niedziela, 29 września 2013

Rozdział 2 - Nieestetyczna panna Black

Naj­lep­szym przy­jacielem jest ten, 
kto nie py­tając o powód smut­ku, 
pot­ra­fi spra­wić, 
że znów wra­ca radość. 

- Nie, Harry, ale tak serio – powiedziała po dłuższej chwili, którą spędzili wspólnie łaskocząc się gdzie popadnie. – Naprawdę zostałam mianowana prefekt naczelną?
- Tak – przyjaciel poprawił okulary i usiadł na podłodze, opierając się o drzwi.
- Ale... Kto ci to powiedział?
- McGonnagal.
- Ale… Ale Harry, ja nie wiem czy wrócę…
- Wiem – odparł poważnie Potter i zapatrzył się na herb Gryffindoru wiszący naprzeciwko. – Słuchaj, zrobisz jak uważasz, ale… Ale tak właściwie, to ja i tak wiem, że pewnie będziesz wolała teraz zostać na siódmy rok, nawet jeśli nie zdążysz znaleźć rodziców.
- Tak – szepnęła Hermiona, patrząc w podłogę.
Harry patrzył na nią uważnie.
- No bo widzisz – próbowała się tłumaczyć. – Oni są dla mnie najważniejsi, ale…
- Ale wiesz, gdzie są, kontrolujesz sytuację. Po prostu zdajesz sobie sprawę, że teraz nie ma większego znaczenia, czy pojedziesz po nich za godzinę, czy za rok. Są bezpieczni. To rozsądek, Hermiono, nie lekkomyślność. Nie miej wyrzutów sumienia i nie tłumacz mi się.
- Ale Harry – Hermiona była bliska łez. – Czy to nie jest samolubne? Wracam dokończyć naukę, zamiast zająć się rodzicami…
- Wiesz, egoizm w stosunku do samego siebie nie jest możliwy. To ty najbardziej cierpisz, gdy ich nie ma, dlatego, że ich pamiętasz, znasz i kochasz. Oni na razie nie zdają sobie z niczego sprawy. To bardzo dzielna i mężna postawa. I trudna.
Teraz Hermiona nie potrafiła już powstrzymać płaczu.
- No, no, no, kochana – powiedział Harry, podszedł do niej i pocałował w policzek. – Teraz już ci nie pomogę. Muszę coś załatwić, dokończ jedzenie.
- Chyba nie idziesz… Zabić Rona?!  - Hermiona była naprawdę przerażona. – Harry, nie rób tego, to zły pomysł…
Roześmiał się tylko i pokręcił głową.
- Spokojnie, nikt dzisiaj nie zginie. Idę w zupełnie innym celu.

piątek, 13 września 2013

Rozdział 1 - Mdlejąca prefekt naczelna

Sko­ro nie można się cofnąć,
 trze­ba zna­leźć naj­lep­szy sposób,
 by pójść naprzód. 

- Naprawdę, Hermiono… Tak mi przykro…
- Nic się nie stało.
- Przecież oboje wiemy, że jest inaczej… Ja przepraszam, ale… Musimy… musimy zerwać…
Letni dzień. Zaledwie dwa miesiące minęły od decydującej bitwy o Hogwart, w której Harry Potter pokonał Voldemorta, ratując tym samym całą społeczność czarodziejów od niegodziwego losu. Jak wiele wydarzyło się od tamtego czasu!  Hermiona pokręciła głową na to wspomnienie i westchnęła ciężko.
- Ron, myślę, że po raz pierwszy od czasu, gdy zaczęliśmy się spotykać mówisz z sensem.
Popatrzył na nią spod przymkniętych powiek, a potem natychmiast spuścił wzrok na podłogę.
Stali w opuszczonej i nieodnowionej jeszcze po bitwie klasie. Hermiona opierała się ramieniem o framugę wielkich okiennic i spoglądała tęsknie na hogwarckie błonia, lśniące w plasku sierpniowego słońca. Ron stał przed nią, zakłopotany i dziwnie smutny.
- Boję się, że to może być koniec naszej przyjaźni – powiedział po dłuższej chwili milczenia, a w jego głosie Hermiona wyczuła strach.
- Posłuchaj Ron – powiedziała, odrywając na chwilę wzrok od okna i patrząc mu w oczy. – Jeśli kiedykolwiek naprawdę się przyjaźniliśmy…
- Wiem, co chcesz powiedzieć, Hermiono. Ale ja zachowałem się jak świnia i nie wiem, czy po czymś takim przyjaźń nadal jest możliwa.
- Cóż, jeśli sam uważasz, że nie jesteś wart mojego przebaczenia…
- To nie tak! – zaprzeczył od razu chłopak, podskakując gwałtownie. – Ja mam nadzieję, że mi wybaczysz, niczego tak bardzo nie pragnę!
- W takim razie daj mi trochę czasu, dobrze? – zapytała, a jej spojrzenie ponownie otuliło błonia. – Ron, tego nie da się tak z dnia na dzień zapomnieć.
Chłopak przyglądał jej się chwilę, a potem westchnął, podszedł do niej i pocałował w policzek.
- Będę czekał, Hermiono – powiedział i po chwili zniknął w drzwiach.

wtorek, 3 września 2013

Prolog

Wojna zmieniła wszystko.
Z dnia na dzień cały jej świat wywrócił się do góry nogami.
Niemal wszystko, co zbudowała, runęło jak domek z kart.
Starała się ukryć smutek i samotność pod maską szczęścia...
Ale nie umiała. Bezsilność i żal buchały z niej niczym ogień.
A ona nie mogła znaleźć wody, by go ugasić.