Najlepszym przyjacielem jest ten,
kto nie pytając o powód smutku,
potrafi sprawić,
że znów wraca radość.
- Nie, Harry, ale tak serio – powiedziała po dłuższej chwili, którą spędzili wspólnie łaskocząc się gdzie popadnie. – Naprawdę zostałam mianowana prefekt naczelną?
- Tak – przyjaciel poprawił okulary i usiadł na podłodze,
opierając się o drzwi.
- Ale... Kto ci to powiedział?
- McGonnagal.
- Ale… Ale Harry, ja nie wiem czy wrócę…
- Wiem – odparł poważnie Potter i zapatrzył się na herb
Gryffindoru wiszący naprzeciwko. – Słuchaj, zrobisz jak uważasz, ale… Ale tak
właściwie, to ja i tak wiem, że pewnie będziesz wolała teraz zostać na siódmy
rok, nawet jeśli nie zdążysz znaleźć rodziców.
- Tak – szepnęła Hermiona, patrząc w podłogę.
Harry patrzył na nią uważnie.
- No bo widzisz – próbowała się tłumaczyć. – Oni są dla mnie
najważniejsi, ale…
- Ale wiesz, gdzie są, kontrolujesz sytuację. Po prostu
zdajesz sobie sprawę, że teraz nie ma większego znaczenia, czy pojedziesz po
nich za godzinę, czy za rok. Są bezpieczni. To rozsądek, Hermiono, nie
lekkomyślność. Nie miej wyrzutów sumienia i nie tłumacz mi się.
- Ale Harry – Hermiona była bliska łez. – Czy to nie jest
samolubne? Wracam dokończyć naukę, zamiast zająć się rodzicami…
- Wiesz, egoizm w stosunku do samego siebie nie jest
możliwy. To ty najbardziej cierpisz, gdy ich nie ma, dlatego, że ich pamiętasz,
znasz i kochasz. Oni na razie nie zdają sobie z niczego sprawy. To bardzo
dzielna i mężna postawa. I trudna.
Teraz Hermiona nie potrafiła już powstrzymać płaczu.
- No, no, no, kochana – powiedział Harry, podszedł do niej i
pocałował w policzek. – Teraz już ci nie pomogę. Muszę coś załatwić, dokończ
jedzenie.
- Chyba nie idziesz… Zabić Rona?! - Hermiona była naprawdę przerażona. – Harry,
nie rób tego, to zły pomysł…
Roześmiał się tylko i pokręcił głową.
***
I rzeczywiście. Poszedł w zupełnie innym celu.
Dziś nie miał zamiaru zabijać. Można nawet powiedzieć, że
wręcz przeciwnie.
Szedł podziękować pewnej osobie, która, chcąc, nie chcąc
bardzo pomogła jego przyjaciółce.
Tylko najpierw musiał ową osobę odnaleźć.
Przemierzał energicznie hogwarckie korytarze, przepychając
się i rozglądając cały czas dookoła.
A po chwili zatrzymał się tak nagle i niespodziewanie, że
kilkoro z podążających za nim fanów wpadło na niego z łoskotem i klepnął się w
czoło.
Już wiedział, gdzie powinien szukać Dracona Malfoy’a.
***
Draco siedział w jednej z klas, machając od niechcenia
różdżką i naprawiając drobniejsze usterki, wciąż nie mogąc się pogodzić z tym,
że pomógł szlamie.
Właśnie wyrzucał to sobie po raz dwudziesty, gdy drzwi
gwałtownie się otworzyły i do środka wbiegł lekko zdyszany Potter.
Draco momentalnie zerwał się ze stołu, na którym siedział i
wycelował w niego różdżką.
Wybraniec odruchowo zrobił to samo.
Stali przez chwilę celując w siebie różdżkami, po czym Harry
gwałtownie ją opuścił i westchnął przeciągle.
- Dobra, Malfoy – powiedział i uśmiechnął się lekko. –
Przecież się pogodziliśmy.
Draco wciąż celował w niego różdżką.
- Dawno, uprzedzenia, co? – Harry wciąż się uśmiechał. –
Przejdę do rzeczy, a ty celuj tym swoim patykiem. Wiesz, muszę ci przyznać, że
jest całkiem niezły… Ładnie to wyglądało, jak nim zabiłem Voldemorta, nie? Ale
czekaj, o czym to ja… Ach tak. No więc, niespodzianka, Malfoy! Przyszedłem ci
podziękować!
Zamarł. Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Węszył
podstęp. Potter na pewno nie przyszedł tutaj mu podziękować. Na pewno czegoś
chce…
- Przyszedłem ci Malfoy podziękować – kontynuował Harry, a
twarz mu spoważniała. – Za to, że pomogłeś Hermionie.
Draco poczuł, jak jego szczęka mimowolnie opada w dół.
- No co? – zaniepokoił się Wybraniec. – Czemu milczysz?
- Szczęka mi opadła, Potter – odparł zgodnie z prawdą, a
ręka w której trzymał różdżkę wciąż celowała twardo w Gryfona.
- To się robi nudne, Malfoy. Opuść różdżkę, podziękować
przyszedłem. Taka okazja może się więcej nie trafić…
- A to niby dlaczego? – oburzył się mimowolnie Draco.
- Wiesz, jakoś nie spodziewam się, żebyś się palił do
pomagania Hermionie, więc… Uznałem, że to pierwszy i ostatni raz.
- Dobrze uznałeś – burknął Draco i opuścił w końcu różdżkę.
A potem po prostu wyminął Pottera i wyszedł.
***
Hermiona skończyła jeść, grzecznie skonsumowawszy z talerza
wszystko, co przyniósł dla niej Stworek.
Odłożyła tacę na biurko, jednocześnie dotykając go dłonią.
Drewno było miłe i jakby miękkie w dotyku. Uśmiechnęła się i ruszyła w stronę
drzwi.
Nacisnęła delikatnie klamkę i popchnęła je niepewnie.
Naprzeciw niej znajdowała się wykonana z ciemnego drewna
barierka. Podeszła do niej i wychyliła się ostrożnie.
I zamarła. Na dole znajdował się pokój wspólny prefektów, a
jego wygląd przeszedł jej najśmielsze oczekiwania.
Wokół dużego dywanu, zajmującego większość pomieszczenia
ulokowane były dwa fotele i kanapa. Wszystko w kolorze nieskazitelnej bieli z czarnymi elementami.
Natomiast przed nimi stał kominek. Duży, stary i piękny, wykonany z cegły,
zaparł Hermionie dech w piersiach. Spojrzała w górę, chcąc odzyskać panowanie
nad sobą i to, co ujrzała sprawiło, że prawie zemdlała z wrażenia.
Wisiał tam wielki żyrandol, a otaczały go tysiące małych
kryształków o kolorach czterech domów w Hogwarcie. Najpewniej rzucały kolorowe
rozbłyski na to nieskazitelnie czyste pomieszczenie.
Spojrzała w prawo i ujrzała drzwi. Drzwi opisane
„Ravenclaw”, wykonane z tego samego rodzaju drewna, co te prowadzące do jej
dormitorium, a znajdujące się tuż obok.
Ach, czyli to tutaj zamieszka prefekt naczelny Ravenclawu. Ciekawe,
ciekawe.
Rozejrzała się dookoła szukając pozostałych pokojów i aż
klepnęła się w czoło.
- No tak – powiedział sama do siebie. – Tylko te dwa
dormitoria tu są. Reszta jest na dole – popatrzyła wymownie na schody,
prowadzące do salonu. – Czyli podsumowując – zaczęła po nich schodzić. – Z
salonu można z dwóch stron wejść do pokoi. Chwila, niech na to popatrzę z dołu…
Tak. To właściwie nie jest piętro, tylko taka antresola… Schody po lewej,
schody po prawej, spotykają się u góry, prowadzą do dwóch dormitoriów… Chwila,
chwila! A tu co? – paplała sama do siebie bez skrępowania, zaglądając
jednocześnie pod schody. – No proszę! Jeśli wierzyć tabliczkom, tutaj będą spać
prefekci z Hufflepuffu i Slytherinu… Merlinie, jak dobrze, że ten Ślizgon nie
zamieszka obok mnie! – roześmiała się mimowolnie, przypominając sobie
„ukochaną” koleżankę z Domu Węża, Pansy Parkinson.
No bo któż inny mógłby zostać prefektem naczelnym? Przecież
Malfoy na pewno nie wróci do Hogwartu by powtórzyć rok…
***
Słońce powoli zachodziło nad błoniami.
Draco Malfoy siedział pośród drzew i chłonął ciszę otulającą
go zewsząd.
Myślał.
A miał wiele powodów do myślenia.
Po pierwsze ojciec.
Draco zwyczajnie się go bał. Ostatnio stary nawijał mu tylko
o tym, jak ważne jest przedłużenie szlachetnego rodu Malfoy’ów, że musi sobie
znaleźć żonę, oczywiście czystej krwi… Czasem Draco zastanawiał się, jak
zareagowałby ojciec, gdyby powiedział mu, że zakochał się w Ginny Weasley. Jest
przecież czystokrwista… Oczywiście to nieprawda, nie ciągnęło go w stronę tej
rudej wiewióry, aczkolwiek mina ojca musiałaby być bezcenna!
Bał się. Bardzo. Że nie sprosta wymogom ojca i zakocha się w
kimś… Normalnym, zwykłym. A wtedy musiałby tę osobę porzucić, zostawić. Nie
mógłby z nią być.
A mama… Mama też się
bała. Bała się ojca, bała się świata. Od wojny nie wychodziła z Malfoy Manor.
Martwił się o nią, oczywiście, że tak. Była jedyną osobą na tym świecie, której
ufał. Zawsze chciała mu pomóc. Kiedyś denerwowała go ta jej nadopiekuńczość,
ale z czasem musiał przyznać, że tylko to ratowało go w ciężkich momentach.
Czy to czasem nie dziwne, że na świecie żyje tyle miliardów
ludzi, a ty możesz ufać zaledwie garstce? Albo zaledwie jednej…?
Nie chciał wracać do „domu”. Chciał zostać tutaj, gdzie
ludzie najwyraźniej mu wybaczyli. Wciąż spotykał się z ostrymi spojrzeniami,
ale nie słyszał już kąśliwych uwag. Wszystko miało się ku dobremu.
Mama sobie poradzi. Zawsze można poprosić ciotkę Andromedę o
pomoc…
Podjął już decyzję.
Wróci na siódmy rok do Hogwartu.
***
Pierwszy września.
Hermiona siedziała przy stole Gryffindoru obok Ginny i
Harry’ego, słuchając jednocześnie profesor McGonnagal.
- … A skoro już o ważnych sprawach mówimy, to mam
przyjemność przedstawić wam nowych prefektów naczelnych! Hufflepuff – Ernie
Macmillian!
Rozległy się brawa, a Ernie podniósł się z krzesła przy
stole Puchonów i ukłonił się krótko.
- Gryffindor – Hermiona Granger!
Hermiona wstała niespiesznie i skinęła głową, uśmiechając
się lekko, a Gryfoni wiwatowali gromko.
- Slytherin – Blaise Zabini!
Ha! Wiedziałam! – pomyślała Hermiona z satysfakcją. – Malfoy
nie wrócił, biedaczek!
- I wreszcie Ravenclaw – Ellie Black!
Sala zamarła, słysząc to nazwisko, a od stołu Krukonów
podniosła się dziewczyna, piękna blondynka o niebieskich oczach.
Męska część Hogwartu zaczęła natychmiast gromko klaskać, ale
Hermiona nawet tego nie zauważyła, dręczona teraz przez myśl – kim do licha
jest ta dziewczyna i dlaczego nazywa się Black?
***
Wraz z resztą prefektów naczelnych, Hermiona przemierzała
korytarz na piątym piętrze prowadzący do ich nowego dormitorium. Szła z przodu,
prowadząc ich, ponieważ jako jedyna wiedziała już, gdzie się owo dormitorium
znajduje. Spoglądała dyskretnie do tyłu, próbując podpatrzeć jak też dokładnie
wygląda ta cała Ellie i do kogo z rodu Blacków jest podobna, ale widok
przysłaniał jej Ernie, idący za nią krok w krok.
Udało jej się jedynie zauważyć, że Zabini trzymał się z
tyłu, mamrocząc różne przekleństwa pod nosem, czemu przysłuchiwała się rozbawiona
prefekt naczelna Ravenclawu. Zachowywali się zupełnie tak, jakby znali się od zawsze.
Hermiona nie rozumiała, dlaczego Blaise jest tak zdenerwowany.
Prefekt naczelny… Chyba każdy marzy o takiej pozycji!
Pokręciła głową z niedowierzaniem i stanęła przed drzwiami
do dormitorium, które od dziś będzie z nimi dzielić.
Zatrzymali się za nią.
Stali tak przed chwilę, po czym Hermiona odwróciła się i jej
wzrok spoczął na współlokatorach.
Z niemałym zdumieniem przekonała się, że patrzą na nią
wyczekująco, więc zapytała na wszelki wypadek:
- Komu z was McGonnagal podawała hasło?
Ernie pokręcił głową, Ellie wyglądała na zdumioną, a Zabini dla
odmiany wybuchnął śmiechem.
- No… Hahahahah… Co? – wykrztusił, widząc, że wszyscy patrzą
na niego z niemałym zaskoczeniem. – Po prostu pięknie, hahahahah… Zaczynamy rok
jako prefekci… Hahahahah… Nie potrafiąc wejść do dormitorium…
- Och, zamknij się Blaise – powiedziała Ellie. – Nikt ci nie
każe nim zostać…
- O właśnie, właśnie – ożywił się Zabini i przestał się
śmiać. – Chwila, kogo by tu… O, Granger. Ty masz mózg, to spytam ciebie. Czy
można się wypisać z tej funkcji?
- Że co? – Hermiona nie wierzyła własnym uszom, a Ellie
wywróciła oczami i zwróciła się do niej:
- Wiesz, on nie chce być prefektem, ale nie mieli nikogo
innego i że tak powiem, musiał nim zostać…
- Ale teraz już nie muszę! – wykrzyknął triumfalnie Zabini,
opierając się jednocześnie o ścianę. – Bo kandydaci przybyli!
- Chyba nie mówisz o Parkinson?! – zawołały jednocześnie
Hermiona i Ellie.
- Oczywiście, że nie! – oburzył się Blaise. – Moje drogie
panie, czy ja wam wyglądam na osobę pozbawioną umiejętności racjonalnego
rozumowania?
Hermiona wymieniła z Ellie znaczące spojrzenia.
- Udam, że tego nie widziałem – burknął Zabini. – No więc,
odpowiedź brzmi nie. Świetnie zdaję sobie sprawę z tego, że jeśli Parkinson
zostanie prefektem, Slytherin zejdzie na psy.
- Bardziej niż teraz? – zapytała półgębkiem Ellie, ale
zrobiła to tak cicho, że usłyszała ją jedynie Hermiona.
Ta z najwyższym trudem opanowała śmiech i powiedziała:
- Dobra, zostawmy to na razie i dostańmy się do dormitorium.
Zapytam jeszcze raz - czy któremuś z was McGonagall podawała hasło?
- Mi nie – odezwał się pierwszy raz od dawna Ernie.
- Mi też nie – Ellie uśmiechnęła się do Hermiony miło, a ta
poczuła przypływ sympatii do Blackówny i postawiła sobie za cel dowiedzieć się,
czyją konkretnie jest córką.
- Na mnie nie liczcie – zastrzegł Blaise i uniósł obie ręce
w górę. – Ja to się poddaję. I wiecie co? Pójdę skołować Slytherinowi prefekta,
a żeby to zrobić muszę iść od McSztywnej. To może chodźcie ze mną i zapytajcie
po prostu o to cholerne hasło?!
- Ej, spokojnie Diable – zaproponowała z uśmiechem Ellie i
zwróciła się do pozostałej dwójki – Dobry pomysł. To idziemy?
***
Blaise Zabini dostał prawdziwego szału, otrzymując od
profesor McGonagall list, w którym jasno było napisane, że został prefektem
naczelnym Slytherinu.
Przecież on w życiu nawet normalnym prefektem nie był!
Cholerny Draco.
Wszystko przez to, że nie chciał wrócić do Hogwartu.
McGonnagal nie chciała robić naczelną tej zadufanej Parkinson (tutaj Zabini
musiał przyznać jej rację…) więc wybrała nowego, świetnego przewodniczącego
Domu Węża.
Świetnego według niej, oczywiście.
Dlatego kiedy, ku powszechnemu zdumieniu, Draco pojawił się
w Hogwarcie, Blaise poczuł się o wiele lepiej. Smok na pewno zechce być
prefektem naczelnym. A nawet jeśli nie – to właściwie nie ma wyboru. I tak nim
zostanie.
Szedł teraz razem z tym idiotą Ernie’m, przemądrzałą Granger
i tą nieszczęsną Black, która sprawiała mu tyle kłopotów od początku ich
znajomości, wprost do McGonnagal.
Był dobrym obserwatorem i szybko zauważył, że Hermiona
trzyma dystans do Ellie. Najwyraźniej nie ufała jej, przez nazwisko, jakie
nosiła.
Gdyby nie fakt, że Blaise znał Black od dawna, też byłby
pełen wątpliwości. Co prawda dziewczyna nie przypominała wyglądem żadnego z
członków tego słynnego klanu, jednak pewne jej cechy charakteru niczym nie
różniły się od cech matki.
Nie przepadał za nią, sam do końca nie wiedząc dlaczego.
Może to przez fakt, że go ignorowała. Ignorowała jego
zaloty, co zbijało go z tropu. Była jedyną znaną mu dziewczyną, na której nie
robił żadnego wrażenia!
Oprócz Granger, oczywiście, ale ona się nie liczyła.
- Blaise – powiedziała wesoło Ellie, skutecznie wyrywając go
z rozmyślań. – Czy ty w ogóle wiesz, gdzie idziesz?
- Nie bój nic – mruknął, zdenerwowany, że się wymądrza. Znowu.
No jak Granger normalnie. Coś czuł, że te dwie prędko się zaprzyjaźnią…
A on nigdy się nie mylił.
Nigdy.
***
Jak zauważyła Ellie, Blaise już dawno zapomniał, gdzie
powinien iść.
Wyraźnie nad czymś myślał.
Ale nie miała zamiaru teraz się nad tym zastanawiać.
Bardziej ciekawiła ją osoba Hermiony, która wyraźnie
jej nie ufała. W sumie nic dziwnego… To nazwisko…
Ale przecież to nie jej wina, że spłodziła ją właśnie taka
osoba, a nie inna.
A Ellie znała historię Hermiony. Świetnie wiedziała, ile
wycierpiała i jak bardzo będzie przerażona, gdy usłyszy prawdę.
***
- Naprawdę nie podałam wam hasła? – zdumiona do granic
możliwości profesor McGonnagal otworzyła szeroko oczy i wodziła nimi od
uśmiechającego się ironicznie Zabiniego, poprzez wyluzowaną Ellie i znudzonego
Ernie’go aż po spiętą Hermionę.
- Nie – zaprzeczyła energicznie czwórka prefektów
naczelnych, kręcąc głową dla potwierdzenia swych słów.
- Och – skomentowała to zajście nauczycielka transmutacji. –
Czekoladowy sorbet.
- Co?! – Blaise opuścił ręce w geście załamania. –
Czekoladowy sorbet? Przecież to się kupy nie trzyma!
- Skąd wiesz? – mruknęła Ellie złowieszczo i parsknęła
śmiechem.
Zabini spiorunował ją spojrzeniem.
- Jak możesz sugerować, droga Black, że mówię coś
nieestetycznego?
- Gdzieżbym śmiała, panie Zabini – wyraźnie rozbawiona całą
tą sytuacją dziewczyna roześmiała się jeszcze głośniej.
Teraz nawet Hermiona zrozumiała jakiej „nieestetycznej”
rzeczy doszukała się Ellie w wypowiedzi Blaise’a i nie mogła powstrzymać od
uśmiechu.
- Widzę, że początki zawsze są trudne – skwitowała całe
zajście McGonnagal, a kąciki ust podejrzanie drgały jej w górę.
- O, zaiste – mruknął Zabini tak cicho, że usłyszała go
tylko Hermiona, stojąca najbliżej. – Ale myślę, pani profesor – dodał już
głośniej. – Że to początek i koniec. Nie chcę być prefektem. A przybył nowy
kandydat. I myślę, że kto jak kto, ale ten nie odmówi.
Westchnęła.
- No dobrze, panie Zabini. Obiecałam panu, że jeśli pojawi
się pan…
- Och, niech to będzie niespodzianka – Hermiona dostrzegła w
oczach Blaise’a niebezpieczny błysk. – Sami się przekonają, kto mnie zastąpi.
***
Siedziała z Ellie w pokoju wspólnym prefektów naczelnych.
Zabini powędrował po nowego przywódcę Slytherinu, a Ernie
zamknął się w swoim dormitorium i tyle go widzieli.
Były same.
Hermiona wraz z ciepłą herbatą, którą niespodziewanie
przyniósł jej Stworek leżała na kanapie, otulona w koc, a Ellie rozłożyła się
na jednym z foteli.
Obie patrzyły w ogień z pełną powagą i niejakim
rozmarzeniem.
Obie milczały, zatopione we własnych myślach.
Hermiona myślała o Ellie.
Zastanawiała się, kim jest, dlaczego nazywa się Black, czyją
jest córką… Czy może Syriusza…?
Po kilku godzinach bezsensownego siedzenia doszła do wniosku
(proszę się nie dziwić, w końcu była bardzo bystra i inteligentna), że żeby się
dowiedzieć, musi po prostu zapytać.
- Ellie…?
Dziewczyna drgnęła na dźwięk jej głosu, przerywającego
wielogodzinną ciszę.
- Ellie, chciałam cię spytać…
- Czyją jestem córką?
Hermiona zmieszała się nieco, a Black odwróciła się w jej
stronę.
Na twarzy malowała jej się ulga. Ulga, że wreszcie o to
zapytała.
- A wolisz prosto z mostu, czy na około i delikatnie?
Hermiona przyjrzała jej się z uwagą. Zauważyła, że Ellie
jest lekko poddenerwowana, a jednocześnie podniecona.
Nie mogąc rozgryźć tego zdumiewającego połączenia, wstała,
przyniosła dwie szklanki i ognistą whiskey, rozlała sobie i współlokatorce i
wzięła spory łyk.
- Prosto z mostu. Nie zniosę dłużej tego napięcia.
- No, no! Panno Granger, cóżby powiedziała McGonnagal? Alko
pierwszego dnia szkoły? – roześmiana Ellie dolała jej alkoholu.
- Ellie! – Hermiona, pod wpływem emocji i ognistej podniosła
głos.
- Dobra, dobra. To co chciałaś wiedzieć? – dziewczyna
łyknęła zdrowo whiskey i oblizała usta.
- Czyją jesteś córką.
- A tak, prawda.
- No więc?
- Nie zaczynaj zdania od więc…
- Nie denerwuj mnie! – zirytowana Hermiona zerwała się z
kanapy, oblewając jednocześnie wszystko dookoła ognistą.
- Dobra, spokooojnie – Ellie podniosła ręce w geście
poddania się i jednym ruchem różdżki wyczyściła Hermionie szatę. – A teraz –
zaproponowała, widząc, że wzburzenie współlokatorki uległo zmniejszeniu. –
Usiądźmy sobie po prostu na dywanie i pogadajmy.
Usiadły.
Oparły się plecami o sofę, zginając nogi w kolanach i
przykrywając się kocem.
Ellie westchnęła cicho i położyła głowę na ramieniu
Hermiony.
Siedziały. Milczały. I było im razem bardzo dobrze.
Dopiero kilkanaście minut później Hermiona odważyła się
zadać to pytanie, które tak bardzo ją męczyło.
- To w końcu… Czyją jesteś córką? Prosto z mostu.
Ellie jęknęła w duchu, wyprostowała się i szepnęła:
- Bellatrix.
***
Draco szedł energicznie szerokimi korytarzami Hogwartu,
myśląc o tym idiocie, swoim najlepszym przyjacielu, który był tak durny, by pozbyć się pozycji
prefekta. Ileż możliwości i udogodnień! Ale nie. Nie dla tego kochającego swoje
ślizgońskie łoże i pokój wspólny Zabiniego.
Z każdym krokiem czuł się pewniej i śmiał się w duchu na
myśl, jaką minę zrobi jego kochana kuzynka i ta przemądrzała szlama, Granger. Na
pewno się tego nie spodziewają!
Draco Malfoy taki był.
Uwielbiał zaskakiwać.
***
- Co?! – Hermiona poderwała się do góry i patrzyła na Ellie
przerażonym wzrokiem.
- Poczekaj, wytłumaczę ci! – dziewczyna również wstała.
Hermiona pokręciła głową, przykładając sobie dłoń do ust, po
czym odwróciła się z zamiarem odejścia.
- Proszę – Ellie chwyciła ją za rękę i popatrzyła prosto w
oczy. – Nie znasz całej prawdy. Gdybym powiedziała na około, nie zareagowałabyś
tak.
Wpatrywały się w siebie przez chwilę.
Ellie wyraźnie widziała przerażenie w jej oczach,
niedowierzanie i ból.
I nie mogła nic na to poradzić.
Nie czuła nawet wstydu. Przecież to nie jej wina, że
spłodziła ją właśnie ta kobieta.
Wiedziała, ile Hermiona wycierpiała z rąk jej „matki”.
Zdawała sobie sprawę, że jeśli jej powie prawdę, ta może się
od niej odwrócić.
Westchnęła, puściła jej dłoń i usiadła na dywanie, opierając
się o sofę i patrząc w ogień z rezygnacją.
A wtedy, nieoczekiwanie poczuła na swoim ramieniu mocny
uścisk, a chwilę potem Hermiona znalazła się tuż obok niej, patrząc na nią z
wyczekiwaniem.
Ellie uśmiechnęła się, czując jak wielki kamień spada jej z
serca i z głośnym łoskotem rozbija się o nieskazitelnie czystą podłogę w pokoju
wspólnym prefektów naczelnych.
- Więc… Chcesz usłyszeć? – zapytała z nadzieją.
- Nie zaczynaj zdania od „więc” – upomniała ją Hermiona i
roześmiała się cicho.
- Czyli chcesz?
- Tak. Muszę wiedzieć.
- Mój ojciec, Zeno, urodził się w czystokrwistej rodzinie
czarodziei. Ale ku przerażeniu wszystkich okazał się być charłakiem. Rozumiesz
to? Arystokratyczny, stary, bogaty i szanowany ród – i taka hańba. Niemagiczne
dziecko. Zwykły chłopiec. Ukryli go więc przed światem, aby nikt nigdy nie
dowiedział się o tym skandalu.
Mieli jeszcze córkę, Ellie. Bardzo, bardzo zdolna
dziewczynka, młodsza od mojego ojca o dwa lata, dostała list z Hogwartu, kiedy
już było wiadomo, że jej brat jest charłakiem. Trafiła do Slytherinu, jak na
czarownicę czystej krwi przystało.
Tata wiedział wszystko o świecie czarodziejów i o magii.
Rodzice nigdy niczego przed nim nie ukrywali, chociaż nie chcieli, aby świat
dowiedział się o jego istnieniu. Nie zrozum mnie źle – kochali go, bardzo.
Posłali go do mugolskiej szkoły, chcieli, żeby żył jak każdy niemagiczny chłopiec.
Ale przed społecznością czarodziejów był ukrywany.
A jego siostra, moja ciocia Ellie, była w Hogwarcie na tym
samym roku co Bellatrix. A pewnego dnia, z okazji urodzin jednej z nich, siostry Black wyprawiały
wielką imprezę w swoim domu przy Grimmauld Place i zaprosiły też ją.
A widzisz, Ellie bardzo kochała swojego brata, mimo iż był
charłakiem. A że rodziców akurat w domu nie było, postanowiła go wziąć ze sobą.
Kazała mu przyrzec, że nikomu nie powie o swoim braku umiejętności magicznych i
będzie się zachowywał jak czarodziej. Miał wtedy 19 lat, a ona 17 i właśnie skończyła
Hogwart.
I właśnie tam poznał Bellatrix. Dość szybko przekonał ją, że
jest czarodziejem czystej krwi, wystarczyła wzmianka o tym, że jest bratem
Ellie. No i tak oto nasza cudna i wspaniała wielbicielka Voldemorta wpadła. I
to z charłakiem!
No bo, co by tu dużo nie mówić, zorientowała się w końcu, że
mój ojciec czarodziejem nie jest. Wpadła w szał, bo właśnie przy okazji okazało
się, że jest w ciąży. Była w kropce. Chciała zabić mojego ojca, ale powiedział
jej, że zajmie się mną po urodzeniu i nikt się nigdy nie dowie, że jestem jej
córką. Zgodziła się, na odchodnym rzucając groźby w stylu „Jeśli komuś o tym
powiesz, to…”. Ale tata nie miał zamiaru tego utrzymywać w tajemnicy. A że był
człowiekiem złośliwym, to kiedy dowiedział się, że Bellatrix wyszła za
Lestrange’a, postanowił dać mi na nazwisko Black, o czym moja cudna jakże
mamusia nie wiedziała. I powiedział o wszystkim swojej siostrze. A oprócz tego,
co jeszcze gorsze i na pewno doprowadziłoby matkę do szału – ja też
dowiedziałam się prawdy, również z jego ust. I nigdy nie usłyszałam od niego „Tylko
pamiętaj córeczko, nikomu nie mów”. Chciał, żebym to rozpowiadała, żeby świat
dowiedział się o hańbie jaką sprowadziła Bellatrix na szlachetny ród Blacków.
Nie bał się jej. Ale bał się o mnie, bo wiedział, że może mi
coś zrobić, kiedy dowie się, że wiem. Że wiem, że jestem jej córką. Dlatego
kiedy umarła ulżyło mu. I to jak… A ja chciałabym poznać osobę, która ją
zabiła. I jej podziękować.
Hermiona milczała, przytłoczona informacjami, które uzyskała
i tylko ścisnęła mocno dłoń Ellie.
Siedziały jeszcze długo, nim Gryfonka odważyła się przerwać
milczenie, szepcząc:
- Wiem, kto zabił Bellatrix, ale nie myślę, że chciałabyś jej dziękować. Właściwie to jestem przekonana, że nie chciałaś, by matka umarła.
***
Oho, drzwi do pokoju wspólnego prefektów naczelnych. To musi
być tu. Piękne otoczenie, bogato zdobione drzwi. Tak. Dotarł na miejsce.
Uśmiechnął się pod nosem i szepnął do posągu stojącego przy
odrzwiach:
- Czekoladowy sorbet – myśląc jednocześnie, że Blaise miał
rację. To hasło rzeczywiście nie miało sensu.
Wejście otworzyło mu się posłusznie.
Wszedł do środka, odruchowo poprawiając krawat w barwach
Slytherinu.
Pokój wspólny wyglądał imponująco. Nawet on musiał to
przyznać.
Spojrzał na sofę, nawet od tyłu wyglądającą na niezwykle
miękką.
Rozejrzał się dyskretnie, ale nie dostrzegł nikogo w zasięgu
wzroku, wziął więc duży rozbieg i wskoczył na kanapę od strony oparcia.
Nie wcelował jednak i wylądował poza nią.
A konkretniej na kolanach dwóch zdezorientowanych dziewcząt.
Zamrugał i rozpoznał w nich Granger i Ellie.
Obie zerwały się na równe nogi, wrzeszcząc przy tym jak opętane
i zrzucając go na ziemię. Przywarły do siebie, oplatając się rękoma, z
przerażonymi minami.
Podniósł swoje obolałe kończyny i siląc się na ironiczny uśmiech
powiedział:
- No cześć... Jestem nowym prefektem naczelnym.
__________________________________
Przepraszam, przepraszam, przepraszam Was za opóźnienie.
I tak, mam coś na swoją obronę - codziennie od czterech dni byłam w domu może z 2-3 godziny, musząc się w dodatku uczyć. Ale dzisiaj już po prostu usiadłam i zaczęłam pisać. Musiałam to skonczyć. I udało mi się, choć mam i tak pełno zadań domowych, ktore muszę zrobić.
Na wstępie (hahahhah, coś nie wyszło, to już nie wstęp...) chcę rozwiać wszelkie wątpliwości, które mogą się już wkrótce zrodzić. Także:
1) Ron będzie się pojawiał w tym Dramione, jednak nie w osobie chłopaka zabiegającego o Hermionę. On z nią zerwał i nie chce do niej wracać. Natomiast ja zamierzam rozwinąć jego wątek i dostarczyć mu ciekawych przeżyć. Glównie z dziewczynami. I na 100% nie zrobię z niego potwora, jak to bywa w innych Dramione. Bardzo lubię jego kanoniczną postać i prędzej czy później i w moim opowiadaniu wszystko wróci do normy i Ron dalej będzie się przyjaźnił z Hermioną :)
2) Blaise Zabini ma za zadanie wprowadzić w to opowiadanie trochę humoru i akcji. I w tym rozdziale mi nie wyszło. Zamierzam to poprawić.
3) - oto byłam już pytana, ale powtórzę jeszcze raz - to nie będzie Harmione. Muszę zmarwić wszystkich fanow tego parringu - nie potrafiłabym napisać o Harrym i Hermionie jako o parze, za bardzo kocham tę ich przyjaźń na dobre i na złe.
I to wszystko, jeśli macie inne pytania, to piszcie proszę :) Chętnie odpowiem.
I komentujcie! Specjalnie dla was - ten rozdział ma 13 stron w Wordzie, choć docelowo miało być ich mniej. Stwierdziłam jednak, że skoro tak bardzo opóźniam dodanie nowej notki, umieszczę tu i historię Ellie. Tak ku wynagrodzeniu.
Także pozdrawiam wszystkich, którym chciało się czytać aż do tego momentu i przesyłam smutny bardzo gif - serce mi się kraje, jak go widzę ;_; No i pasuje do dzisiejszego rozdziału.
Lumossy
Rozdział 2
Ilość stron: 13
Ilość słów: 3818
Cytat: Autor nieznany
Cudny rozdział!
OdpowiedzUsuńFajnie, że wprowadziłaś nową postać - historia Ellie jest bardzo ciekawa ;)
Och, Blaise, jak można nie chcieć być prefektem naczelnym? o.O
Blaise jak to Blaise jest dość leniwą istotą i nie chce przyjmować na siebie nowych obowiązków... Nie mniej jednak, nienormalne to jest ;)
UsuńDziękuje :D Przeczytasz i od razu świat staje się lepszy :D
OdpowiedzUsuńDo usług :))
OdpowiedzUsuńNo dzieje się, dzieje *.*
OdpowiedzUsuńHmm intryguje mnie ta Ellie.
Czyżby ona i Blaise... w przyszłości ? :3
Hahahaha, dałam to za jasno do zrozumienia, prawda?
Usuńale jak sama napisałaś "w przyszłości". Na razie to zupełnie odmienne charaktery, kompletnie sobie obce...
Przepraszam, że komentuje dopiero teraz, ale byłam na wycieczce klasowej w górach (nie było tam neta) i dopiero wczoraj wróciłam. Jeszcze przed obczaiłam sobie Bohaterów i zepsułam sobie niespodziankę, co do postaci Ellie i kto będzie prefektem naczelnym, ale i tak nota była super. Blacówna od razu przypadła mi do gustu, mam nadzieję, że Miona będzie miała nareszcie przyjaciółkę tej samej płci, bo mimo tego, że kocham jej przyjaźń z Harrym (z Ronem duużo mniej), to wiadomo- przecież o pewnych sprawach z nim raczej nie porozmawia.
OdpowiedzUsuńStraasznie jestem ciekawa nowego roku w Hogwarcie, szkoda że tak tylko połowicznie napisałaś kto wrócił, bo stawiam (ale nie jestem pewna) że Neville' a, Lunę, Rona i Ginny jeszcze zobaczymy.
Co do tych ostatnich podpunktów, to zaczęłam się obawiać, ze polubię twojego Rona, bo to złamałaby kilka praw fizyki xD. Co do dziewczyny dla Harry' ego modle się, żeby to nie była Ginny, bo Hinny nie cieprię... a feee...
Ale będzie odpał, że Dramionne mieszkają w jednym dormitorium- jak już będą parą (odbiegam w przyszłość, jak zwykle) to będą romantyczne wieczory i wgl...
Rozdział dłuuugi i bardzo wciągający. Naprawdę świetnie piszesz, szkoda tylko, że tak rzadko pojawiają się rozdziały :( (ale ja to rozumiem, szkoła wszystkich nas zabija) i czekam na nn na twoim drugim blogu.
No nic, pozdrawiam i dużo weny życzę :***
Spokojnie, dowiesz się jeszcze kto wrócił, ale dzięki za zwrócenie uwagi - bo przyznam zupełnie o tym zapomniałam! :o
UsuńEjej, ale kto powiedział, że przygody Rona z dziewczynami będą czystą grą? Przez to opowiadanie rudzielec przejdzie metamorfozę, ale na początku będzie z niego niezłe ziółko - może pod koniec go trochę zmienię, a co! Ale nie jestem pewna, czy będzie mi się chciało...
Szczerze mówiąc mi wisi Hinny. Ten wątek jest mi zupełnie obojętny i nie mam pojęcia co z nim zrobić - zostawiać, czy nie... Muszę jeszcze pomyśleć ;)
Tak, szkoła mnie zabija. Umieram śmiercią bolesną i długotrwałą. Ale zanim umrę będą wakacje, nabiorę sił...
... a potem znowu umieranie od początku.
Tak. Optymistycznie. Cała ja.
Dzięki za wenę, tobie też jej życzę! :*
Cudo!
OdpowiedzUsuńElli bd z Zabinim? :o
Lee tam lepiej gdyby byla z Pottim :D
Ale co tam, zobaczymy jak to bd pozniej:3
Hahahaha znowu leze i nie wstajexD
Nieestetyczne mysli hahahha xD
Kurcze, ta historia z Bella i wgl, WOW!
Cudnie, ze Heem zaprzyjaznia sie z panna Black ;3
I nie moge sie doczekac jak Ell zareaguje, gdy dowie sie, ze p. weasley zabija jej mamuske :3
Zabini, ty leniu :D
Ej, powinnam sie uczyc a czytam >.<
No to tyle :3
Aaa i masz OGROMNY TALENT DO PISANIA!
Weny ;*
Pozdrawiam <3
Dramione-milosc-przez-glupote.blogspot.com (20 rozdzial jst)
Eeech, co ja mam zrobić z tym Harry'm to nie wiem... Pomyślę jeszcze...
UsuńNieestetyczne myśli to specjalność Zabiniego!
Dziękuuuuję :* Baardzo mi miło czytać takie komentarze <3
"(...)Przejdę do rzeczy, a ty celuj tym swoim patykiem. Wiesz, muszę ci przyznać, że jest całkiem niezły… Ładnie to wyglądało, jak nim zabiłem Voldemorta, nie?" Nie nie nie xD Harry nie zabił Voldemorta , Voldemort rzucił w Harry'ego Avadę, która odbiła się od Expelliarmusa Harry'ego : )
OdpowiedzUsuńale wybaczam ten błąd ,
Bardzo podoba mi się to dramione ,ostatnio szukałam jakiegoś i nic sie mi nie podobało.To jest ok .Nie ma tych wątków ,które mnie wkurzają, typu : Draco i Hermiona już w 1 rozdziale albo o zgrozo w prologu już coś do siebie czują .
Nowa postać ładnie wprowadzona i ciekawa z resztą : )
Myślę ,że będę tu zaglądała regularnie ,tylko pisz ! Jak nagle przestaniesz to złamiesz mi serce .
Pozdrawiam i życzę weny : D
~Someone
Wiem, ale odbił różdżką, prawda? ;) Bez tej różdżki raczej by mu się nie udało :D
UsuńSpokojnie, nie przestanę, ale chyba przestałaś wpadać :c Mamy koniec kwietnia, a nie pamiętam więcej Twoich komentarzy...
Lumossy
hahaha ale Dracon miał wlot na nowe dormitorium xD czytam dalej :3
OdpowiedzUsuńHej :)
OdpowiedzUsuńO nowa bohaterka, Ellie fajne imię tak nawiasem mówiąc, czy zamierzasz ją swatać z Blaisem, bo byłoby bardzo fajnie. Pasują do siebie. I wreszcie jakaś inna para, a nie tylko Ginny, co już mi się przejadło. Trzymam za nich kciuki.
Twój Ron jest inny od wszystkich, taki jakiś dojrzalszy..? Dziwne trochę, bo zazwyczaj wszyscy z nie go robią kretyna, a ty jakoś dałaś mu jakby nową osobowość. Tylko niech on się nie zmienia :D
Rozdział bardzo ciekawy :d
Pozdrawiam!
Dzisiaj napisałam scenę ich pierwszego pocałunku, który planuję około rozdziału 20, także... Tak. Bellie, nawet ładnie brzmi.
UsuńRon będzie inny, bo nie będzie debilem. Tyle w temacie ;)
Dziękuję za komentarz i zapraszam do komentowania pozostałych rozdziałów.
Lumossy