czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 12 - W Zakazanym Lesie

W poprzednim rozdziale: Flirty itd. Dwie istotne sprawy: Hermiona myśli, że Draco jest zamieszany w plan skrzywdzenia Gryfonek, a tymczasem on brata się z Potterem, Crowleyem i Zabinim, by dziewczynom ze znienawidzonego domu pomóc. Ironia trochę. A druga ważna kwestia: ktoś porwał Ellie. Co to będzie? Dowiecie się niżej:
PS: ROZDZIAŁ NIESPRAWDZONY.
_________________________
"Lęk oznacza głębokie, mdlące poczucie, że za chwilę stanie się coś strasznego."
Lois Lowry ‘Dawca’

Biały szalik lśnił w bladym świetle księżyca. Hermiona trzymała go w dłoni, kurczowo zaciskając na nim palce.
- To na pewno jej? – zapytał cicho i spokojnie Blaise, podchodząc bliżej.
Hermiona pokiwała głową, a w jej oczach zalśniły łzy. Zacisnęła wargi i jeszcze mocniej chwyciła szalik. Draco wyminął strapionych towarzyszy i podszedł do niej. Spuścił wzrok na jej rękę i kładąc palce na jej palcach, odgiął je delikatnie. Hermiona pozwoliła mu na to, mimo pełnej świadomości tego, kto właśnie trzyma jej dłoń. Draco też przełamał ważne bariery, ale stawka była wysoka. Chodziło o Ellie. Gdy Gryfonka rozluźniła palce, wyjął z jej ręki szalik i obejrzał dokładnie.

niedziela, 24 sierpnia 2014

Miniaturka 2 "Anioł stróż"

Jake Bugg - Broken - polecam włączyć.

Spotkała go, wracając z pracy. Szła właśnie wzdłuż Tamizy, po drugiej stronie rzeki mijając London Eye, a on stał przy murze i zaparłszy się o niego rękoma, wpatrywał się w wodę. Dawno go nie widziała. Zmienił się, włosy mu pociemniały, ale pomimo zarostu wciąż miał w sobie urok platynowego blondyna, którego poznała w szkole. Zawahała się chwilę, ale podeszła i oparła się o mur obok niego. Podniósł głowę i na jej widok w jego zimnych oczach zajaśniały ciepłe iskry. Szybko jednak zgasły.  Uśmiechnęła się i powiedziała cicho:

sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 11 - Konsekwencje podchodów

"Nie wiedziałem, czego pragnę, dopóki nie odkryłem, że mogę to stracić."
Charlaine Harris ‘Martwy aż do zmroku’

Dzień był wyjątkowo paskudny. Z nieba padał obfity deszcz, a Hogwart spowiła jesienna szarość. Hermiona nienawidziła takiej pogody, bo przypominała jej listopadowe dni sprzed lat, zanim dowiedziała się, że jest czarownicą i wyjechała do Hogwartu. 
Rodzice codziennie wstawali koło szóstej, a czasami jeszcze wcześniej. Szykowali śniadanie, jedli je w pośpiechu i zostawiali dla niej kilka kanapek i ciepłe mleko w garnuszku. Ubierali się i wychodzili do gabinetu, znajdującego się w tym samym budynku, by przygotować się na przyjęcie pacjentów. Hermiona budziła się godzinę później w ponurym i pustym domu. Za oknem padał deszcz, gdy jadała sama przy wielkim stole. Nie dosięgała do podłogi i machała nogami w powietrzu, popijając mleko. Czytała książki, by poczuć się choć trochę mniej samotnie, ale zawsze tęskniła za rodzinnymi śniadaniami. 
Kolacja była natomiast u Grangerów wspólnym posiłkiem. Siadali razem i rozmawiali. Roześmiane twarze rodziców nakładających jej jedzenie na talerz i popijających herbatę trwale wyrył się w jej pamięci i był jednym z obrazów, które przywoływała, wyczarowując patronusa. 
Teraz jednak okienna szarość wprawiła ją w ponury nastrój, choć nie było się co dziwić – minęła właśnie połowa października i dni robiły się coraz chłodniejsze, ciemniejsze i nieciekawe. 
A do tego jeszcze Hogsmeade.