naczynie przed
nos przyjaciela. – Dzięki, Harry. Mam dzisiaj wolne dwie godziny pomiędzy
eliksirami a runami i chcę w ich czasie trochę popracować nad projektem, ale
potrzebuję tę listę. To lecę – pomachała im i szybkim krokiem, niemal biegiem
ruszyła do pokoju wspólnego prefektów naczelnych i Blaise’a Zabiniego.
- Ona się kiedyś wykończy – mruknął Harry, oglądając z
rezygnacją kubek po swojej dobrej, ciepłej herbacie.
- To Hermiona – westchnął Ron. – Bez tej adrenalinki by nie
wyrobiła.
- Co macie pierwsze? – zapytała Ginny, przymierzając się do
wstania.
- Historię Magii z Puchonami – powiedział Harry, odruchowo
ziewając. - A ty?
- Eliksiry, ze Ślizgonami oczywiście – westchnęła Ginny,
cmoknęła chłopaków w policzki i wyszła niespiesznie z Wielkiej Sali, po drodze
machając do Luny.
- Transmutacja, eliksiry, wróżbiarstwo i potem już nic? –
upewnił się Ron, a Harry pokiwał głową w odpowiedzi i nalał sobie herbaty, z
nadzieją, że tym razem nie wypije jej urocza i kochana, ale przemądrzała i
zapracowana Hermiona Granger.
***
Na zewnątrz wiał silny jesienny wiatr, a ciemne, wiszące nad
Hogwartem niczym przekleństwo, chmury zwiastowały pierwszą tego października
większą ulewę.
Blaise Zabini przemierzał szybkim krokiem korytarz otoczony
starymi, brudnymi okiennicami, a jego nastrój doskonale odzwierciedlała pogoda,
panująca na zewnątrz. W powietrzu wisiała tajemnica, a on zamierzał ją odkryć.
Minął grupkę pierwszorocznych, przekrzykujących się na
środku korytarza i czterema szybkimi susami pokonał schody. Niemal biegiem
dopadł drzwi apartamentu, w którym mieszkał z prefektami i wpadł do środka jak
burza. Rozejrzał się dookoła, czy nikogo nie ma, ale salon był pusty.
W kominku nie palił się ogień, więc kucnął przed nim,
wyciągnął różdżkę i jednym zaklęciem rozjarzył drewno. Nabrał w płuca dużo
powietrza, zupełnie jak przed skokiem na głęboką wodę, wyciągnął z kieszeni
niewielką kartkę i rozłożył ją powoli.
Przeczytał dwa słowa, które nadzwyczaj starannie napisał na
niej Samuel i prawie zachłysnął się powietrzem. Niewiele myśląc, wrzucił
świstek do ognia i obserwował jak płomienie obracają go w popiół.
Podniósł wzrok i pokiwał głową ze zrozumieniem. Teraz
rozumiał, o co chodziło Crowley’owi i dlaczego chciał koniecznie powiadomić
Wybrańca.
Blaise wstał, przywołał z sypialni torbę z książkami,
schował różdżkę do kieszeni szaty i rzucając ostatnie spojrzenie na tlące się
nazwisko, obiecał sobie, że jeszcze dziś znajdzie Pottera i poważnie z nim
porozmawia.
***
Hermiona biegła na piąte piętro do apartamentu, gdzie miała
nadzieję spotkać Malfoy’a, ale oboje
wpadli na siebie już na drugim.
- Malfoy – powiedziała Gryfonka, odbijając się od jego torsu
niczym piłka.
- Granger – odparł Ślizgon, odsuwając ją od siebie
stanowczo.
- Masz listę?
- Mam…
- To daj – ucieszyła się Hermiona.
- … Ale nie tutaj – dokończył Malfoy.
- To gdzie? – w innym przypadku Hermiona ochrzaniłaby go za
to, że nie nosi tej listy zawsze i wszędzie, by w razie czego jej ją dać, ale
teraz bardzo się spieszyła.
- W moim dormitorium – mruknął Malfoy, wzruszając ramionami.
– Czekaj, czekaj, Granger – dodał natychmiast, przytrzymując za ramiona
wyrywającą się w kierunku apartamentu Hermionę. – Nie wpuszczę cię tam.
Wywróciła oczami.
- To po to idź. Potrzebuję tej listy, Malfoy. Teraz.
- Nie widzisz, że idę na zajęcia, Granger? – zapytał Malfoy
z czystej przekory.
- Jaki grzeczniutki – powiedziała ironicznie Hermiona. –
Jeśli mi nie dasz, sama tam wejdę. I znajdę. Zapewniam cię.
- Jak ty mnie wkurzasz, Granger – poddał się Malfoy. –
Chodź.
Uśmiechnęła się triumfalnie, ale uśmiech szybko znikł z jej
twarzy, gdy Draco ruszył w stronę piątego piętra tak szybko, że musiała za nim
biec.
- Zwolnij, okej? – zdenerwowała się, truchtając obok niego.
Miał znacznie dłuższe nogi i był wyższy co najmniej o półtorej głowy.
- Chciałaś szybko – znów wygrał. Niech go szlag.
- Nie aż tak!
- Gówno mnie to obchodzi Granger. Wymachuj szybciej swoimi
krótkimi nóżkami.
- One wcale nie są krótkie! – oburzyła się Hermiona, bo czego
jak czego, ale tego, że są krótkie nie można było o jej nogach powiedzieć.
Malfoy nie odpowiedział, ale by pokazać, że ma słowa
Gryfonki głęboko gdzieś, przyspieszył jeszcze bardziej.
- Mogę ci coś powiedzieć? – zapytała Hermiona, doganiając go
dzielnie.
- Nie.
- Ja… - nie zraziła się Gryfonka, zagarniając włosy do tyłu.
Musiała mu to wyznać, by uspokoić sumienie i jego przekora nie miała dla niego
żadnego znaczenia. - Ja wiem, że nikogo nie zabiłeś – nabrała dużo powietrza. -
Przepraszam za to, co wtedy powiedziałam.
Zdumiony do granic możliwości Malfoy zwolnił krok do tego,
stopnia, że teraz to Hermiona musiała na niego czekać. Dogonił ją po kilku
ciągnących się w nieskończoność chwilach. Pierwszy raz czuł się w jej
towarzystwie tak niezręcznie. Powietrze zagęściło się i zaczęło mu brakować
powietrza. Rzucił jej krótkie spojrzenie. Wyglądała zupełnie jak zwykle.
Niezachwiana, idealna, i cholernie wkurzająca Granger, która właśnie go przeprosiła.
Wiedział jedno.
Nie zasługuje na przeprosiny.
***
Wysoki, całkiem przystojny Ślizgon z szóstej klasy szedł za
ładną rudowłosą dziewczyną od kiedy wyszła z Wielkiej Sali. Chciał z nią
pogadać o projekcie, ale cały czas zaczepiały ją osoby z różnych domów.
Niewątpliwie Ginny Weasley była bardzo popularną i rozchwytywaną
osobą w szkole, a fakt, że rozstała się z Harrym Potterem sprzyjał pojawianiu
się w jej otoczeniu chłopców, którym od dawna się podobała.
Ona jednak ich wszystkich odsyłała jednym gestem.
Najwyraźniej związek z Wybrańcem był przełomowym momentem jej życia. Kiedyś
odwzajemniłaby zaloty, uśmiechając się
olśniewająco, puszczając oczko, lub patrząc na delikwenta specyficznie. Teraz
jednak mijała ich wszystkich z wysoko podniesioną głową, pogardliwym spojrzeniem
i chłodną obojętnością.
W pewnym momencie schemat został jednak zaburzony. Wysoki,
barczysty chłopak zniszczył wyniosłą i niedostępną postawę Gryfonki, podchodząc
do niej z cwanym uśmiechem.
Spanikowana Ginny rozejrzała się dookoła i gdy jej wzrok
natrafił na Samuela, był tylko i wyłącznie niemym błaganiem o pomoc.
Krew zaczęła szumieć mu w uszach. Zacisnął pięści i podszedł
do Gryfonki z władczym uśmiechem. Dotknął lekko jej ramienia, by po chwili
przenieść nienawistny wzrok na zarywającego do niej chłopaka.
- Masz jakiś problem, Mike? – zapytał, modląc się w duchu,
by nie wybuchnąć i nie zmieść Ślizgona z powierzchni ziemi raz na zawsze, a
przepełnione wdzięcznością i ciepłem
spojrzenie Ginny tylko go do tego przekonywało.
- Nie mam – burknął Mike, straciwszy rezon. Bał się Samuela
jak reszta Ślizgonów z zupełnie niewiadomego powodu. – Chcę tylko… - zawahał
się.
- Tylko co? – popędził go Samuel.
- Chcę ją zaprosić na sobotnie piwko w Hogsmeade – wydukał
Mike, a Samuel pierwszy raz pomyślał sobie, jakie to zabawne, że wszyscy
Ślizgoni na jego widok zachowują się jak niedojdy.
Ale skoro tak jest, pora to wykorzystać.
- Niestety – uśmiechnął się władczo i pozwolił sobie objąć
Gryfonkę w pasie. Był przygotowany na to, że wyrwie się, krzyknie lub nawet go
uderzy, ale absolutnie nie spodziewał się tego, że dziewczyna z uśmiechem
przysunie się bliżej. – Ale Ginny idzie ze mną. Jeśli masz z tym jakiś problem…
- zawiesił głos groźnie, marszcząc brwi.
- Niee, no co ty, stary – wyszczerzył się Mike sympatycznie.
A raczej myślał, że wyszczerza się sympatycznie, bo wyglądało to naprawdę
przerażająco i Gryfonka lekko zadrżała Samuelowi w ramionach.
- To zjeżdżaj – Samuel potraktował go pełnym pogardy
spojrzeniem, poczekał, aż Mike odejdzie na bezpieczną odległość, puścił Ginny i
obrócił ją lekko w swoją stronę.
- Dzięki – westchnęła, poprawiając sobie torbę na ramieniu.
Podniosła wzrok i napotkała jego spojrzenie. Przez chwilę patrzyła mu w oczy, a
jej brązowe tęczówki były przepełnione wdzięcznością, ulgą i ciepłem. A gdy się
uśmiechnęła, dotychczasowy świat Samuela gwałtownie się skończył.
On jednak jeszcze o tym nie wiedział.
Pod wpływem nagłego impulsu przekrzywił głowę w bok i
zapytał:
- Hogsmeade nadal aktualne?
***
- Wy tu tak na schadzki?
Gdy Draco i Hermiona weszli do apartamentu, nie byli sami.
Na jednym z foteli siedział spokojnie Blaise i obserwował ich z rozbawioną
miną. Hermiona popatrzyła na niego z zażenowaniem i popukała się w czoło, a
Malfoy bez zbędnych komentarzy przywołał z dormitorium listę, plując sobie w
brodę, że wcześniej nie wpadł na ten genialny pomysł.
Być może wtedy Granger nigdy by go nie przeprosiła i nie
miałby teraz tak szkodliwych dla jego niezachwianej osobowości wyrzutów
sumienia.
- Masz – powiedział chłodno, wręczając jej zapisaną niedbale
kartkę. Lista nazwisk ciągnęła się na całej jej długości, a Malfoy miał
wrażenie, że gdy ją zapisywał, wyrył sobie imiona poległych w sercu i za nic
nie mógł się ich pozbyć.
- Dzięki – spróbowała się uśmiechnąć, ale widok tych
wszystkich nazwisk, wypisanych arystokratycznym pismem Draco był zbyt
przytłaczający. W milczeniu schowała listę do torby i powstrzymując łzy wyszła
z apartamentu, nie czekając na chłopaków.
- Co jej się stało? – zapytał Blaise, podnosząc wzrok z
ognia.
Malfoy chwilę kalkulował w myślach, czy opłaca mu się
powiedzieć przyjacielowi prawdę, ale w ostatecznym porachunku wygrało
milczenie. Nie chciał, by to, co powiedziała mu Granger wyszło poza nich.
- Nic – odparł więc i przykucnął przed kominkiem.
Napełnione ciszą powietrze nie potrzebowało słów, ale Blaise
wyprostował się w fotelu i przeniósł poważny wzrok na przyjaciela.
- Draco, przepraszam, ale muszę cię o coś prosić.
Malfoy zamknął oczy i ledwo zauważalnie skinął głową.
Wypuścił z płuc nadmiar powietrza i popatrzył na Blaise’a. Był bardzo poważny i
bardzo zmartwiony.
- Musimy się zająć sprawą tych Gryfonek – widząc, że Draco
otwiera usta, by mu przerwać, machnął ręką i kontynuował: - Draco, wiem, że ci
się to nie podoba. Wiem, że najchętniej zamknąłbyś się w pokoju i z niego nie
wychodził. Wiem, jak zmieniła cię wojna, wiem, ile wymagało od ciebie zrobienie
tamtej listy. I wiem, że ojciec cały czas siedzi ci na głowie. Ale pomimo tego
potrzebuję twojej pomocy.
- Skąd wiesz o…
- Czarna sowa. To jego, prawda? – zapytał bez ogródek
Blaise, a Draco skinął głową. – I przylatuje codziennie. A ty ostatnio
przestałeś czytać te listy, prawda?
- Tak – przyznał Malfoy i zacisnął usta. – Nie mówmy o tym.
- Samuel powiedział mi, o kogo chodzi, ale moim zdaniem sprawa
jest bardziej skomplikowana – Blaise zmienił temat, ale Draco wiedział, że
przyjaciel powróci do jego relacji z ojcem. Kiedyś. – Dlatego chcę, żebyśmy się
w trójkę spotkali w Hogsmeade w jakimś pubie, dla bezpieczeństwa pod działaniem
eliksiru wielosokowego.
- Nie lubię się mieszać w takie gówna.
- Ja też. Ale do cholery, Smoku. Tu już nie chodzi tylko o
ciebie.
Malfoy pokiwał głową ze zrezygnowaniem i zapytał z nadzieją:
- To już wszystko?
- Na razie tak – skinął głową Blaise. – Muszę jeszcze tylko
pogadać z Potterem. Powinien wiedzieć.
- Może wstrzymaj się do soboty? – zaproponował Draco, chcąc
nie chcąc włączając się w to szaleństwo. – Ocenię sytuację.
- Spoko – zgodził się Blaise, a potem uśmiechnął szaleńczo i
tak, jak Malfoy lubił najbardziej – obiecująco i tajemniczo. – Co powiesz na
mały włam do składziku z eliksirami?
***
- Pospiesz się, Zabini – popędzał przyjaciela Malfoy, ale z
ust nie schodził mu uśmiech. To właśnie takich akcji mu brakowało. Szaleństwa,
spontaniczności i chłopięcej przekory.
Blaise mrużył oczy i z pełnym samouwielbienia uśmiechem
grzebał drutem przy nieotwieralnym przez zaklęcia zamkiem.
- Nie ma pośpiechu, Smoku – uspokoił blondyna. – Ślimak ma
teraz zajęcia z szóstym rocznikiem.
- Czyżby z naszym ulubionym Crowley’em? – Draco obracał
różdżkę w dłoni.
- Oczywiście – Blaise uporał się z zamkiem i drzwi
odskoczyły z lekkim trzaskiem. –
- Czemu w sumie nie zajęliśmy się tym w nocy? – chciał nagle
wiedzieć Draco. – Przecież Ślimak może w każdej chwili wejść do składzika po
jakiś eliksir.
- A chcesz iść na transmutację? – zapytał retorycznie
Blaise, a Malfoy pobladł. – No właśnie. To idź go czymś zajmij.
- Jesteś lepszy w odwracaniu uwagi – Draco nie miał zamiaru
się ruszać. – Sam idź, zagadaj go, a ja szybko zabiorę ten eliksir.
- Ogarnij się Malfoy. Dasz radę. Wierzę w ciebie – nie
czekając na odpowiedź kumpla, Blaise popchnął go w kierunku drzwi, zapukał,
otworzył je i zwiał ku składzikowi eliksirów, pozostawiając Dracona w pełnym
świetle, blasku i spojrzeniach Ślizgonów i Gryfonów z młodszego rocznika.
Malfoy jęknął w duchu, po czym przybrał poważny wyraz twarzy
i powiedział tak autentycznie, że aż się zachwycił swoimi uzdolnieniami
aktorskimi:
- Dzień dobry panie profesorze. Czy mógłbym zająć panu
chwilę? Sprawy wychowawcze.
***
Tymczasem w składziku za plecami Slughorna Blaise Zabini
uznał, że ponieważ jest najlepszym przyjacielem na świecie, załatwi to, co ma
załatwić bardzo szybko i uwolni Draco od niewdzięcznej roli zagadywania
opiekuna Ślizgonów.
Pomieszczenie, w którym nauczyciel przechowywał wszystkie
mikstury i składniki, których oko ludzkie nie powinno dojrzeć, było wąskim,
wysokim i długim na pięć metrów pokoikiem. Gdy wstawiono do niego sięgające
sufitu półki, pośrodku pozostało tak mało miejsca, że Blaise musiał iść bokiem,
by się przecisnąć. Jedynym źródłem światła była jego własna różdżka, a ciemność
owijała go niemal z każdej strony. Eliksiry wyglądały niemal tak samo i ciężko
było cokolwiek odczytać. Zagryzł wargę i szepnął cicho:
- Accio eliksir wielosokowy.
Odwrócił się powoli, gdy usłyszał z tyłu charakterystyczny
dźwięk uderzania szkła o szkło i rozszerzył oczy w przerażeniu. Z najwyższej
półki wypychała się spomiędzy innych eliksirów mała, szklana buteleczka. Gdy
dotarła do dwóch ostatnich stojących na skraju, Blaise oprzytomniał. Nerwowym
truchtem podbiegł pod regał, z którego już zsuwały się szklane fiolki.
Widział wszystko w spowolnionym tempie. Trzy lecące
pojemniczki, ale jego interesował tylko jeden. Rzucił się gwałtownie w przód,
złapał tę najważniejszą, a wtedy dwie pozostałe uderzyły w ziemię po obu jego
stronach, wybuchając słupem ognia. Ściana za nim wraz z rzędami półek i setkami
składników, eliksirów i podejrzanych mikstur została odrzucona siłą, jaką
wyzwoliły z siebie dwie mikstury.
Chłodne powietrze uderzyło mu w plecy. Zamarł z palcami obu
rąk zaciśniętymi kurczowo na fiolce z bezcennym obecnie eliksirem wielosokowym.
Obrócił się ostrożnie i ujrzał Dracona ze słowami zamarłymi na otwartych
ustach, profesora Slughorna z rozwartymi z przerażenia oczami i wbitych w
krzesła zszokowanych szóstorocznych.
***
- A nie mówiłem?! – triumfował Draco, siedząc w gabinecie
Slughorna razem z przyjacielem.
Profesor posadził ich tu, zamknął kilkoma zaklęciami i
poszedł dokończyć lekcję, obiecując, że rozprawią się, jak tylko zabrzmi
dzwonek.
- Może rzeczywiście lepiej nadawałbyś się do zabrania tego
eliksiru, a ja do odciągnięcia jego uwagi – przyznał Blaise, ale uśmiech nie
schodził mu z twarzy. – Zresztą kogo to obchodzi? Udało nam się!
- Mogę się założyć, że w ramach kary zabroni nam wyjścia do Hogsmeade
– Draco nie był taki optymistyczny.
- Mamy eliksir wielosokowy, stary! – Blaise aż kipiał energią.
– Wszystko możemy!
- I w kogo zamierzasz się przemienić?
- Zaufaj mi, Smoku. Mam plan.
Wbrew oczekiwaniom Zabiniego, Malfoy nie zachwycił się, nie
zapytał z zainteresowaniem jaki, ani nie popłakał ze szczęścia. Wyglądał na
osobę, która ma ochotę, owszem rozpłakać się, ale z rozpaczy.
- Nie martw się, Smoczku – zapewnił go więc pospiesznie,
ponieważ, jak świetnie wiemy, był cholernie dobrym przyjacielem. – Nie będzie
nudno!
Draco jęknął i schował twarz w dłoniach, a Blaise skrzyżował
ręce na piersi, wyciągnął nogi i poddał się dopracowywaniu swojego genialnego
planu.
Znów poczuł się jak mały chłopiec, który wraz z stale
hamującym go przyjacielem robił w Hogwarcie szczeniackie akcje.
***
- No weź Potter. Pliska.
Draco wywrócił oczami i obiecał sobie, że poważnie
porozmawia z Ellie, żeby nie uczyła Blaise’a mugolskich odzywek.
- Ale po co wam ta mapa? – chciał wiedzieć Harry, ignorując
dziwne słownictwo Zabiniego.
- Dostaliśmy szlaban na Hogsmeade, bo wypierniczyliśmy w
powietrze pół składzika na eliksiry – powiedział Blaise, zupełnie jakby
opowiadał najlepszą historię swojego życia.
- Kto wypierniczył, ten wypierniczył – sprostował Draco.
Potter przenosił zdezorientowane spojrzenie z jednego na
drugiego Ślizgona, a wyglądał, jakby ktoś właśnie przyłożył mu młotkiem w
głowę.
- Skąd wy w ogóle wiecie, że ją mam? – zapytał w końcu.
- Po prostu wiemy, nie nudź, Potter – Blaise ziewnął
przeciągle. – Potrzebujemy jednego z ukrytych przejść do Hogsmeade. To dość
pilne.
- A co będę z tego miał? – Harry uśmiechnął się cwanie.
- Ważną informację – Blaise skrzyżował ręce na piersi.
- Jak ważną?
- Wartą co najmniej jedno istnienie.
- Trochę przesadzasz, Diab…
- Zamknij się, Smoku. Nie przesadzam.
- Dobrze, dam wam – poddał się Harry. – Ale ma do mnie
wrócić.
- Bo co? – zirytował się nagle Draco.
- Bo powiem Hermionie – Harry popatrzył na Blaise’a
znacząco, a ten natychmiast wbił przyjacielowi łokieć między żebra.
- Zamknij się, Smoku. Oczywiście, że oddamy, skoro tak się
sprawy mają… - zgodził się natychmiast Zabini, ignorując piorunujące spojrzenie
Malfoy’a. – Mam propozycję, Potter. W sobotę, pod najdogodniejszym wejściem do
Hogsmeade. Pójdziemy razem i wszystko ci powiem.
- Niech będzie – Harry pokiwał głową.
- To do soboty – Blaise wyciągnął dłoń, a Gryfon bez
zawahania ją uścisnął. – Trzymaj się.
***
- Ellie.
- Cicho, Hermiono. Muszę to zanieść do góry.
- Ellie, pomogę ci, daj mi połowę tych papierów.
- Dam sobie radę.
- Ellie, ta sterta jest wyższa od ciebie.
- Ode mnie nie trudno być wyższym.
- Masz metr osiemdziesiąt.
- Prawie.
- Daj, wezmę od ciebie chociaż te ostatnie książki.
- Nope, muszę być bardziej samodzielna i samowystarczalna.
- No to umrzesz pod książkami. Samodzielna i samowystarczalna.
- Podaj mi tę ostatnią.
- Nie.
- Hermiono, podaj mi tę ostatnią książkę, bo jak nie to
przemaluję ci pokój w barwy Slytherinu niezmywalną farbą.
- Ellie, na miłość boską!
- Dziękuję, kochanieee…
- ELLIE!
- Spokojnie. Tylko się zachybotało. Teraz idę. Powiedz mi
proszę, czy tu jest fotel, czy coś, bo nie widzę.
- Daj mi połowę tych książek, to zobaczysz, ograniczu.
- O jeżu, Hermiono, marudzisz bardzo. To jest tu ten fotel,
czy go nie ma?
- Nie ma – warknęła Hermiona, wywracając oczami, po czym znów
przeniosła asekuracyjny wzrok na przyjaciółkę, trzymającą w dłoniach stos
książek wyższy niż ona sama. Ellie była bardzo upartą, ambitną osobą, ale
Hermiona mimo wszystko nie zamierzała dopuścić do przedwczesnej śmierci
chorobliwie samodzielnej przyjaciółki. Dlatego też przeklęła w myślach swój
niski wzrost i podeszła do fotela, by na nim stanąć i zabrać górną połowę
ksiąg.
I właśnie wtedy, gdy jedną nogą była już u celu, drzwi
gwałtownie się otworzyły i do środka wpadły dwa niezidentyfikowane stwory. Gdy
Hermiona zmrużyła oczy, odkryła z przerażeniem, że są to Blaise i Draco, którzy
– o zgrozo! – bawią się właśnie w berka. Malfoy biegł za Zabinim z
przerażającym wyrazem twarzy, a spanikowany Diabeł nie patrząc gdzie biegnie,
przeskoczył kanapę. Draco szybko dokonał w myślach prostego odkrycia, że jeśli
chce Blaise’a złapać i zabić za bratanie się z Potterem, wystarczy, że obiegnie
sofę z drugiej strony i wyskoczy przyjacielowi naprzeciw.
Blaise natomiast nie spuszczał wzroku z Malfoy’a, tracąc
niestety orientację co do swojego położenia i nieświadomie kierował się z
zawrotną szybkością wprost na męczącą się z książkami Ellie.
Hermionie słowa zamarły na ustach, a przerażony Draco
przystanął bez ruchu tuż obok niej. Zdumiony ich zachowaniem Zabini popatrzył pierwszy
raz od dawna przed siebie i przez jego twarz przebiegł przebłysk zrozumienia,
jednak na wyhamowanie było już za późno.
***
Była tak skupiona na niezabiciu się przez te ciężkie
książki, że na podejrzany harmider zwróciła uwagę dopiero po dłuższej chwili.
Ellie lubiła zamieszanie, lubiła hałas. Lubiła, gdy dookoła
panował wesoły rozgardiasz i gdy głosy
bliskich (bądź nie) osób wypełniały powietrze.
Ale gdy niosła w dłoniach niemal dwa metry książek hałasu
wręcz nienawidziła. Odwróciła więc ostrożnie, jednak z temperamentem głowę i
oczy jej zabłysły, na widok biegnącego prosto na nią Blaise’a. A gdy Ślizgon na
nią spojrzał, dostrzegła w jego oczach coś na kształt niemych przeprosin. W
panice skierowała lekko lewe ramię w jego stronę, chcąc uciec, ale było już za
późno na jakiekolwiek odwroty.
Blaise wleciał w nią z całym impetem. Odruchowo zamknęła
oczy i zamachała rękoma, chcąc się obronić przed napastnikiem. Książki
rozsypały się dookoła nich, trafiając ją w stopy, dłonie i głowę i oboje
przewrócili się na miękki dywan.
Gdy odważyła się uchylić powieki, ujrzała tylko brązowe
tęczówki, przepełnione ciepłem i jasnością. Wstrzymała oddech, a świat dookoła
zamazał się i zniknął. Nie leżała na dywanie, nad nią nie unosił się, opierając
się tylko na przedramionach, najlepszy przyjaciel jej kuzyna.
Były tylko oczy i to, co mogła w nich wyczytać.
***
Hermiona zamrugała powiekami, zdezorientowana. Nie bardzo
wiedziała, jak rozumieć scenę, która się przed nią rozgrywa i w akcie
desperackiej potrzeby zrozumienia (lubiła wiedzieć), popatrzyła na Malfoy’a,
którego oczy przypominały talerze, na których jej babcia zwykła podawać swoje wielkie
porcje jedzenia.
- Co… oni… robią…? - wydukał Draco, robiąc między każdym
słowem, jakby miało mu to pomóc w zebraniu myśli.
- To trochę nietaktownie tak na nich patrzeć - odparła Hermiona po namyśle, odwracając głowę.
- Nie obchodzi mnie co jest taktowne, Granger. Zobacz, co
oni robią.
- Prawie się całują.
- CO?!
Hermiona syknęła na niego niezadowolona, po czym chwyciwszy
rękaw jego bluzy pociągnęła go do tyłu.
- Powinniśmy iść, nie przeszkadzajmy im.
- CO?! – Draco był tak zdezorientowany sugestiami Gryfonki,
że nawet nie zarejestrował, że ciągnie go ona za rękaw do swojego dormitorium.
– Co ty pieprzysz, Granger?
Hermiona wepchnęła Ślizgona do środka i cicho zamknęła za
nim drzwi. Odwróciła się i rzuciła mu poirytowane spojrzenie.
- Nie zauważyłeś, że…
- No właśnie nie zauważyłem! – przerwał jej Draco. - Jakie całowanie, w czym nie przeszkadzać? Co
oni tam dzieci będą robić?!
- Ty to byś od razu seks chciał!
- Oczywiście – zgodził się natychmiast Draco, a widząc
karcący wzrok Granger dodał: - To jedyna prawdziwa rzecz na tym świecie.
- Nieprawda – oburzyła się natychmiast Hermiona i
skrzyżowała ręce na piersi.
Malfoy popatrzył na nią chłodno i postanowił zakończyć
rozmowę.
Ona niestety nie uznała tematu za zakończony.
- Po za tym, co w tym złego, że są zakochani?
- ZAKOCHANI?!
- Jest twoją kuzynką i w związku z tym nie ma prawa się w
nikim zakochać? – drążyła dalej.
- Oczywiście, że ma! – zaperzył się Malfoy. - Ale w Zabinim?
Nie pieprz, Granger…
- Jeszcze się przekonamy – Hermiona zadarła głowę wysoko i popatrzyła
mu wyzywająco w oczy. – Jestem niemal pewna, że skończą razem.
- Jeszcze się przekonamy – powtórzył jak w transie Malfoy i
pokiwał głową na znak potwierdzenia. – Jeszcze się przekonamy. Żebyś wiedziała,
że się przekonamy!
A potem wyminął ją bez słowa i starając się nie patrzeć, co
dzieje się na dole pomiędzy fotelem a sofą zbiegł do swojego dormitorium i
trzasnął drzwiami. Rzucił różdżką o biurko i sfrustrowany wyjął z szafy butelkę
whisky.
Skoro Blaise jest taki zajęty jego kuzynką, napije się sam.
***
Trzask drzwi przywrócił ją do rzeczywistości.
Leżała na podłodze z guzem nabitym przez książkę, a tuż nad
nią wisiał Blaise, który jest tylko i wyłącznie najlepszym przyjacielem jej
kuzyna.
On również otrzeźwiał. Źrenice jego oczu powiększyły się
gwałtownie i odepchnąwszy się od podłogi usiadł obok niej. Potarł dłonią twarz
i popatrzył na Krukonkę z niezrozumieniem wypisanym w każdym zakątku twarzy.
Podniosła się do klęku i pokręciła głową, dając mu do zrozumienia, że również
nie wie, co właśnie się wydarzyło i dlaczego zatrzymał się dla nich czas.
- Zwykle – odezwał się po pewnym czasie Blaise. – Gdy wpadam
na dziewczyny, dostaję w twarz.
Popatrzyła na niego pytająco.
- Więc może po prostu mi przyłóż i o tym zapomnijmy –
zaproponował, opierając się o sofę plecami.
Wywróciła oczami.
- Może po prostu pomóż mi posprzątać te książki i zanieść je
na górę?
- A, chętnie – zapalił się natychmiast Blaise, chyba szczęśliwy,
że dziewczyna nie wraca do tematu ich dziwnej, niemal intymnej chwili. – Chyba nabiły
mi guza na plecach – poskarżył się, robiąc minę poszkodowanej niewinności i
rozcierając sobie kręgosłup.
A Ellie zrobiło się nagle dziwnie przykro, że chłopak chce
tak szybko o tym zapomnieć. Maskując smutek uśmiechnęła się zadziornie i
docięła mu w swój zwykły, złośliwy sposób.
Gdyby tylko wiedziała, że Zabini obracał właśnie w myślach krótkim,
kilkudziesięciosekundowym wspomnieniem niczym drogocennym kamieniem i cieszył
się jak głupi, że przeżył właśnie taką chwilę właśnie z nią, wszystko
potoczyłoby się inaczej.
A tak sprzątali właśnie razem porozrzucane książki, rzucając
sobie kąśliwe uwagi i śmiejąc się z odpowiedzi drugiego.
Ale gdy Blaise przelewitował już książki do pokoju Ellie,
pożegnał się z nią w swój typowy, wylewny sposób, zamknął się w swoim
dormitorium i usiadł na łóżku opierając się o ścianę, na nowo odtworzył
wydarzenia ostatniej godziny. Gapił się na ścianę naprzeciwko z błogim
uśmiechem, który tylko się rozszerzył, gdy przypomniał sobie błyski, które
widział w jej niebieskich oczach.
Ale jeden istotny fakt popsuł mu gwałtownie i doszczętnie humor;
Ona chciała zapomnieć.
***
Zapadł już zmrok, a korytarze Hogwartu powoli pustoszały. Młodsi
uczniowie mieli obowiązek być już w pokojach wspólnych, a i starsi woleli o tej porze siedzieć w
bezpiecznych i spokojnych salonach swoich domów.
W ponurych, ciemnych i chłodnych piwnicach szkoły, jeszcze
głębiej, niż wejście do domu Salzara Slytherina, siedziała dwójka uczniów z
szóstej klasy. W zamkniętym pomieszczeniu panowała duchota, a jedynym
oświetleniem była mała świeczka, leżąca na stole pomiędzy Natem i Mike’m,
jednak żaden z chłopaków na nią nie patrzył. Światło w ich życiu dawno zostało
stłamszone.
- Zawaliłeś – Nat przeciął powietrze na wskroś swoim zimnym
głosem.
- Nie do końca – zaprzeczył chłodno Mike, marszcząc brwi. –
Zrobiłem, jak nam kazał. Ale…
- Tu nie ma miejsca na „ale” – temperatura pomieszczenia
spadła o kilka stopni, tak samo jak głosu Nata. – On nam nie płaci za nieudane
akcje.
- Wpieprzył się Samuel – warknął Mike, waląc pięścią w stół.
Świeczka zachybotała się niebezpiecznie, a Nat oparł łokcie na stole, mocno
splótł ze sobą palce obu dłoni i zakrył nimi usta. Wzrokiem błądził po
pomieszczeniu, starając się zebrać myśli.
- Jak się wpieprzył? – zapytał w końcu, odrywając ręce od
ust.
- Powiedział, że ta ruda pińdzia idzie z nim.
- Skoro Samuel tak powiedział, to nie ma co się kłócić –
zgodził się niechętnie Nat, wstając od stołu i podchodząc do ukrytego niemal
pod samym sufitem lufciku. Minimalny przewiew chłodnego powietrza uderzył w
niego z mocą i otrzeźwił. – Nie możemy z nim zadzierać.
- A ta druga?
- Która druga, która druga, Mike? – Nat odwrócił się z
rządzą mordu w oczach. – Ona była tylko dodatkiem. Rodzajem zemsty, którą nam
zlecił. Celujemy w kogoś innego.
- Ile za nią zapłacił? Za tę drugą?
Nat przymknął powieki.
- Nie zapłacił – powiedział. – Była za mało uszkodzona.
- Tyle starań na nic? – oburzył się Mike.
- Zamknęliśmy się z nią w pustej klasie, napyskowała nam,
dostała dwa razy i nawet nie zdążyliśmy zrobić nic więcej, bo wtedy z kolei
wpieprzył się Zabini.
- Mamy kilka lasek w
tej szkole, którym możemy coś zrobić i z żadną nam się nie udało? –
zirytował się Mike.
- Mamy kilka lasek w tej szkole, za których krew nam zapłaci
– sprostował Nat, pocierając dłonią kark. – Ale mamy też tę jedną,
najważniejszą i to na niej się skupimy – Ponownie przysiadł na starym,
trzęsącym się krześle. – Koniec z zabawami w Hogsmeade, koniec z nieudanymi
pobiciami za zamkniętymi drzwiami. Jeśli mamy to doprowadzić w lutym do
spektakularnego końca, musimy zacząć działać.
Jego słowa odbiły się od lodowatych ścian i trafiły ich z
całą swoją grozą i powagą.
- Dostałeś od niego list? – zapytał Mike, chcąc przerwać
ciszę, odbijającą się echem w jego uszach.
- Nie. Dzisiaj dopiero wysłałem raport z ostatnich akcji.
- Czy on naprawdę tak nienawidzi swojej córkę? Do tego
stopnia, by kazać i ją prześladować dwóm bezwzględnym dupkom, którzy mogą nawet
zabić?
Nat przymknął powieki i pokiwał głową, a podmuch wiatru spod
sufitu zgasił świeczkę, niepewnie płonącą na stole, pogrążając ich w mroku.
_______________________________________
Huhu.
Nareszcieee.
Wybaczcie opóźnienie i to, że rozdział nie ma ponad dwudziestu stron, a tylko 19. Już się tłumaczę.
Otóż kiedy miałam napisane tylko 7 stron, stworzyłam scenę w Hogsmeade z Ginny i Samuelem, którą planowałam zakończyć obecny rozdział. Niestety wtedy moje plany dosłownie legły w gruzach. Okazało się, że gdybym chciała włączyć wyżej wymienioną sytuację do części 10, miałaby ona stron co najmniej 30 i data publikacji przeniosłaby się na połowę maja.
I zaczęłam kombinować, bardzo zła. Przez cały zeszły tydzień miałam nadzieję, że uda mi się to jakoś dopisać, dołączyć, wpasować... I nie udało się.
Także wybaczcie, wiem, że obiecałam dużo akcji i ponad 20 stron, ale niestety wyszło znów dziwnie.
Okej, nie nudzę już. Czas na statystyki, bo obiecałam sobie, że nie będę już więcej dawać spoilerów w dopiskach pod rozdziałami. Odważna decyzja, wiem.
PS: Rozdział sprawdzony tylko w połowie!
PS2: Zakładka "Bohaterowie" została zaktualizowana - klik
PS2: Zakładka "Bohaterowie" została zaktualizowana - klik
_________________
Rozdział 10
Ilość stron: 19
Ilość słów: 6224
PROSZĘ O KOMENTARZE.
Doskonały, jak zawsze.
OdpowiedzUsuńWIERNA CZYTELNICZKA
Świetnie piszesz, pierwszy raz wchodzę na tego bloga i widzę że świetnie ci to wychodzi! Proszę o kolejne rozdziały.
OdpowiedzUsuńhttp://time-for-uss.blogspot.com/
Mam nadzieję, że zostaniesz dłużej :) Postaram się w wolnej chwili wpaść do Ciebie.
UsuńSuper rozdział! Bardzo mi się podobało, ale jak mogłaś tak poturbować biedną Ellie? ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Dannie
Oj, Ellie nie była znowu taka poszkodowana :D
UsuńElo Melo 3 2 0 :D Bomba! Dis is zajebisty idea i baardzo gud, fani, bjutiful end cute rozdział <333 Doba, koniedz z moim błaznowaniem, bo to jest już głupie xDD Ellie i Blaise. Mmmmmmm... <333 Kocham, kocham, kocham, lovciam i pożeram w całości! Pierwsze zbliżenie, a mi się wydaje jakby, to było już po seksie xD Zamknij się Zgredku, bo wychodzisz na erotomankę! To rozdwojenie jaźni :D Jakiż ja mam dobriż humoriż xD A więc, kocham Elies i nikt tego nie zmieni <3 Od tego oto dnia jestem za parringiem Elies i Blinny, a wiesz, że u mnie nie łatwo przyzwyczaić się do takiego parringu *no wiesz, zupełnie nowego, nigdzie nie spotkanego*, to tak jak Blavati (*-*). Urzekło mnie na blogu Nox i nie chce się nigdzie ruszyć... :D Kocham tylko Dramione, Jilly i Doriusza (tak bez żadnego zmieniania, bo nie wyobrażam sobie ich z kimś innym).
OdpowiedzUsuńDRACO I HERMIONA <3 <4 <5 JA Z NICH NIE MOGĘ! mAM TAKĄ POLEWKĘ, ŻE MNIE CHYBA DO SZPITALA ZARAZ RODZICE ZAWIOZĄ xDD Dobra, skończyłam z Caps Lockiem ^^ Ich kłótnie, to muza dla moich uszu i oczu... Po prostu widzę ich, kłócących się ze sobą i nie mogę z beki. Leżę i kwiczę! Dosłownie, a moja siostra właśnie trzepła mnie w łeb, zua sis! Powiedziała "Jesteś jakaś pojebana! Dobra! Widzę, że się kłócą, ale... O w mordę jeża!" i zaczęła się śmiać razem ze mną. Nie wiem czemu, ale zawsze sikam kiedy czytam ich kłótnie! Aaaaaaaa! Hermiona go przeprosiła i już wiem dlaczego * zaprezentuję to w typowych podpunktach, a co mi tam :D *
a) bo ona go kocha i ja to wiem i mam w dupie, że teraz go nienawidzi. ONA JUŻ GO KOCHA!
b) zrobiło jej się po prostu, najzwyczajniej w świecie, głupio. Nie wiem po jaką cholerę, ale spoko… No bo padż. To on zaczął i to on powinien ją przeprosić i w dupie mam te jego pieprzone wyrzuty sumienia, bo co mi po nich jak Miona nie zna prawdy?
c) jest głupia i myśli, że to jej wina, a to nie prawda.
d) uważała po prostu, że tak trzeba, że się zagalopowała i powinna przeprosić.
e) pokazała swoje uczucia przed Malfoyem i tak jej się zrobiło głupi, że przeprosiła żeby mieć święty spokój.
A teraz sobie coś przypomniałam. Uwaga, uwaga! Dracon Lucjusz Malfoy pierwszy raz w życiu poczuł wyrzuty sumienia! :D No… Na co czekasz, łosiu? Leć ją przeprosić, bo chyba sama do ciebie nie przyjdzie!
Blaise i te jego chore układy i ta „pliska”… TO BYŁO ZAJEBISTE! Dostajesz za to nagrodę Złotego Blaise’a, gratulację! :D Oczywiście Potter się zgodził i Zabini się tym jarał jak pierwszym śniegiem, albo wyborem na Ministra Magii.
Akcja pt. „Kurwa, chcę ten Eliksir Wielosokowy!” została pomyślnie wykonana :D LAŁAM, PO PROSTU SIKAŁAM! Nie no ja nie mogę z beki, po prostu nie mogę! Ten Blaise… Ja po prostu nie mogę z niego! Jak można spaprać tak łatwe zadanie? A Draco już taki szczęśliwy, że miał rację :D No, ale Ślimaczku… Mój Mysiu – Pysiu… Czy mógłbyś odwołać ten posrany szlaban? NIE? Dlaczego? Ja tak pana kocham!
Tylko się warz Malfoy! Blaise ma mówić gimbusiarsko i ty go tego nie oduczysz, kumasz?! Ellie, moja krew! Też bym go tego uczyła ^^ A Zabini się wozi jak taczka gnoju * hahahahahahaha tekst mojego kumpla z klasy xD * i Tag ma bydź, zią! Bosze… Moje gimbusiarstwo nie zna granic :D Każdy go o coś pyta, a on „69 osób naraz mnie pyta. Przypadeg? Nie sondze!” i potem „Dobra, mówcie… Szlachta słucha. Chcecie mojego aska, bo jestem fejmem?” xDDDD :D <3 Dobra ogar, Zgredkowa. Spadaj, Panna! Bo co? Bo gówno, spierdzielaj, bo nie ręczę za siebie! Doba, doba… Już uciekaj!
A wróćmy do mojej ulubionej sceny, która urzekła mnie, rozgniotła, pomieliła, rozgrzała, rozłożyła na łopatki, rozkochała i omiotła swoją zajebistością, która nigdy się nie zaćmi, a więc…
Usuń.
.
.
.
.
.
.
BLAISE I ELLIE! JA ICH KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM! NO KUŹWA TO BYŁO ZAJEBISTE I PODBIŁO DOSZCZĘTNIE MOJE WIELGAŚNE SERDUCHO! LOVE IT! JA CIĘ PIERDZIELĘ, ONI SIĘ PRAWIE CAŁOWALI, OMG, OMG, OMG! LEJĘ ZE SZCZĘŚCIA! <333333 Tak wyłączyłam Caps Locka xDD Nie wiem czemu, ale kocham ten parring, ale nie tak jak Dramione oczywiście.
Potter grozi Hermioną i Blaise od razu się boi, Draco wkurwia, a Harry jara ich uczuciami :D Nadal nie mogę z ich wymiany zdań, po prostu delicje :D
Ellie i Hermiona, one są siebie warte! Obydwie to takie „zrobię to sama! Nie wtrącaj się Malfoy/Zabini!”, a jak przyjdzie co do czego, to obydwie lądują na podłodzie przygniecione przez jednego z owych panów! I e ich teksty, do polania! :D :D :D Kocham cię za nie normalnie! Lumossy na Ministra <33
Teraz najważniejsze * zaraz po Elies *-* * wydarzenie z tego rozdziału…
10…
9…
8…
*o kurwa, a może jednak nie?*
7…
6…
5…
*jednak tak.*
4…
3…
*NIE!*
2…
1…
*Niech jej będzie… JO!*
0…
TO GABRIELLE, TO GABRIELLE! TO DO CHOLERY JASNEJ GABRIELLE! TO CHUJE JEDNE, JAK JA ICH DORWĘ I JEJ GŁUPIEGO OJCA! JAK TAK MOŻNA JA SIĘ PYTAM, JAK?! CRUCIO, AVADA I KURWA TORTURY PRZEZ DWA LATA! Przepraszam, nie powinnam, uniosłam się. Biedna dziewczyna… Nic nikomu nie zrobiła, po prostu żyje, a tak ją życie pieprzy. Naprawdę nienawidzę jej ojca i życzę mu śmierci, bolesnej, krwawej i pamiętliwej dla matki ^^ :D Jestem socjopatą i boję się siebie xD ;___; Już ją lubię. Za tą determinację i miłość do rodziny *nawet takiej zrąbanej jak ta*. Gdybym ja tak miała jak ona, to bez zastanowienia spieprzyłabym z domu i nie wróciła, pewnie bym tęskniła i wgl, al. Wiedziałabym, że tak trzeba było i byłabym z siebie dumna, że dałam radę ;) Podziwiam Gabi za to co robi… Już jest na liście tych fajnych bohaterów :D
Draco i Hermiona i ta ich rozmowa, chuj mnie to obchodzi, że na siebie warczeli skoro ja tam widziałam tylko droczenie ^^ Mmmm… Powoli mi się tu rozkręcasz, słońce :*
A tak wgl, to mogę u ciebie przeklinać, co? Wiesz jak to odpręża? :D xDD Klniesz, wyzywasz i po chwili wewnętrzny spokój :3 Fajnie, że pytam po którymś tam komentarzu :D
UsuńSamuel… Jaki on jest dobry xD Niech on się zacznie zachowywać jak facet! Ale, to z Ginny… Nie powiem, zaskoczyło mnie! I to w pozytywny sposób, no bo to idiota, a umie się zachować :D Chyba zaczynam go lubić, chociaż to, że ma pod władzą Mike’a i Nata, to powinno jakoś zmienić ich zachowanie.
Kolejne moje głupie słowa Caps Lock…
.
.
.
.
.
.
.
.
ONI DOSTAJĄ KASĘ ZA TO, ŻE KOGOŚ BIJĄ?! CZY TYLKO WEDŁUG MNIE TO JEST JAKIEŚ JEBNIĘTE, CHORE, KRETYŃSKIE, POPIERDOLONE, ZŁE, PIŹNIĘTE, CHUJOWE, KUREWSKIE? JAK JA NIE MOGĘ TEGO ZNIEŚĆ! Spokojnie, Zgredkowa!! Dobra, już się opanowuję… Zajebię, zabiję, poćwiartuję, wykurwię, wpierdolę! Padż, opanowałam się na tyle, że nie używam CL xDD Nie, ale no sorry. Gdybym to ja była Samuelem, to porządnie spieprzyłabym im życie!
KOCHAM TEGO BLOGA, LALALALALLA, KOCHAM TEGO BLOGA, LALALALALALALALALALALALALALA! LOVICAM GO CHOLERNIE, SIABADABADABA! <3333333333333333
Twoja stuknięta fanka, która kocha gadać z Tb przez WESZ :D
Zgredkowa
-----------------------
Wiem, że to w chuj niegrzecznie, ale co tam ;p
Zapraszam do mnie na nn i nowego bloga xD
Ellie i Hermiona, one są siebie warte! Obydwie to takie „zrobię to sama! Nie wtrącaj się Malfoy/Zabini!” <- A ja Cię kocham za to, jak je podsumowałaś! To właśnie staram się przekazać przez cały czas i bardzo się cieszę, że mi się udało :3
UsuńI wiesz, idę Cię zaprosić do znajomych. Oczywiście jak znajdę w czeluściach WSZY Twoje nazwisko, bo mi się zapomniało. Imię pamiętam, a nazwiska nie. Wstyd.
W każdym razie dziękuję za te trzy (!) komentarze, śmiałam się prawie cały czas <3
Wiesz co, zmieniam zdanie. Zaproszę Cię do znajomych w następny weekend, bo w ten mam dużo nauki, a jak już zaczniemy gadać, to nie skończymy <3 Także oczekuj w piątek/czwartek zaproszenia ode mnie ;3 I komentuj na WSZY, żebym gdzieś nie zgubiła Twojego nazwiska xd. Mamy btw nową adminkę, już się boję jak to będzie. Nie mamy na WSZY szczęścia do nowych adminów, z 5 próbnych zostaje jeden, a czasem nikt. Taka sytuacja.
Cieszę się, że lubisz Blaise'a i Ellie. Też ich lubię, w końcu to ja ich stworzyłam :3 I mam zamiar rozwijać się z nimi w takim kierunku, żeby zadowolić samą siebie i wszystkich innych.
A co do Hermiony i tego, dlaczego przeprosiła Draco...
Hermiona jest Gryfonką i zależy jej na prawdzie. Chce być bardzo lojalna wobec wszystkich, nawet wieloletniego wroga. W emocjach powiedziała Malfoy'owi wiele słów i nie wie, czy były one prawdziwe. Przeprosiła więc, nie do końca wiedząc, czy ma za co przepraszać i czy Draco rzeczywiście mordował. Jeśli mam być szczera, to ja sama do końca tego nie przemyślałam i nie jestem jednoznacznie przekonana co do tego, czy Draco jest zabójcą, czy nie.
Ale bardzo prawdopodobne jest, że jednak będzie on winny śmierci kilku osób, dla których przygotowuje Pokój Pamięci. Wszystko jednak nie jest jeszcze pewne i pewne jeszcze długo nie będzie.
Dziękuję za komentarz, który jak zawsze poprawia mi humor, choć siedzę nad chemią i biologią :3
Dopiero trafiłam na Twojego bloga i jestem niezmiernie szczęśliwa ,że mogłam przeczytać dotychczasowe rozdziały ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam już tyle blogów Dramione ,iż myślałam ,że ni można wymyślić nic ciekawego piszac Dramione "w szkole" a tutaj taka miła niespodzianka ;]
Bardzo podoba mi się postać Ellie ;) Za to Mike i Nat przyprawiają mnie o dreszcze.
Jestem strasznie ciekawa co to za rodzinkę ma Gabrielle skoro tak ją traktują.
W Twoim opowiadaniu jest wiele tajemnic ,które mnie intrygują.
Wszystko czyta się z przyjemnością.
Nie obraź się ,ale aż trudno uwierzyć ,że gimnazjalistka stworzyła takie piękne opowiadanie dlatego szczerze gratuluję ;*
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;)
http://polecalnia-dhl.blogspot.com/
Twój komentarz jest dla mnie dużą motywacją do pisania i ogromnym kopem do dalszej pracy, ponieważ zawsze miałam i wciąż mam wiele wątpliwości, czy piętnastolatka może napisać historię o czymś, czego nie doświadczyła - o prawdziwej miłości. No i pomińmy już fakt, że jak każda gimnazjalistka (no prawie) jestem niedoświadczona i smarkata ;)
UsuńTakże naprawdę dziękuję :)
Lumossy
Jak zwykle mnie nie zawiodłaś <3 Czy tylko ja się spodziewam, że Nat i Mike zaplanowali tą akcję na Hermionę, czy może każdy się już domyślił i ja jestem tak opóźniona?
OdpowiedzUsuńKocham Twoje opisy, kocham dialogi, kocham wykreowane przez Ciebie postacie. Wszystko ma w sobie tyle humoru, ale jednocześnie umiesz opisać wzruszające i przerażające momenty. Prawdziwy talent! :D
Czekam na rozdział 11. :*
Cave Inimicum
Zapraszam do mnie na rozdział 5:
http://dramione-jestesmy-jednoscia.blogspot.com/
Stawiam, że wszyscy spodziewają się, ze to Hermiona :D Huhu, tym bardziej jestem z siebie dumna, że jeszcze nie puściłam farby i nie wyjawiłam, kto to tak naprawdę jest!
UsuńDziękuję za komentarz :D
Lumossy
Fajny rozdzial
OdpowiedzUsuńA to mój blog dopiero zaczynam
dramione-draco-miona.blogspot.com
Boże. Pobiłam chyba swój rekord spóźniania się z komentarzem… Jeszcze nigdy tak nie nawilałam. NIGDY. A najgorsze jest to, że ja przeczytałam ten rozdział wieki temu, a dopiero po tylu tygodniach komentuje. Mój poziom lenistwa już dawno osiągnął poziom zaburzenia osobowości. A w tym rozdziale było tyle Blaise’ a! Tyle Blaise’ a i tyle materiału KąCiK jArANiA z bOskIeGo BleJzIeGo. Taaa… Też siebie nie rozumiem. A cały czas odkładam tę wizytę u egzorcysty, ehh…
OdpowiedzUsuńW każdym bądź razie, zakładając, że wybaczasz mi ten niegodziwy uczenek, jakim jest zwlekanie z komentowaniem twojego boskiego opka, a co za tym idzie, karmienia pisarza, bo komentarze to najlepsza karma świata, przejdę do tego co chciałabym powiedzieć, a więc *odchrząka*:
Ogólnie rozdzialik strasznie trzymający w napięciu, jak przeczytałam początkową scenę Samuel i Blejzi to miałam już nadzieję, że wyjaśni się kim jest ta laska, którą goryle chcą zniszczyć. A ty tak wszystko zbajerowałaś, że niby Blejzi się dowiedział i że się wydało, ale my wciąż wychodzimy z siebie, kim jest ta osoba. Ale wiesz co? To dobrze. Strasznie lubię podkładanie wskazówek i wyjaśnienie ich rozdział poźniej… I w ogóle lubię tkaie akcje jak z tym kominkiem- niby już wie, ale czytelnik jeszcze nie. Dzięki temu mogę ruszyć szare komórki i sprawdzić, czy wieloletnia lektura i seans Sherlocka Holmesa zakorzewił u mnie coś z detektywa (pewnie nie). I ja wytypowałam kilka typów:
MOJE TYPY (wszystkie dziewczyny w opku):
a) Hermiona
b) Ginny
c) Gabrielle
d) Luna
e) Ellie
CO WIEMY O POSTACI?
a) Jest bliska Harry' emu (Gabrielle, Ginny, Hermiona, Luna)
b) Blejzi się przeraził, kiedy dowiedział się o kogo chodzi, ale jednak nie zwariował (tak więc to na pewno nie JA [skoro będę w tej twojej miniaturce, to pewnie gdzieś się po Hogwarcie kręcę, no nie? ;>] ani nie Ellie.
c) Matka jej nienawidzi (tutaj możemy skreślić Ginny, bo Molly raczej nie ma takich popędów, żeby zabić swoją córeczkę… chociaż to byłoby niezłe *śmiech psychola* no i Lunę, bo jej matka nie żyje. Powiedziałabym, że pasuje Ellie, no ale Bellatrix też nie żyje, a zresztą punkt góra Blejzi nie zwariował. A więc drogą dedukcji zostaje Gabrielle i Hermiona, a w sumie jestem bardziej za Gabrielle, bo matka faktycznie jej nienawidzi, z tego co mówiła Nadine, a gdyby chodizło o Mionę to chyba by się bardziej Blajzi przejął.
No tak… ale jest jeszcze ta rozmowa na koniec… Oni rozmawiali o kimś, kto zlecił im te… bójki (pisze to z braku innego wartościowego słowa), ale też o dwóch dziewczynach. O tej, o którą chodzi i o drugą, którą pobili, bo napyskowała. Wiemy, że napyskowała im Gabrielle, a więc to może jednak nie chodzić o nią… to może być w sumie Mionka, ale z drugiej strony jak już pisałam, Blejzi by się naprawdę przejął. Ehh… Chyba zgłupiałam już do reszty.
W każdym bądź razie mimo ostatniego fragmentu obstawiam Gabrielle.
Skoro doszłam do tematu tego faceta/facetki/faceta w rodzaju nijakim dla którego pracuje Nat i Mike. A Dracze gadał, że nie są typami, którzy snuja wielomiesięczne intrygi… no to się chłopak rozczarował. Strasznie ciekawi mnie ten wątek, ale póki co się zamykam, bo muszę przejść do tego, na co wszyscy czekamy.
*fanfary*
KąCiK jAraNiA siĘ z bOsKieGo BleJzieGo.
UsuńWiesz co, dzisiaj ten rozdział był Blejziego- nie powiem, jak zwykle, ale tym razem NAPRAWDĘ, NAPRAWDĘ mnie zniszczył. Uwilebiam go w duecie ze mną/Hermioną/Ellie/Draco, dlatego też padłam na wielkiej scenie z rozpierniczeniem całego regału z eliksirami. Po prostu… gdybyś mnie w tamtym momencie widziała, taką CAŁĄ CZERWONĄ ze śmiechu, CAŁĄ CZERWONĄ to byś uciekła z wrzaskiem. Nie przesadzam.
Oprócz tego ten (nie)poważny kontant fizyczny z Ellie… mimo że jestem o niego szalenie zazdrosna, to i tak sama miałam błogi uśmiech… Nie potrafię nie cieszyć się z jego szczęścia. Niech ma miłość pozostanie platniczna- najważniejsze jest, żeby Blejzi był hepi.
Te zwolnienia akcji były NIEZIEMSKIE. Mówię o tym rozpierniczeniu regału (to było boskie) wyobrażam sobie fejsy szóstorocznych hhahaahhahah. A Dracze jak do Slimika, że ot sprawy wychowawcze to po prostu… Spadłam z łóżka… naprawdę spadłam, ale dzisiaj rano, kiedy sobie o tym przypomniałam xD.
A potem wielka scena z książkami i glebą… To musiał być widok… A biedny Dracze znowu się wkurzył, znowu się zdenerował tak bardzo na Blejziego, że nie mogłam wytrzymać ze śmiechu. Znaczy się, ja go kocham, ale on jest taki zabawny w tym swoim gniewie, że… po prostu to jest nie do opisania.
No i tradycyjnie na koniec Dramione- HERMI go przeprosiła. PRZE-PRO-SI-ŁA. A to aż go wbiło w fotel. Wydaje mi się, że to taka podwalina ich nowej, lepszej relacji. Od nich zawsze capi chemią, chyba najbardziej ze wszytskich par, ale ten fragment był naprawdę przesłodki. Liczę na jakiś nagły zwrot akcji, na przykład powtórka z rozryki (berka) i to Dracze wpadnie na Hermione… No, ale tamci mogą się pocałować xD.
No i Ron się zakochał! Kim jest ta szczęściara/ofiara (niepotrzebne [pierwsze] skreślić)? Ja obstawiam Pansy, ale to już pisałam ;>/
Okej, muszę już lecieć kończyć plakat z okazji Dnia Wolności (zieeeew) i uczyć się o Janie Pawle II (zieeeeew) i powtarzać coś o genetyce (zieeew) i zapisywać ciekawostki na konkurs o krajach anglojęzycznych (zieeeew)… Maj. Maj, maj, maj. Nienawidzę maja. Jest taka piękna pogoda, a ty musisz zakuwać ehh…
Dobra, kończę moje gorzkie żale,
Pozdro :* (aaaaaah, te mugolskie odzywki, których uczy Blejziego Ellie xD)
3maj się :*
WEEEEENIIICZY :*
Abigail
Spóżniona. Jak zawsze.
PS. Wybacz krótki komentarz :c.
Super rozdział ;)
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział <3 <3
OdpowiedzUsuń