niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 4 - Pierwsze romanse Pojednania

Nikt nie pot­ra­fi kłamać,
nikt nie pot­ra­fi nicze­go uk­ryć,
 jeśli pat­rzy ko­muś pros­to w oczy. 
A każda ko­bieta po­siadająca choć od­ro­binę wrażli­wości,
 pot­ra­fi czy­tać z oczu za­kocha­nego mężczyzny. 
Na­wet, jeśli prze­jawy tej miłości by­wają cza­sem absurdalne. 

Blaise leżał sobie właśnie w swoim pięknym, wielkim, puchowym i mięciutkim łóżku w przytulnym dormitorium, w którym to mieszkał sam.
Ach, samotność.
Zabini z reguły nie lubił być z dala od społeczeństwa. Jednak musiał przyznać, że nie tyczyło się to pokoju w Hogwarcie. Cóż za rozkoszna cisza! Cóż za błogość!
Goyle’a nie ma, bo za głupi. Crabbe’a nie ma, bo nie żyje. Co za pech, doprawdy. Wszyscy byli zrozpaczeni, jak umarł, zaiste. A Smoka też nie ma, bo dał się dureń wrobić w pozycję prefekta.
Zabini zachichotał iście diabelnie, popijając jednocześnie ognistą prosto z butelki.
Sam wrąbał kumpla w tę beznadzieją fuchę, ale nie odczuwał wyrzutów sumienia.
Poradzi sobie, nie z takich opresji wychodził. No i bez dwóch zdań – na pewno był ze swej posady zadowolony. To Draco przecież.
- ZABINI! – rozległ się nagle przeraźliwy krzyk. Blaise poderwał się do pozycji siedzącej i chwycił różdżkę.
Drzwi otworzyły się z hukiem i do środka wpadł jak burza czerwony ze złości Malfoy.

***
- Luna… - ciemną ciszę panującą w dormitorium dziewcząt z szóstej klasy w Ravenclawie przerwał szept jednej z jego lokatorek.
- Co? – mruknęła sennie Luna, obracając w dłoni szary przedmiot.
- A co jest z tobą i tym Gryfonem z siódmej?
- A co ma być? – Lovegood odruchowo mocniej zacisnęła pięść.
- No… - zawahała się Krukonka z sąsiedniego łóżka. – Wiesz…
- Właśnie nie bardzo.
- Gadacie ze sobą, szepczecie pokątnie, a jakoś nic…
- Co ty insynuujesz, Jess? – zapytała Luna bardzo spokojnie, ale dłoń, w której zamknęła mały przedmiocik, aż zbielała, tak mocno była zaciśnięta.
- Nic, nic… Po prostu zastanawiam się, jak tak boski chłopak jak Longbottom może zwracać uwagę na tak pomyloną dziewczynę, jak ty.
- Pomylunę, chciałaś powiedzieć – poprawiła ją Luna bez cienia jakichkolwiek emocji.
Jess parsknęła śmiechem.                                               
- Pomylunę. Dokładnie.
- Powiem ci coś – odparła spokojnie Lovegood, siadając w pościeli i patrząc na leżącą na sąsiednim łóżku dziewczynę z wyższością. – Przez całe lata każdy widział w nim śmiesznego chłopaka, fajtłapę i ofiarę, która nie wiadomo co robi w Gryffindorze, znanym przecież z odwagi i męstwa. W dodatku jeszcze brzydkiego i pulchnego chłopaka. A ja wiedziałam, że jest inny. Wierzyłam w niego. Zawsze. A teraz, kiedy wszyscy przekonali się, jaki jest naprawdę, zaczęli go ubóstwiać, lubić i podziwiać. Niemal każda dziewczyna w Hogwarcie modli się, żeby zwrócił na nią uwagę, bo zrobił się nieziemsko przystojny. Ale to ja wiedziałam od początku, jaki jest. I to ja na niego zasługuję. Żadna z was nie ma szans, bo to ja go znam i rozumiem. I jeśli lecisz na niego tylko ze względu na boskie włosy, oczy i klatę, to muszę cię rozczarować, ale nie jesteś jedyna. Za to ja, durna Pomyluna Lovegood tak. Nikt go nie kocha tak, jak ja, bo tylko mi udało się odnaleźć w nim to, co wartościowe - zamilkła, ściskając w dłoni kamień, choć emocje jeszcze w niej buzowały.
Kamień, na którym ktoś wyrył koślawym pismem:
„Dziękuję, że we mnie wierzyłaś,
Dziękuję, że zawsze byłaś przy mnie,
Dziękuję, że jesteś
I że mogę cię kochać.”
***
- Zabini, cholera, daj mi coś mocnego, bo zabiję cię gołymi rękami!
- Spokojnie, Smoczku… Zaraz się coś znajdzie… - Blaise posłusznie wstał i podszedł do barku.
- Nie mów do mnie Smoczku! – ryknął Draco. – Ile razy mam ci to powtarzać!?
- Widzę, że humorek dzisiaj masz perfidnie podły – niewzruszony Zabini buszował w swoim zbiorze alkoholu.
Malfoy nie odpowiedział. Usiadł na jednym z dwóch krzeseł przy biurku Blaise’a i z głuchym jękiem wyciągnął swoje długie nogi na pół dormitorium.
- Co jest, przyjacielu? – zagadnął go Zabini z miną gościnnego gospodarza. – Czyżby ci dokuczał ból nóżek?
- Jakbyś biegł przez pięć pięter, klucząc między Filchem i jego wypchanym kotem też by ci dokuczał.
- A dlaczego biegłeś? – zapytał Blaise, nalewając mu czegoś ciemnego z wysokiej butelki.
- Zaraz ci powiem. Co to?
- Zobaczysz, kochanie – wyszczerzył się Zabini. – To mów.
***
- Ale nie obrażaj, się, no! – krzyknęła Jess, widząc, że Luna ubiera się pospiesznie i wstaje z łóżka, świecąc sobie różdżką.
- Cicho bądź, bo obudzisz Emily i Pauline – pouczyła ją Luna, zakładając buty. – I nie obraziłam się, nie praktykuję takich prostackich zachowań. Idę się się przejść po prostu.
I ruszyła w stronę drzwi, a jej palce wciąż zaciskały się na zimnym kamieniu.
- O północy? – zakpiła Jess.
Luna odwróciła się gwałtownie, trzymając rękę na klamce.
- Jestem przecież Pomyluną, prawda? Mogę chodzić kiedy i gdzie mi się podoba. I bądź ciszej, bo naprawdę obudzisz dziewczyny.
I wyszła, zamykając cicho drzwi.
Odetchnęła lekko, a potem przyspieszyła kroku, przebiegając przez pusty pokój wspólny Krukonów.
Biegła korytarzami, a z każdym krokiem, każdym ruchem oddalała się od tych wszystkich zawistnych ludzi.
Luna Lovegood była tolerancyjna. Bardzo. Ale nienawidziła zawiści.
Nawet nie zauważyła, kiedy znalazła się na dziedzińcu. Zatrzymała się, dysząc lekko.
Otworzyła zaciśniętą dłoń.
Jej oczy mimowolnie napełniły się łzami, kiedy ponownie ujrzała napis, rozgrzewający jej serce, dający otuchę i nadzieję. Przysiadła na ziemi, delektując się ciszą wieczoru.
Co z tego, że było zimno, że wiatr nieprzyjemnie przenikał jej skórę, buszując w płucach.
Co z tego, że gardło zaczęło pobolewać.
Co z tego, że deszcz moczył jej ubranie.
Co z tego, że włosy miała już całkiem mokre.
Było jej dobrze.
Po raz kolejny uświadomiła sobie, jakie ma szczęście. Jak świetnie trafiła.
I nawet nie zauważyła, kiedy jej powieki opadły i zmorzył ją słodki sen.
Luna Lovegood spała na dziedzińcu, wśród deszczu i wichury.
Na siedząco, z podkurczonymi nogami.
Ściskając obiema dłońmi szary kamień.
I przyciskając go do ust.
I tak właśnie zastał ją pewien przystojny chłopak, wybiegający ze szkoły w zawrotnym tempie.
***
- Dobre to – stwierdził Draco, patrząc na trunek z uznaniem. - Masz – dodał. – Czytaj.
Zabini popatrzył na niego podejrzliwie, ale chwycił kartkę papieru podaną mu przez przyjaciela i zaczął czytać.
Szanowny panie Malfoy!
Jako opiekunowie domów zawiadamiamy pana, o rozpoczęciu Wielkiego Pogodzenia Znienawidzonych Domów Slytherina i Gryffindora.
Każdemu uczniowi z owych domów zostanie przydzielony partner z domu przeciwnego, z którym będzie miał za zadanie ściśle współpracować przez cały rok. Ponieważ jest pan prefektem naczelnym, do pana obowiązku należy rozgłoszenie tej wiadomości, za pomocą „Listu do Uczniów” zawartego w załączniku. Proszę go przywiesić w czterech kopiach w widocznych miejscach w pokoju wspólnym. Jest w nich zawarta lista współpracujących.
Pana partnerką będzie oczywiście Hermiona Jean Granger, prefekt naczelna Gryffindoru. Proszę udać się jutro razem z nią do gabinetu Dyrektora Hogwartu na godzinę 19:30 po szczegółowe instrukcje.
Z poważaniem
Profesor Minerwa McGonnagal – opiekun domu Gryffindoru.
Profesor Horacy Slughorn – opiekun domu Slytherinu.

- Ooo, stary – powiedział Blaise ze zrozumieniem, oddając mu list. – Współczuję.
- I to wszystko, co masz do powiedzenia?! – oburzył się Draco.
- Bardzo współczuję?
- Przecież my się z Granger pozabijamy! Jak oni mogli do tego dopuścić!
- Chętnie popatrzę, jak Granger cię zabija – powiedział Blaise z urzeczoną miną.
- Co?! – Draco aż zachłysnął się z oburzenia.
- Zastanawiam się, czy załatwiłaby to szybko – kontynuował swoje przemyślenia Zabini. – Czy też umierałbyś długo, powoli i męczarniach?
- Żartujesz, prawda? – upewnił się Malfoy.
- Raczej to drugie – zdecydował Blaise. – Za bardzo jej dokuczałeś, na pewno nie chciałaby pozbawić cię tych ostatnich, przedagonalnych tortur…
- Na Merlina, Blaise! Co ty powiedziałeś!? – Malfoy zerwał się na równe nogi, przewracają niechcący butelkę z alkoholem, który wylał się na zielony dywan.
- Na Merlina, Draco! – wydarł się Zabini. – Co ty zrobiłeś!?
Draco zamarł, bojąc się poruszyć, aby jeszcze bardziej nie rozjuszyć przyjaciela.
- WYLAŁEŚ ALKOHOL! – zawył Zabini, wymachując groźnie rękoma.
***
- Luna? – szepnął cicho, odgarniając jej włosy z czoła i wtedy jego wzrok spoczął na przedmiocie, który ściskała kurczowo w dłoniach.
Był to ten sam kamień, który ofiarował jej dzisiaj na śniadaniu. Ten, który zebrał z rodzicami podczas ich pierwszych i ostatnich świąt wielkanocnych.
Podczas ich ostatnich wspólnych chwil…
Nie pamiętał swoich rodziców. Za szybko ich stracił. Miał tylko jedno wspomnienie, zakorzenione głęboko, chowane przed światem, z Wielkanocy właśnie… Biegał beztrosko po ogrodzie, potknął się o kamień. Tata podniósł go, coś mu powiedział. Był za mały, by wszystko zrozumieć… Jedynie słowa „Kiedy się potkniesz, wstań i otocz opieką to, co przeszkodziło ci w pójściu dalej” utrwaliły mu się w pamięci na zawsze.
Właśnie dlatego kamień, który zaciskała teraz w dłoniach śliczna Krukonka był dla niego taki ważny. Wyrył na nim słowa, które podyktowało mi nie tylko serce i wspomnienia, ale i rozsądek, mówiący wyraźnie: Kuj żelazo póki gorące! – i ofiarował dziewczynie, na której mu zależało.
A ona teraz siedzi pośrodku dziedzińca, pośród deszczu i wichury przyciskając go do ust. Na pewno jej zimno. Na pewno jest przemoknięta…
Neville drgnął, otrzeźwiony tą oczywistością, po czym wziął Lunę na ręce i ruszył w stronę Pokoju Życzeń.
***
Malfoy został zmuszony do natychmiastowego opuszczenia dormitorium Blaise’a. Powszechnie było wiadome, że nic dla Zabiniego nie jest ważniejsze niż mocny trunek, więc nawet Draco nie miał szans w tej nierównej jakże walce.
Zabrał list i wyszedł, mając cichą nadzieję, że przyjacielowi jutro przejdzie i będą mogli dokończyć rozmowę. Zatrzymał się w pokoju wspólnym Slytherinu i, po namyśle co prawda i z niechęcią, ale jednak porozwieszał listę współpracujących i plakaty informujące o nowym „genialnym” pomyśle McGonnagal i Slughorna.
A potem szybko uciekł z miejsca zdarzenia, bojąc się, że ktoś go zobaczy.
Dawał głowę, że ani Ślizgoni, ani Gryfoni nie będą zachwyceni szlachetną ideą pogodzenia zwaśnionych domów.
***
Otworzyła oczy i zlustrowała pomieszczenie wzrokiem.
- Neville! – powiedziała, siadając w pościeli. – Ale fajnie.
Pokręcił głową, przyzwyczajony do takiego zachowania Krukonki. Dla niej nic nie było dziwne. Nawet fakt, że choć przed chwilą siedziała całkiem mokra na dworze, teraz leży w miękkiej pościeli.
- Chcesz herbaty? – zapytał, podając jej kubek.
- Wziąłeś z kuchni? – zapytała biorąc łyk. – Pyszna.
- Dlaczego byłaś na dziedzińcu? – musiał to wiedzieć.
- Bo nie mogłam zasnąć – odparła z prostotą, a potem zrobiła przerażoną minę. – Kamień!
- Spokojnie, mam go – uspokoił ją Neville.
- Merlinie… Jak dobrze… - Lunie wyraźnie ulżyło.
- Zależy ci na nim?
Podniosła na niego swoje duże oczy.
- Jeśli jest dla ciebie ważny, to dla mnie też.
- Ty jesteś dla mnie ważna – powiedział bardzo poważnie Neville, chwytając jej dłoń i siadając na skraju łóżka.
- Wiem – szepnęła, zatapiając się w jego tęczówkach. – Ty dla mnie też. Bardzo.
- Jak nikt inny…?
- Jak nikt inny.
Dotknął delikatnie jej koniuszka nosa swoim. Patrzyli sobie w oczy, a potem zupełnie nagle poczuł jej słodkie wargi na swoich. Natychmiast wplótł palce w jej miękkie włosy i zaczął oddawać pocałunek, pogłębiając go odrobinę. Wiedział, że i ona całowała się pierwszy raz, ale musiał przyznać, że robiła to niesamowicie…
Kiedy oderwali się od siebie nie wiedział, czy minęło kilka sekund, minut czy też dni. Uśmiechnęła się do niego w sposób zarezerwowany  tylko dla niektórych. Wiedział to. Dlatego bez zastanowienia szepnął:
- Jeśli chcesz… To możemy zacząć zupełnie coś nowego… Razem.
Wytrzeszczyła na niego swoje wielkie oczy, a potem ponownie pocałowała. Tym razem zachłannie, gorąco i niecierpliwie.
***
Było po północy, gdy Ellie wyszła z dormitorium Hermiony. Biedna Gryfonka załamała się zupełnie na wieść o tym, że przez następny rok ma ściśle współpracować z Malfoy’em i nie pocieszył jej nawet fakt, że patrole odbywają przecież we dwie.
Ellie musiała przyznać, że sytuacja między tą dwójką wygląda po prostu beznadziejnie. Wczoraj, dopóki Hermiona nie przerwała im rozmowy, dowiedziała się całkiem sporo o relacjach ich łączących. Wiedziała już wszystko i tak naprawdę dopiero teraz miała prawo się przyjaźnić z Hermioną – tak do tego podchodziła. Teraz, gdy wie już wszystko o jej upokorzeniach, porażkach i przykrościach. Bo kto jak kto, ale w tych dziedzinach Malfoy mógł jej pomóc. Świetnie wiedział, kiedy płakała, była upokorzona i smutna – bo to wszystko zawdzięczała głównie jemu.
Brzydziła się zachowaniem kuzyna. Tyle czasu żyła w przekonaniu, że jest inny niż jego psychiczny tatuś. Że jest jak Narcyza – dobry, tolerancyjny i współczujący. A on przez te wszystkie lata upokarzał i doprowadzał Hermionę do łez – tylko dlatego, że jej rodzice byli mugolami.
Pamiętała ich spotkania u cioci Andromedy. Wspólne zabawy, chowanego, berek. Takie normalne i zwyczajne, bez magii i różdżek. Wycieczki do lasu, obserwowanie przyrody. Wtedy wydawało jej się, że zna prawdziwego Draco – troskliwego, czułego, wesołego i roześmianego.
Czy to wszystko, co o nim wiedziała i myślała było tylko kłamstwem? Czy ten miły chłopczyk, jej kuzyn, po wspólnym ratowaniu ptaszka, który wypadł z gniazda, wracał do Hogwartu i tak po prostu krzywdził Hermionę?
Wielokrotnie zastanawiała się, gdzie wtedy była, dlaczego nie miała o tym pojęcia. Uczęszczali przecież do tej samej szkoły – a w Hogwarcie wszyscy wiedzieli, że Draco Malfoy nienawidzi Hermiony Granger.
Owszem, poszła do Hogwartu pod innym nazwiskiem, zupełnie przeciwnym do nazwiska jej matki – White. Rzadko wychodziła z dormitorium, zgadza się. Dla bezpieczeństwa nie zamieniała nigdy z kuzynem ani słowa, racja. Ale dlaczego nic nie wiedziała?
Czyżby przez tę tragedię, która ją spotkała, zamknęła się zupełnie na świat? Doświadczyła największego z możliwych cierpień – odrzucenia. I to przez matkę, która jest dla innych najważniejszą osobą na świecie. Czy naprawdę przez to nieopisane i pozornie niewidoczne rany żyła w swoim świecie, ignorując innych?
Przecież zawsze wydawało jej się, że jest otwarta na świat i na ludzi. Że umie się z nimi dogadać, łatwo zawiera kontakty. Czy to były tylko pozory? Czy w rzeczywistości jest zupełnie inna – zamknięta w sobie, skryta i nieufna?
Tak. Taka właśnie była.
Otworzyła drzwi do swojego dormitorium i rzuciła się bez słowa na pokryte niebieską narzutą łóżko. Wtuliła twarz w poduszkę i odetchnęła głęboko.
Potrzebuje pomocy. Ona, silna, wytrwała i zahartowana Ellie nie da rady sama.
Nie wiedziała tylko, czy istnieje na tym świecie osoba, która powie jej, dlaczego wciąż nie może sobie poradzić z przeszłością.
***
Biegł po korytarzu na pierwszym piętrze, zastanawiając się jakim cudem ma wytrzymać z Granger cały rok i kto też wpadł na ten genialny pomysł.
Nogi trochę odmawiały mu posłuszeństwa. Musiał przyznać, że przez wojnę znacznie stracił formę. Przeklął pod nosem i obiecał sobie, że od jutra zacznie biegać, po czym stanął, aby odpocząć.
Odetchnął głęboko, aby wyrównać oddech, wymyślając się w myślach za formę godną Granger albo innego Weasley’a i ruszył wolnym krokiem w głąb korytarza.
I wtedy ujrzał wpatrzone w siebie wielkie, zielone ślepia.
***
Hermiona Granger pogrążyła się w długiej rozpaczy, gdy dowiedziała się z kim ma współpracować. A w dodatku jeszcze niezwykle silnej i traumatycznej. Sto razy bardziej wolałaby już mieć z Malfoy’em te przeklęte dyżury, ale współpraca z nim dzień w dzień przez dziesięć miesięcy?
- Zgon – podsumowała uroczyście Ellie, wysłuchując żalów i skarg przyjaciółki.
Hermiona zaczęła się wtedy głośno zastanawiać, nad samobójstwem, ale Krukonka odwiodła ją od tej myśli, całkiem trzeźwo stwierdzając, że szkoda życia na Malfoy’a i że musi to przetrzymać.
A potem, żeby już tak trzeźwo nie było, przyniosła Ognistą Whisky i wypiły po łyku, ale większej ochoty na alkohol nie miały, więc po prostu siedziały, każda zatopiona w swoich myślach.
Kiedy po kilku godzinach Ellie opuściła dormitorium Gryfonki, Hermiona stwierdziła, że nie może tu dłużej zostać, bo po prostu oszaleje. Wstała więc, wzięła różdżkę i postanowiła przejść się po zamku.
***
Zielone ślepia wpatrywały się w niego przenikliwie.
Rozpoznał w nich kotkę Filcha, stwierdził więc, że należy wiać. Zrobił energiczny w tył zwrot i stanął twarzą w twarz ze zgorzkniałym woźnym.
- Proszę, proszę, proszę – Filch parsknął wymuszonym śmiechem, owiewając twarz Dracona obrzydliwym smrodem wydobywającym się z jego otworu gębowego. Skrzywił się i odruchowo zaczął cofać.
- Pan Malfoy – kontynuował woźny z perfidnym uśmieszkiem. – Prefekt, a po nocy się włóczy. Za mną proszę!
- Co? – zapytał zdezorientowany Draco, mrugając energicznie oczami. – A, że niby szlaban? Jestem prefektem, mam patrol…
- Ha! – uradował się Filch. – Patrole zaczynają się od jutra!
- Ale postanowiłem zacząć od dzisiaj – odparł Malfoy z pozornie niewinną miną.
- Dobra, dobra. Pójdziesz ze mną, cwaniaczku.
Draco spuścił ręce wzdłuż ciała, westchnął i powlókł się za woźnym.
Nie wiedział, że całą scenę śledziła para dużych, miodowych oczu.
***
Hermiona aż zagotowała się ze złości, kiedy zobaczyła Malfoy’a z Filchem. Dał się dupek złapać. I to akurat teraz, kiedy mają współpracować! Na pewno dostanie szlaban i tyle będzie z ich cudnej współpracy. Jak zawsze skończy się tak, że to ona będzie musiała wszystko zrobić! O nie, nie może do tego dopuścić!
Zachichotała złowróżbnie, po czym zaczęła się skradać na dwoma postaciami znikającymi za rogiem.
***
Co za idiota z tego Smoka.
Blaise bardzo się na nim zawiódł.
Żeby rozlewać alkohol!
Trzeba przyznać – zepsuł się chłopak po wojnie.
Ale jeszcze nic straconego.
Zrobi się imprezę.
Zaprosi się Smoka.
Upije się go.
I będzie jak dawniej.
No to teraz tylko trzeba go znaleźć.
Zabini wyrusza na łowy.
***
Straciła ich z oczu!
Pobiegła jednym z korytarzy, ale bez skutku.
Nie było ich.
I teraz nie dowie się, jaką karę dostanie ten skończony dupek, Malfoy. A na pewno szlaban. Pytanie tylko, na jak długo.
Syknęła ze złości, po czym odwróciła się i pognała w stronę dormitorium prefektów.
Ale nie dobiegła nawet na schody.
Ktoś wpadł na nią z wielkim impetem, sprawiając, że straciła równowagę i upadła na ziemię, a wraz z nią…
***
- Granger?! – zszokowany Zabini potarł oczy w niedowierzaniu, ale potem, jak na gentelmana przystało, zerwał się błyskawicznie i ziemi i pomógł dziewczynie wstać.
- Dzięki – mruknęła.
- Co ty tu robisz o tej porze? – spytał podejrzliwie.
- A ty? – zapytała, otrzepując spodnie z kurzu pokrywającego podłogę.
- Szukam Smoczka.
Popatrzyła na niego podejrzliwie.
- Po cholerę ci smoczek, Zabini? Masz dziecko?
- Co? – zapytał Blaise totalnie zbity z tropu. – Z kim?
- To ja się pytam z kim.
- Ale ja nie wiem – rozłożył ręce w geście bezradności, po czym omiótł ją czujnym spojrzeniem. – Bo chyba nie z tobą, co nie? Nie pamiętam, żebyśmy…
- O czym ty gadasz?! – zirytowała się Hermiona.
- O sek…
- Zamknij się. O czym mówiłeś wcześniej?
- O Smoczku.
- Właśnie – ucieszyła się Hermiona. – To po co ci smoczek?
- To mój przyjaciel, kobieto – wyjaśnił pobłażliwie Zabini.
- Przyjaźnisz się ze smoczkiem?
- Z Dracusiem. Tak – pokiwał energicznie głową.
Hermiona otworzyła usta i zagapiła się na niego mało inteligentnie. Zniecierpliwił się, choć tak naprawdę miał ochotę roześmiać się i śmiać aż do utraty oddechu.
- A powiadają, że jesteś taka mądra Granger. Druga Rovena. Obudź się dziewczyno. Szukam Draco.
- Też go szukam – mruknęła.
- Co? – Blaise’a ponownie zatkało. – Ale ty Granger wiesz, że on cię nie znosi?
- Tak, też go nie znoszę – odparła błyskawicznie. – Ale właśnie zarobił szlaban, a przecież…
- Ten dureń zarobił szlaban?
- Tak!
- Co za debil – wywarczał Zabini.
Hermiona, ucieszona, że Ślizgon podziela jej zdanie, dodała szybko:
- Dokładnie! Jak mógł tak się wkopać teraz, kiedy jest prefektem i to w dodatku naczelnym. No jeszcze ze mną współpracuje!
- Nie, jak mógł się tak wkopać teraz, kiedy robię imprezę i zamierzam go upić!
Hermiona zmarszczyła zabawnie nos i powiedziała:
- Zabini.
- Granger.
- Zabini.
- Hermiona.
- Zab… Co?
- Jestem Blaise – wyciągnął do niej rękę. – Blaise Zabini. Pani mnie jeszcze nie zna chyba.
Popatrzyła na niego podejrzliwie.
- No Hermionko. Podaj mi rękę. Poznajmy się. Czy ja ci kiedykolwiek coś zrobiłem?
- Ty akurat nie… - powiedziała ostrożnie Hermiona.
- No widzisz – ucieszył się Zabini. – To poznajmy się. Ja osobiście nie mam nic przeciwko przyjacielskim stosunkom między nami.
- W sumie – stwierdziła Hermiona po długim namyśle. – To rzeczywiście. Ty nigdy mnie nie obraziłeś. To cześć – uścisnęła jego dłoń. – Jestem Hermiona.
- Dlaczego takie piękne dziewczę jak ty chodzi po nocy po korytarzach tego ponurego zamczyska? – zapytał Zabini, przymykając powieki.
- Bo szukam Malfoy’a, już ci powiedziałam.
- Też go szukam – ucieszył się Blaise. – Nie wiem, czy wiesz – dodał konspiracyjnym tonem, pochylając się nad nią. – Ale mnie i Smoka łączy coś więcej niż przyjaźń…
- Jasne – mruknęła Hermiona, patrząc na niego z politowaniem.
- Zakochaliśmy się w sobie od pierwszego wejrzenia…
- Intersujące – powiedziała bez zainteresowania.
- Ha! – powiedział Blaise. – Podobasz mi się Hermionko!
Szczęka dziewczyny automatycznie powędrowała w dół, a jej właścicielka miała niemałe problemy z doprowadzeniem jej do normalnej pozycji. Kiedy jej się udało, powiedziała dziwnym głosem:
- Wiesz, Zab… Blaise. Gadasz straszne bzdury już od kwadransa, w dodatku bez ładu i składu. Pogubiłam się trochę. Wolniej. Od początku. I na poważnie.
- Ja nigdy nie jestem poważny Hermionko. Kobiety na to lecą.
- No to ja nie jestem kobietą – mruknęła Hermiona pod nosem.
- Nie zgodzę się – zaoponował żywo Blaise. Uwielbiał prawić kobietom komplementy. – Uważam, że twoje nogi i… - zaciął się. - Inne części ciała… - wybrnął dyplomatycznie, przyglądając się jednak owym „innym częściom” nazbyt intensywnie. – Wskazują bezsprzecznie, że jesteś kobietą.
- Jeśli to miał być komplement, Blaise – Hermiona parsknęła śmiechem. – To ci wyszedł.
- Wszystko mi wychodzi, Hermionko – ukłonił się szarmancko.
- To może poszukamy Malfoy’a? Miałam go opieprzyć… - przypomniała Gryfonka.
- Racja – przyznał natychmiast Blaise. – Chodźmy wręcz do siedziby tego zgrzybiałego grzyba, to jest Filcha.
- Nie dajmy się przyłapać, dobrze?
- Ze mną nic ci nie grozi – Zabini obdarzył ją uśmiechem numer trzy, ofiarując jej jednocześnie swoje silne ramię. – Pójdźmy, Hermionko, pójdźmy.
… I tak właśnie, idących w najlepsze ramię w ramię, śmiejących się i przekomarzających, zastał ich Draco.
***
- Zabini?! Granger?! Co to ma  być?
- Romans – odparł natychmiast Blaise, puszczając Hermionie oczko i całując ją w policzek. Instynktownie wyczuła, że ma się nie odzywać i pozwolić sympatycznemu Ślizgonowi zagrać pierwsze skrzypce. Stała więc obok niego z niewzruszoną miną, od czasu do czasu pozwalając sobie na lekki uśmiech.
- Nie, nie, nie – Malfoy pokręcił głową, potrząsając przed nosem Zabiniego palcem wskazującym. – Nie ze mną te numery, Diable…
- Sugerujesz, że kłamię? – zapytał Blaise z prawdziwie zbolałą miną. – Jak możesz robić mi to po tylu latach wiernej przyjaźni?
- Po tylu latach wiernej przyjaźni, Zabini, to ja wiem kiedy wciskasz mi kity.
- Bądź poważny – Blaise zamachał rękoma w bliżej nieokreślonym geście. – Czy ta oto obecna to śliczna Gryfonka szłaby sobie ze mną spokojnie pod rękę, gdyby nie łączyły nas bliższe STOSUNKI?
- Warto dodać – odważyła się odezwać Hermiona, uśmiechając się kpiąco. – Że nie przywaliłam mu, kiedy powiedział, że mamy romans.
Zabini popatrzył na nią z dumą.
- Otóż to – powiedział, przygarniając Hermionę ramieniem, a ta uśmiechnęła się, zadowolona, że wrabiają Malfoy’a.
- Nie wierzę wam… - zdecydował mało pewnie Draco, kręcąc głową. – To niemożliwie…
- Wszystko jest możliwe, Malfoy – Hermiona zaśmiała się wrednie.
- Jak to mówią, tylko ty możesz uczynić niemożliwe możliwym – Gryfonka poczuła, że Blaise aż się trzęsie, pohamowując śmiech. Szczerze mówiąc, sama miała ochotę roześmiać się wrednemu arystokracie w twarz, za dobrze się jednak bawiła, żeby teraz to przerwać. Uśmiechnęła się perfidnie i cmoknęła Zabiniego w policzek, mówiąc jednocześnie:
- Blaise, to ja już pójdę. Porozmawiaj sobie ze swoim – rzuciła nieprzyjazne spojrzenie Malfoy’owi. – Przyjacielem.
***
- O tak, porozmawiamy sobie, Blaise – powiedział Draco lodowatym tonem.
- Ale to nie teraz, kochany – Zabini pokręcił głową z prawdziwym smutkiem wypisanym na twarzy. – Muszę odprowadzić Hermionkę do dormitorium. Taki mam obowiązek…
- Co ty pieprzysz, Zabini?! – Draco tracił powoli cierpliwość.
- Ajajaj! – Blaise skrzywił się ze współczuciem – Nie bądź zazdrosny, Smoczusiu. Ciebie kocham, ale jako przyjaciela. Nic więcej między nami nie będzie, musisz się z tym pogodzić.
Gdyby spojrzenie mogło zabijać, Zabini leżałby właśnie martwy, ze sztyletem wbitym prosto w gadatliwą szczękę.
- Niech idzie z nami – zaproponowała niechętnie Granger. – Przypilnujemy go, żeby znowu szlabanu nie dostał.
- Wyśmienity pomysł – zgodził się natychmiast Blaise. – Przy okazji możesz mi wyjaśnić, dlaczego ten śmierdzący staruch cię przyłapał, przyjacielu. Jestem niezmiernie ciekaw.
Draco wzniósł oczy do nieba, licząc w myślach do dwudziestu (do dziesięciu nie wystarczyło) i powędrował za przyjacielem i nieznośną Gryfonką.
***
Przyjemnie było wrabiać Malfoy’a. A jeszcze przyjemniej patrzeć, jak naiwnie się nabiera i wścieka. Nic dziwnego. Hermiona też by się zdenerwowała, gdyby jej najlepsza przyjaciółka związała się ze Ślizgonem.
Tolerancja tolerancją. Szacunek szacunkiem.
Ale Ślizgon Ślizgonem i Gryfonka Gryfonką.
Amen.
***
Obserwował ten cały cyrk pomiędzy Granger i Zabinim z niemałym niesmakiem. Nie miał pojęcia,  co tu się działo, ale obiecał sobie, że się dowie. Blaise miałby mieć romans z tą nędzną szlamą? Nonsens.
Co prawda, zauważył, że przyjaciel zmienił stosunek do osób brudnej krwi czy też mugoli, no ale bez przesady – żeby od razu mieć z nimi romans?
Wkurzony wyprzedził konwersujących szeptem rzekomych zakochanych i szybkim krokiem wszedł do pokoju wspólnego prefektów, by po chwili znaleźć się w swoim cichym i spokojnym dormitorium.
Zamknął kopniakiem drzwi, żeby tę ciszę trochę zniwelować, a potem rzucił się na łóżko i patrząc na godło Slytherinu wymyślał coraz to lepsze sposoby zamordowania przyjaciela.
***
Było chwilę przed północą, kiedy pewien chłopak wszedł do dormitorium, które dzielił z kolegami z roku. Wszyscy już spali, słyszał ich równe oddechy.
Ciemność.
Przeklął pod nosem i niepewnie ruszył na przód.
Oczywiście natychmiast się potknął o porozwalane ciuchy jednego z kumpli.
Znowu przeklął, ale tym razem już nie pod nosem, zbierając się jednocześnie z podłogi. Wyciągnął różdżkę i mruknąwszy: „Lumos”, popatrzył o co się potknął.
Jęknął z rozpaczy, zobaczywszy brudną zapewne dolną część bielizny Nata. Obiecał sobie, że jutro porządnie go za to obsztorcuje. Co to za zwyczaj trzymania majtek na podłodze! Nieświeżych w dodatku. Pokręcił głową i już chciał pójść dalej, gdy jego uwagę przykuła kartka leżąca nieopodal.
Schylił się po nią i od razu poznał pismo Mike’a. Tak niechlujnie ze znanych mu osób pisał tylko on. Nat bowiem był perfekcjonistą i żadna z liter przez niego napisanych nigdy nie wykroczyła poza wyznaczone linie.
Chłopak potrząsnął lekko różdżką, w nadziei, że da mu więcej światła i postarał się odczytać hieroglify, które powszechnie były uważane za pismo Mike’a.
Zmrużył oczy i jego ciało przeszyły mimowolne dreszcze przerażenia.
Rozczytał to, czego najwyraźniej wiedzieć nie powinien.
Nie mógł na to pozwolić.
Żadna dziewczyna nie będzie cierpieć przez to, że on nie zareagował w porę.
Musi ją obserwować.
Musi ją chronić.
Bo naprawdę stanie jej się coś strasznego.
***
Piękna noc.
Przestało padać, a chmury rozsunęły się, ukazując gwiazdy i księżyc w pełni.
Była obfita w niezwykłe wydarzenia. Łączyła, ale i dzieliła ludzi. Zmuszała do przemyśleń, ale i dawała wytchnienie i spokój.
Zmieniła prawie wszystko.

I nikt nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo wpłynie na przyszłość niektórych uczniów Hogwartu…
_______________________________________
TA-DA!
Niniejszym oddaję w Wasze ręce nowy rozdział! :D W pisaniu bardzo pomogła mi piosenka "Echo", "Everybody lies" oraz "Stay". Natomiast piosenką, która zainspirowała mnie do pisania tego Dramione, jest oczywiście "Impossible". Ale wróćmy do rozdziału...
Dużo tu bohaterów drugoplanowych, Hermiony tak naprawdę prawie w ogóle nie ma, jedyne co robi, to zaprzyjaźnia się z kochanym Blaisem :) Przyznam, że jestem zaskoczona takim obrotem spraw. Zabini miał grzeczniutko siedzieć w dormitorium i rozpaczać po stracie ukochanego alkoholu. A on nie dość, że wylazł, to jeszcze wmiedzał się w romans z panną G. Niegrzeczny.
Pewnie nie wiecie, ale zdaniem przewodnim bloga jest "Only you can make impossible possible". Własnie z takim napisem będzie mój nowy szablon, tworzony już przez Amber z Szablonownicy :) I to zdanie pojawia się już, tylko po polsku, w ustach Hermiony :D Tylko czy za jakiś czas wciąż będzie uważać, że wszystko co niemożliwe moze być możliwe? Dowiecie się...
Co do Neville'a i Luny - zrobiłam ostatnio notatki w moim zeszycie do opowiadań i rozpisałam w nim losy wszystkich bohaterów. I doszłam do wniosku, że wszystkie pary, które tu umieszczę, będą miały niesamowicie trudne początki, a później też nie za wesoło. No to postanowiłam to zmienić i oto macie miły wątek Luville. Zrobiło się słodko, ALE...
Do następnych słodziuchnych momentów jeszcze sporo czasu... Nie wiem, czy to dobrze, czy źle - sami mi powiedzcie.
W następnym rozdziale przewiduję wielki come back Rona. Być może Was to nie zachwyca, ale przecież nie mogę z niego tak po prostu zrezygnować. Za bardzo go lubię. 
Powróci i Harry, a wraz z nim do akcji wkroczy pewna śliczna czarnooka dziewczyna... Quidditch łączy ludzi? Chyba tak.
Tymczasem Elle boryka się z przeszłością. Ten wątek, w przeciwieństwie do wielu innych, nie przyszedł z zaskoczenia, jest gruntownie zaplanowany. Skoro już się tak rozpisałam, to dodam jeszcze parę słów o przed ostatnim akapicie, w którym pojawia się zupełnie nowa postać... Kim jest i jakie znaczenie będzie miała dla pewnej bohaterki? Okaże się już niebawem...
Lumossy

_____________
Rozdział 4
Ilość stron: 15
Ilość słów: 4268
Cytat: Paulo Coelho

30 komentarzy:

  1. "- Szukam Smoczka.
    Popatrzyła na niego podejrzliwie.
    - Po cholerę ci smoczek, Zabini? Masz dziecko?"
    hahhahaha,w tym momencie zaczelam się śmiać
    Jesteś cudowna-naprawdę! I do tego wydajesz się taką pozytywną osobą! : )
    Pisz,pisz,pisz ! Pisz jak najwięcej,bo naprawdę potrafisz .
    Fajny rozdział. Rozwijasz Blaise'a w kierunku, który się mi niezwykle podoba. Polubiłam go w tw ff, mimo, że jest zaprzeczeniem kanonicznego Zabiniego jest świetny : >
    Nowy watek widzę! To też dobrze-jest duzo wątków, a nie tylko DracoHermionaDraco,Draco,HermionaktośtamDraco...-wtedy stałoby się to nudne i bez sensu. A tu już mamy ciekawą zagadkę-kogo chce bronić Blaise(chyba blaise,nie podpisalaś go, ale wydaje się mi, że o niego chodzi)
    Draco jak zawsze stary "dobry" Draco ...-ciesze się ,że go nie przesładzasz tutaj tak jak to robią niektórzy-wtedy robi się nieprawdopodobnie i tanio. Tu jest wszystko na swoim miejscu ^.^
    Kurcze-w końcu się doczekałam rozdziału i muszę przyznać, że mnie nie zawiodłaś : )
    Spoko jesteś ^^
    Życzę weny !
    ~Hekate

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie, to nie jest Blaise :) Na początku rozdziału było napisane, że mieszkał sam, a ta nowa postać dzieli dormitorium z kolegami, którzy, jak się można dowiedzieć, nazywają się Nat i Mike. Będzie o nich już w następnym rozdziale :D
      I dzięki za tak miły komentarz! Jest jednym z fajniejszych, jakie dostałam i naprawdę motywuje do pisania.
      Kurczę, siedzę i się szczerzę do laptopa.
      Dzięki :*

      Usuń
  2. Pojechałaś system z tym smoczkiem C: Zajebi**e tyle Ci powiem XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju, jak tajemniczo się zrobiło na koniec... Sama nie wiem kto to może być, ale wydaje mi się, że jakiś Gryfon. To musi być Gryfon (Tak by było w porządku. Ale Twój ff jest naprawdę nieprzewidywalny, dobrze zresztą, więc równie dobrze może to być ktokolwiek inny). Tylko kto? Z Gryfonów to Neville, Harry, a może Ron, skoro przewidujesz jego powrót? Hm. Mam nadzieję, że niedługo pojawi się nowy rozdział, który rozwieje wszystkie wątpliwości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nienawidzę siebie za swój długi język, ale...
      To nie Gryfon. I to też nie Blaise. Pudło. Zgadujcie dalej :D

      Usuń
  4. Hahaha siedzę i się śmieję. Po prostu bosko! to "szukam smoczka" genialne albo jeszcze wrabianie Malfoya. Kocham!!!!
    A tak poza tym to jaka tajemnicza końcówka... Czekam aż to się wyjaśni w następnym rozdziale. Hmm musi ją obserwować i chronić? czy tu chodzi o Hermione? Albo o Ellie i ci chłopacy to jakiś Krukoni.. No nie wiem. Weny. Czekam.
    Bellatrix
    dla-milosci-warto-cierpiec.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że większości mój Blaise się podoba... Uuuf! Bałam się, że wyszedł zbyt sztuczny ;)

      Usuń
  5. Rozdział prześwietny!!! Nie mogłam przestać sie śmiać, Zabini jest po prostu FENOMENALNY. Hhahahah mam nadzieję, że rozwiniesz wątek przyjaźni jego i Miony- są ze sobą świetni :D. A Draco chyba naprawdę troszku zazdrosny ;>. Blaise go od razu rozgryzł :D. Ale dobra, to potem, teraz najważniejsze:
    LEVILLE! LEVILLE! LEVILLE!
    Nie wiem czy wspominałam tu już, żze ich kocham, ale nie zaszkodzi powtórzyć- ja ich po prostu kocham. Nie spodziewałam się, że tak szybko ich polączysz, naprawdę miła niespodzianka :D.
    Czekam, czekam, czekam na wątek Harry' ego (ten Rona to raczej jest mi obojętny, nie cierpie go po tym co zrobił Mionce -,-) no i tej tajemniczej dziewczyny ;>. Zgłosi się do drużyny Qudditcha czy coś, no i co na to Ginny? Ahh, zanosi sie na zerwanie Hinny' ego *śmiech wariata*... Chyba muszę skoczyć po popcorn :D.
    No i końcowa scena. Hmm... Nie wiem co myśleć. Po raz pierwszy od hmm.. zawsze nie mam jakiegoś swojego chorego scenariusza. Nie mam pojęcia o o chodzi i niecierpliwie czekam na nn :D.
    Przepraszam cię, że minęło tyle czasu zanim łaskawie skomentowałam, ale miałam tak jakby szlaban, nawał roboty i wgl...
    Czekam na nn, niech cię nie opuszcza wena :**
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też ich - Luville - kocham, więc postanowiłam ich połączyć tak szybko, jak to możliwe :)
      Smacznego popcornu :D

      Usuń
  6. Hej hej :D
    Zawitałam tu przypadkiem, ale niczego nie żałuję ^^
    Dżis, jaki ten blog jest genialny *o* Nawet nie zauważyłam kiedy skończyłam czytać !
    Ale się śmiałam xd :D
    Najbardziej przy tym :
    "- Po cholerę ci smoczek, Zabini? Masz dziecko?
    - Co? – zapytał Blaise totalnie zbity z tropu. – Z kim?"
    "- Zastanawiam się, czy załatwiłaby to szybko – kontynuował swoje przemyślenia Zabini. – Czy też umierałbyś długo, powoli i męczarniach?
    - Żartujesz, prawda? – upewnił się Malfoy.
    - Raczej to drugie – zdecydował Blaise. – Za bardzo jej dokuczałeś, na pewno nie chciałaby pozbawić cię tych ostatnich, przedagonalnych tortur…"
    "- Zabini?! Granger?! Co to ma być?
    - Romans – odparł natychmiast Blaise, puszczając Hermionie oczko i całując ją w policzek."
    Nie no, poczucie humoru to ty masz kobieto :>
    Jeju, ale to było wzruszające, jak Luna zasnęłam z tym kamykiem przyłożonym do ust....
    A ta Jess, to niech się ugryzie w język ;_;
    Fantastycznie jest wszystko napisane, nie mam żadnych uwag :P
    Pozdrawiam, weny życzę i czekam nn! ^^
    + fajny szablon :)
    ---------------------
    http://poczuj-magie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerzę się jak głupia do monitora :D Dziękuję, takie słowa bardzo napędzają do pisania :*

      Usuń
  7. Dobra.. Sprobuje na komorce skomentowac xD .
    Czytalam se przed spaniem, ale w polowie komentarza zasnelam xd.
    Dobra... Ale teraz rozdzial xd
    Co mi sie w nim najbardziej podobalo?
    Z Blaisem i Miona! Xd. Ten 'Smoczek' mnie rozwalil xd. A potem jak wrabiali Dracona xd. Czulam sie tak, jakbym to ja go wrabiala xd. A smiac mi sie chcialo, ale powstrzymalam sie, bo jedyna nie spalam xd.
    Koncze ten komentarz xd .
    Mam pytanie! Kiedy NN? :D xd
    sorrki, ze nie skomentowalam w dniu, ale na chemie musialam sie uczyc xd.
    Pozdrowionka ;*
    Duuuuuuuuu...uuuzo weny!
    Kaja

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam na nn na http://hogwart-z-tamtych-lat.blogspot.com/
    Czekam na nn u cb i pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapraszam Cię na nowy rozdział ^^
    Oraz czekam na rozdział 5 u Cb :D
    Pozdrawiaaam :3
    http://poczuj-magie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Hmm..postaram Ci wybaczyć te przesunięcie daty, ale tylko dlatego, że liczysz się z czytelnikami : rozdziały są długie, odpisujesz na komentarze i wyjaśniłaś dlaczego rozdziału nie będzie i kiedy będzie...itd C;
    Więc czekam.Cały tydzień smutku (xD) =(
    Życzę weny, czyli inaczej PISZ TEN ROZDZIAŁ !: )
    ~Hekate

    OdpowiedzUsuń
  11. Ej słuchaj xD to znowu ja..juz 3 raz pod tym rozdziałem ale pokochałam ten szablon + (ta sprawa nie moze czekać) mam uciętą stronę.Czy tylko ja tak mam ? Widzę połowę tekstu a z boku to juz wszystko .Sorry za literówki ale nie widze też połowy tekstu kt właśnie pisze xD
    także tego,szablon świetny, ale prosze,napraw to zanim bd nowy rozdział =) Albo mi napisz jak to moja wina i mój prolbem jak to moge zmienic ? xd
    Jestem straszna..ciągle coś od ciebie chce,no cóż...musisz ze mną żyć jakoś..za dobrze piszesz zebym sb ciebie odpuściła : )
    ~Helate

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie wszystko jest w porządku... ://
      Przepraszam, że z anonima. Jeśli ktoś jeszcze będzie miał taki, problem, dajcie mi znać.
      Hekate, jeśli to ciągle się będzie utrzymywać, napisz do mnie na maila - lumossy@gmail.com - będę ci wysyłaś rozdział mailem :)
      Pozdrawiam, Lumossy

      Usuń
  12. Czytałam ten rozdział i przy fragmencie Blaise-Hermiona mało nie padłam ze śmiechu na ziemie. To ze smoczkiem było zajefajne! Przez chwilę miałam wrażenie, że cała ulica mnie słyszy :D
    Świetny blog, zapowiada się naprawdę dobrze. Masz świetny styl i pomysł jeszcze lepszy! I niech nie będzie słodko, nie lubię zbytniej słodyczy. Niech się kłócą, śmieją i zabijają, będzie dobrze ;P
    Czekam na powrót Rona z niecierpliwością.
    Pozdrawiam i weny!

    P.S. Zapraszam serdecznie do siebie! http://stop--breathing.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na zabijanie trochę poczekasz... ale kłótnie i śmieszne akcje będą już niedługo :D

      Usuń
  13. Śliczna jest Hermajni na nagłówku. Można wiedzieć z jakiej sesji pochodzi zdjęcie?
    Pozdrawiam,
    E.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie wiem, ale z chęcią zapytam o to szablonikarkę :)

      Usuń
  14. Świetny blog :)
    Życzę weny i pozdrawiam, Dramione True Love :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Przez ciebie omal nie wylałam kawy na klawiaturę, jak sobie wyobraziłam scenę ze smoczkiem to nie mogłam przestać się śmiać. Świetnie napisane, śmiesznie, bardzo śmiesznie ;D
    Dlaczego skończyłaś w takim momencie, z chęcią dowiedziałabym się co dalej. A nie...no jestem zawiedzona!
    Jak widzę przyszłość Harry'ego i Ginny wisi na włosku, a to wszystko przez tajemniczą dziewczynę, która niemieszała w głowie Potterowi. Trcohę mi żal Ginny, mimo że nie przepadam za Hinny.
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń