sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 6 - Stare przyzwyczajenia


We're all lying to the mirror,
Lying to ourselves,
Hiding in the glitter,
Lying to the mirror.


- Dobrze, że jesteście, moi drodzy – uśmiechnęła się McGonagall. – Właśnie miałam kogoś po was posłać. Siadajcie.
Draco milczał, opadłszy z rezygnacją na jeden z foteli, Hermiona natomiast pełna zapału i chęci entuzjastycznie przytaknęła głową, siadając powoli.
- Tak sobie pomyśleliśmy, że skoro Pojednanie zaczyna się dzisiaj, warto byłoby przyjść – powiedziała z werwą, zakładając nogę na nogę i uśmiechając się promiennie.
- Kto pomyślał, ten pomyślał – mruknął Draco, ale zarówno Hermiona jak i McGonagall całkowicie go zignorowały.
- Przedstawię wam wasze zadanie – profesor wstała ze swojego krzesła i podeszła do ogromnej szafy, stojącej po prawej stronie. Wyjęła z niej grubą, czerwoną teczkę i ponownie usiadła przy stole. Śledziły ją dwie pary oczu – jedna, pełna zaangażowania, blasku i podniecenia i druga, pełna zrezygnowania i lekkiej zgrozy.
- Jak już mówiłam – podjęła wątek McGonagall. – Waszym obowiązkiem jest nadzorowanie pracy poszczególnych par.
- Przepraszam – Hermiona ledwo powstrzymała się od wystrzelenia ręki w górę. Stare przyzwyczajenie. – Ale przecież par jest tyle, że nie damy rady sami…
- Tak też myślałam – McGonagall uśmiechnęła się do Gryfonki z dumą. – Jak ty o wszystkim myślisz, Hermiono…
Draco wywrócił oczami z zażenowaniem.
- Otóż mieliście prawo dobrać sobie trzy pary, które pomogą wam w wykonywaniu zadań oraz będą nadzorować innych…
- Chwila, chwila – odezwał się Draco, zaniepokojony. – Jak to „mieliśmy”?
- Już nie macie – odparła surowo McGonagall. – Po konsultacji z profesorem Slughornem sami przydzieliliśmy wam pary do pomocy.
Prefekci zamarli w swoich fotelach, wpatrując się w profesor z wyczekiwaniem, nadzieją i swego rodzaju przerażeniem.
- Najpierw Ginny Weasley i Samuel Crowley… - zaczęła McGonagall. – Są z młodszego rocznika, ale takich również potrzebujemy, tym bardziej, że w Pojednaniu biorą udział osoby od pierwszej klasy do siódmej.
Cisza. Hermiona w duchu ucieszyła się, że Ginny będzie jej pomagać, ale martwił ją ten Samuel… Kimkolwiek był. Draco jak zwykłe miał obojętną minę.
- Dwiema ostatnimi parami będą wasi dobrzy przyjaciele – McGonagall uśmiechnęła się uprzejmie. – Harry Potter i Blaise Zabini oraz…
- Tak! – wrzasnęli jednocześnie prefekci, zrywając się z miejsc. Spojrzeli na siebie z euforią, nie zapominając jednak o odrobinie nienawiści w swoim spojrzeniu.
- … Ron Weasley i Pansy Parkinson.
Momentalnie ich uśmiechy oklapły, ustępując miejsca autentycznemu przerażeniu. Dalej patrzyli na siebie, ale w ich spojrzeniu, oprócz obowiązkowej niechęci, była również zgroza i panika i niedowierzanie.
Draco opanował się jako pierwszy.
- Cóż cię tak przeraża, Granger? – zapytał ze sztucznym uśmiechem.
- A ciebie, Malfoy? – odbiła hardo pałeczkę, ale wciąż była przerażona.
- Daj spokój Granger, przecież bym się nie bał Weasley’a. Za to ty pew…
- A Parkinson? – przerwała mu, podnosząc głowę zuchwale.
- Co Parkinson? – zapytał, zbity z tropu.
- Czyli tak – odpowiedziała sama sobie, uśmiechając się cwaniacko.
Wkurzony przysunął się bliżej i zajrzał jej głęboko w oczy z nieukrywaną nienawiścią. Ona również przybrała zacięty wyraz twarzy i nie odsunęła się. Zadarła głowę do góry, a całą sobą wyrażała wielką pogardę dla człowieka stojącego przed nią. Malfoy obniżył nieco głowę i wyszeptał tak cicho, by tylko ona mogła go usłyszeć:
- Uważaj sobie Granger, bo skończysz jak twoje koleżaneczki - gryfoneczki po spotkaniu ze Ślizgonami z młodszego rocznika.
A potem podniósł się, nie zwracając uwagi na wstrząśniętą do głębi Hermionę i zwrócił się do McGonagall:
- Czy to wszystko? Możemy iść?
Kobieta przyglądała się im spod zmrużonych powiek i z surowym, choć zmartwionym wyrazem twarzy. Draco nic sobie nie robił z jej obecnego wyglądu i spojrzeń i cierpliwie czekał na pozwolenie. Kiedy Hermiona zaczynała wątpić w to, że je otrzyma, McGonagall odezwała się normalnym głosem, jakby zupełnie nic się nie stało i jakby zupełnie nic jej nie zaniepokoiło:
- Tak. Jutro o osiemnastej przyjdźcie tu ponownie, zdać mi raport z pierwszych pomysłów.
- Miłego wieczoru – powiedział ze sztuczną uprzejmością Draco, odebrał z rąk McGonagall czerwoną teczkę, ukłonił się lekko i pomaszerował do dormitorium, a za nim podreptała wstrząśnięta Hermiona.
***
Ellie oddychała szybko, nieregularnie. To zawsze była jedna z oznak, że jest przerażona. A Blaise znał ją na tyle długo, że świetnie zdawał sobie z tego sprawę. Bez słowa mocniej ścisnął jej dłoń. Uśmiechnęła się delikatnie, ale nie popatrzyła na niego. Zacisnęła palce na różcce i gestem pokazała mu, że ma zrobić to samo.
- Alohomora – szepnęła, a drzwi ustąpiły posłusznie, skrzypiąc z każdym swym powolnym ruchem.
Blaise przytrzymał ją ramieniem i pierwszy zajrzał do środka.
Na drugim końcu sali dwóch potężnych chłopaków przyciskało do ściany drobną czarnowłosą dziewczynę. Zabini stanowczo odepchnął Ellie, która próbowała spojrzeć, co się dzieje i trzasnął drzwiami tuż przed jej nosem.
Momentalnie oczy wszystkich obecnych skupiły się na nim. Uśmiechnął się wrednie, zaciskając zęby ze złości.
- Dzień dobry – powiedział tak złowrogo, że chłopakom włosy stanęły dęba. – Przeszkadzam?
***
Ellie aż zatkało, kiedy Blaise bezceremonialnie wywalił ją za drzwi, a potem zatrzasnął je z hukiem. Była w tak ogromnym szoku, że zamiast natychmiast je otworzyć i na niego nawrzeszczeć, postanowiła mu zaufać. Jedną dłonią trzymała kurczowo różdżkę, a drugą przytrzymywała klamkę, gotowa w każdej chwili ją nacisnąć i pomóc Blaise’owi.
Nagle usłyszała charakterystyczny stukot butów na kamiennym korytarzu. Ktoś się zbliżał. Momentalnie wyskoczyła na środek korytarza i wycelowała różdżkę w przybysza.  Okazał się nim wysoki, przystojny brunet o zielonych oczach, który obdarzył ją zdezorientowanym spojrzeniem. Ellie spojrzała na jego szyję i ujrzała zielony krawat. Ślizgon.
Wtedy zza drzwi dobiegł ich kolejny tego wieczoru wrzask.
Ale tym razem nie był to krzyk dziewczyny, a chłopaka.
Dwóch chłopaków.
Ellie popatrzyła na bruneta, on popatrzył na nią i oboje przerażeni dobiegli do drzwi i nacisnęli klamkę. Szarpnęli drzwi i wpadli do pomieszczenia.
- Blaise! – krzyknęła Ellie i podbiegła do chłopaka. Chwyciła go za ramię i zmusiła, żeby na nią spojrzał. – Zabiłeś ich? – zapytała przerażona.
- Zostawiłem to tobie – odparł Zabini, uśmiechając się szelmowsko, a Ellie puściła go i omiotła salę czujnym spojrzeniem, chcąc ustalić co tu się właściwie stało.
Na podłodze leżało dwóch wielkich, umięśnionych chłopaków. Jeden z nich był jeszcze przytomny, ale zwijał się z bólu, choć jego główne źródło już ustało. „Crucio” – pomyślała Ellie i westchnęła cicho. Od razu rozpoznała w chłopakach Ślizgonów z młodszego rocznika. Pod ścianą natomiast kucała przerażona dziewczyna. Najprawdopodobniej była z piątej klasy.
Ellie obdarzyła leżących w bólu Ślizgonów pogardliwym spojrzeniem, ominęła ich i podeszła do czarnowłosej.
- Wszystko w porządku? – zapytała, chwytając jej dłoń. – Zrobili ci coś?
- Nie – szepnęła i spróbowała wstać, ale była zbyt obolała. – Sprowokowałam ich i mnie pobili.
- Czyli nie…
- Nie – odpowiedziała, a jej czarne oczy odszukały błękitne oczy Ellie. – Dziękuję. Pomożesz mi wstać?
- Chcesz iść do skrzydła szpitalnego? – zapytała Krukonka, podnosząc ją do góry i automatycznie jej oczy powędrowały na krawat dziewczyny. Gryffindor.
- Nie – uśmiechnęła się hardo, jak na Gryfonkę przystało. - Wszystko jest w porządku. Dzięki.
- Poczekaj jeszcze – Ellie przytrzymała ją za rękaw i ściszyła głos na tyle, aby nikt nie mógł jej usłyszeć. – Czy oni… Próbowali?
- Nawet nie – odpowiedziała. – Tylko mnie pobili. Ale wolałam krzyczeć, żeby ktoś mnie usłyszał.
- Powinnaś komuś o tym powiedzieć – zasugerowała Ellie.
- Nie, to nie jest dobry pomysł. Poradzę sobie sama. Zawsze sobie radzę. Dzięki raz jeszcze, ale muszę już iść – uśmiechnęła się i podeszła do drzwi.
- Poczekaj…  - poprosiła Ellie. - Jak ci na imię?
Dziewczyna przystanęła z ręką na klamce, po czym nie odwracając się powiedziała:
- Gabrielle – i wyszła.
***
- Malfoy! – krzyczała za nim Granger, więc tylko jęknął i przyspieszył. - Malfoy, ty skończony dupku!
Usłyszał, że biegnie i już po chwili szła obok niego.
- Kto i co robi dziewczynom z Gryffindoru? – wycedziła.
- Nic ci nie powiem Granger, to nie twoja sprawa – odparł. Oboje weszli na schody i zaczęli się wspinać na piętro ze swoim dormitorium.
- Nie moja? Już pomijając fakt, że jestem prefekt naczelną, to przede wszystkim Gryfonką!
- Ciebie nikt nie zaatakuje, ogarnij się kobieto.
- Nie zaatakuje? Bo co? – spytała wojowniczo. Byli już na półpiętrze.
- Rusz mózgiem, Granger – warknął. – Kto byłby na tyle głupi, żeby atakować prefekt naczelną szkoły?
- Powiedziałeś mi, że mam uważać, bo… - nie dawała za wygraną Gryfonka, ale Draco przerwał jej, zirytowany.
- Bo jeśli ja im rozkażę, zrobią to – warknął i pokonał szybko ostatnią partię schodów. Wpadł do dormitorium prefektów naczelnych i opadł ze zrezygnowaniem na sofę. Musiał na nią zaczekać. Odwali ten nędzny projekt na Pojednanie i pójdzie się napić razem z Blaisem.
***
To było jedno małe crucio na łebka, a oni się darli jakby ich ze skóry obdzierano. Oczywiście natychmiast musiała przybiec wrażliwa i szlachetna Black, a za nią wleciał do klasy ten Samuel, co to niby nie prześladuje szlam. Dla Blaise’a to była jedna wielka bzdura. Pomijając fakt, że gościu był z czystokrwistej, fanatycznej rodziny Ślizgońskiej, mieszkał z Mike’ m i Natem, wbrew pozorom najgroźniejszymi uczniami Hogwartu, którzy uznawali go za swoje bezsprzecznie niezastąpione guru. Czy ktoś taki mógłby nie tępić zdrajców krwi i szlam?
Blaise nie ufał Samuelowi. Samuel nie ufał Blaise’owi. I tak powinno zostać.
Dlatego kiedy wbiegł do sali razem z Black, automatycznie się zjeżył. Ale gdy Ellie do niego podbiegła, zaczął się odprężać i nawet zdobył się na humorystyczną odpowiedź. Krukonka od razu podeszła do poszkodowanej dziewczyny, a on spojrzał na Samuela spode łba.
- Co jej zrobili? – zapytał młodszy z Ślizgonów, nic sobie nie robiąc z groźnej miny Zabiniego.
- Pobili – odparł mało przyjaźnie Blaise.
Chłopak odetchnął z ulgą.
- Dla ciebie to dobrze? – wkurzył się Zabini.
- Nie – Samuel zachował spokój idealny. – Ale wiem, że szykują coś gorszego. Gorszego niż najgorsza rzecz, jaką można zrobić dziewczynie.
Blaise uniósł pytająco brew, ale Samuel nie był skory do zwierzeń.
- Nie powinienem ci o tym mówić. Ale powinieneś wiedzieć, że ich głównym celem jest teraz inna Gryfonka. Chcę ją chronić, ale nie poradzę sobie sam.
- Jak mam ci niby pomóc, skoro nie wiem, o kogo chodzi? – spytał z politowaniem Blaise.
- Zaufaj mi – poprosił Samuel, patrząc na Zabiniego prosząco.
- Cholera, ale wytłumacz mi, dlaczego mam ci ufać? Trzymasz się z najgorszymi typkami w tej budzie!
- To nie ja trzymam się z nimi, okej? – wkurzył się. – To oni trzymają się ze mną. Jeśli to ma jej pomóc, to nie będę się z tego wycofywał.
Zabini milczał, obserwując go i w milczeniu oceniając wagę i szczerość jego słów.
- Zgoda – powiedział po dłuższej chwili. – Ale donoś mi o każdym tego typu wyskoku. I miej ich na oku – skierował się do wyjścia. – A najlepiej będzie – dodał jeszcze na odchodnym. – Jeśli ograniczysz takie „wypadki”. Black komuś w końcu doniesie.
- Postaram się – powiedział twardo Samuel.
- Mam nadzieję – rzucił Blaise w przestrzeń. – Powiedz Ellie, że czekam na zewnątrz – dodał i wyszedł, nie zaszczycając Samuela spojrzeniem.
***
Kiedy weszła do dormitorium, ten pieprzony dupek już tam czekał.
Bez słowa usiadła obok niego na sofie. Nie miała zamiaru wyciągać na wierzch ich poprzedniej rozmowy, powiedziała więc tylko:
- Gdzie masz teczkę?
Podał jej bez słowa, a ona chwyciła ją i otworzyła. W środku znajdowały się pliki kartek rozmaitej wielkości. Wzięła do ręki najgrubszy, a Malfoy’owi poleciła przejrzeć nieco mniejszy. O dziwo – nie wyraził sprzeciwu i bez najmniejszych oznak niechęci wykonał polecenie.
- Lista par współpracujących – powiedział po chwili, oglądając kartki po kolei. – A ty co masz, Granger?
- No… To chyba plany, czy coś… - Hermiona kręciła kartką dookoła z mało mądrą miną.
- Daj to, sieroto – Malfoy odebrał jej plik kartek i powiedział: - Tak, to plany. Starego pokoju nauczycielskiego.
Hermiona, zdumiona brakiem złośliwości w jego głosie, zajrzała mu bez oporów przez ramię.
- Rzeczywiście – przyznała i sięgnęła po kolejny arkusz. Gdy go podniosła, zauważyła na samym dnie teczki białą, elegancką kopertę z pieczęcią Hogwartu. Odłożyła plik kartek i wyjęła ją.
- Malfoy – szturchnęła w ramię zajętego oglądaniem planów chłopaka. – Zobacz. Koperta. Pewnie tu jest oficjalne zadanie.
- Przeczytaj ją, Granger – mruknął Malfoy bez zainteresowania. Widocznie plany architektoniczne pokoju nauczycielskiego bardzo go interesowały. – A potem mi po ludzku wyjaśnij, o co chodzi.
Otworzyła posłusznie kopertę i lekko drżącymi palcami wyjęła najprawdziwszy pergamin, na którym szybko rozpoznała staranne, pochyłe pismo McGonagall.

Hermiona Granger – Gryffindor, Draco Malfoy – Slytherin
Projekt główny, realizowany przez cały rok szkolny.
Waszym zadaniem będzie odbudowa zniszczonego podczas bitwy pokoju nauczycielskiego i przeistoczenie go w Pokój Pamięci poświęcony ofiarom wojny. Interpretację powierzonego Wam zadania oraz wykonanie pozostawiamy Waszej kreatywności i pomysłom.
Parami, które będą Was wspierać, z którymi będziecie współpracować, są następujące osoby: Ginevra Weasley i Samuel Crowley, Blaise Zabini i Harry Potter, Pansy Parkinson i Ronald Weasley. Ufamy, iż Wasza współpraca będzie owocna.
Za wykonanie projektu ministerstwo przewidziało nagrodę.
Z życzeniami pomyślnej pracy
Profesor McGonagall
Profesor Slughorn
***
Kiedy z klasy wyszła ta cała Gabrielle, spodziewał się, że zaraz za nią wybiegnie z sali Ellie. Nic takiego się jednak nie stało.
Ale on czekał, bo teoretycznie przez ten jeden dzień był prefektem i właśnie sprawował dyżur. Z Black. Świetnie. Jak on dał się w to wciągnąć? Zamiast popijać whisky, ratuje biedne, poszkodowane Gryfonki.
- Staczasz się, Zabini – wytknął sobie gorzko. Właśnie, gdy wyjął z kieszeni różdżkę i dla zabicia czasu obracał ją leniwie w palcach, usłyszał odgłos uderzenia i głuchy krzyk.
W mgnieniu oka rzucił się do drzwi.
Tak wrzeszczała tylko Black.
***
- No i jak tam, Granger? – zapytał Draco, przeglądając dalej plany. – Jakie beznadziejne zadanie nas czeka? Mamy przekopać błonia w poszukiwaniu skarbu? – odpowiedziało mu milczenie, więc kontynuował – Ściąć Zakazany Las? Wypatroszyć wszystkie biegające po nim króliki?
- Nie – odpowiedziała, podnosząc wzrok znad listu i wpatrując się w kominek z zaciętą miną i nieodgadnionym wyrazem twarzy. – Mamy zrobić Pokój Pamięci.
Poczuł się, jakby wielki głaz właśnie spadł mu na dno żołądka, zagnieździł się i nie miał zamiaru go opuszczać. Wspomnienia powróciły. Senne koszmary, które prześladowały go co noc, zaczęły mu przelatywać przez oczami.
Martwe twarze. Bez wyrazu, emocji, uczuć.  Bez słów, których już nigdy nie wypowiedzą. Bez śmiechu, który już nigdy nie przetnie powietrza. Bez ruchu, a ich kroków już nikt nie usłyszy. Bez marzeń, których już nie spełnią. Bez tajemnic, o których już nikt się nie dowie. Bez przyszłości, bo ich droga była już zakończona. Odebrano im wszystko. Zamknięto ich życie w drewnianej skrzyni, a całe dobro, jakie dawali innym zakopano wraz z nimi w brudnej, ciemnej i zimnej ziemi.
A on jako jeden z wielu, przyczynił się do tej zbrodni.
Też zabijał.
Też krzywdził.
I nie usprawiedliwiał go fakt, że gdyby tego nie robił, to najpewniej już by nie żył. Skoro przekładał swoje życie nad życie innych, był po prostu samolubny.
- Dlaczego oni zlecili to właśnie nam…?  – Granger przerwała mu tok myślenia, ale pierwszy raz w życiu, był jej za to wdzięczny. Nie miał jednak zamiaru odpowiadać, więc kontynuowała, ale wyczuł w jej głosie niebezpieczne drżenie. – Przecież ja znałam tych ludzi. Kochałam ich! – krzyknęła, a łzy pociekły jej po policzkach. - A zabili ich twoi przyjaciele! – zerwała się z kanapy. – Oni ich zabili… - dodała już ciszej, jakby przypominając sobie, że nie powinna mieć do niego pretensji.
Znowu poczuł ucisk na dnie żołądka. Siedział na sofie jak sparaliżowany i pierwszy raz w życiu zabrakło mu słów.
Hermiona zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech, a potem szybko wytarła łzy z policzków. Niepotrzebnie. I tak je widział. Wiedział, że wspominanie niektórych zmarłych było dla niej zbyt bolesne, by o tym myśleć… A co dopiero przygotować Pokój Pamięci. I to ze śmierciożercą, który powinien trafić do Azkabanu.
- Oni nie byli moimi przyjaciółmi – powiedział krótko, wstając i podchodząc do barku. Nagromadziło się w nim stanowczo za dużo emocji. Wiedział, że jest tylko jeden sposób, by je stłamsić.
Wyjął szklankę. Przywołał ze swojego pokoju Ognistą Whisky, nalał sobie i wypił jednym haustem. Wyrzuty sumienia i inne uczucia, które nie powinny nim  władać, natychmiast odeszły, jak zwykle, gdy do gry wkraczał alkohol. Nieoczekiwanie ktoś wyjął mu z dłoni zarówno butelkę, jak i szklankę. Patrzył ze zdumieniem, jak Hermiona Granger opróżnia za jednym razem całą zawartość naczynia, a potem robi to samo z kolejną porcją. Gdy przechylała butelkę, by nalać sobie jeszcze więcej, odebrał ją jej stanowczo.
- To moje, Granger – upomniał się.
- Nie obchodzi mnie to – odparła, patrząc na whisky z pożądaniem.
- Masz słabą głowę, Granger – nie dawał za wygraną, rozglądając się za miejscem, w którym mógłby bezpiecznie schować ognistą  przed wyraźnie napaloną na nią Gryfonką. – Jeszcze mi tu zaśniesz.
- Przynajmniej nie będę musiała udawać, że nie mam zamiaru robić z tobą tego projektu – prychnęła. Alkohol wyraźnie odebrał jej już część racjonalnego myślenia i zahamowań.
- A to niby czemu, co? – zapytał odruchowo, chcąc zyskać na czasie, bo Granger aż się wyrywała do butelki.
- Bo jestem niemal pewna, że zabiłeś którejś z osób, której mamy przygotować Pokój Pamięci – gwałtownie wyciągnęła rękę po butelkę, ale Draco, widząc co się święci, w ostatniej chwili podniósł whisky do góry i jej palce zacisnęły się tylko na powietrzu.
- Nie tak szybko Granger – wywarczał, nie dając jej po sobie poznać, że ma rację. Zabijał. – To moja whisky.
- Jeśli nie dasz mi się jej napić, doniosę McGonagall, że trzymasz alkohol w dormitorium – powiedziała obojętnie, próbując doskoczyć do butelki. Wyglądało to co prawda niezwykle komicznie, ale Granger popełniła jeden, poważny błąd.
Po raz kolejny dzisiejszego dnia zaszantażowała Smoka. W mgnieniu oka przyparł ją do ściany i wycelował różdżką w jej szyję, w drugiej ręce trzymając wciąż whisky i wywarczał:
- Zapamiętaj to sobie raz na zawsze Granger, mnie się nie szantażuje.
- Jasne – Gryfonka, niewiele sobie robiąc z jego złości, wykorzystując chwilę nieuwagi, zabrała mu whisky, wykręciła się spod różdżki, a potem zwiała na drugi koniec salonu, by ją spokojnie wypić.
- Wracaj tu Granger! – krzyknął Draco, kiedy zorientował się, że dłoń, która jeszcze przed chwilą zaciskała się na butelce, teraz jest pusta i ruszył w pogoń za Gryfonką. – Oddawaj moją whisky!
- Tylko gdy się napiję, jestem w stanie z tobą wytrzymać! – odkrzyknęła, uciekając przed nim w popłochu, zatrzymując się co jakiś czas, by wziąć łyka ognistej.
- I nawzajem, dlatego oddawaj! – krzyknął, przeskakując sofę i stając jej na drodze. Przerażona Hermiona, zaczęła hamować, by na niego nie wpaść. Zatrzymała się centymetry przed nim, ale straciła równowagę. By utrzymać się na nogach, zamachała rozpaczliwie rękoma, rozluźniając jednocześnie pięść zaciśniętą na whisky, która poszybowała ku sufitowi.
Zamarli oboje, a tymczasem butelka zaczęła zniżać swój lot, zbliżając się niebezpiecznie ku podłodze. W ułamku sekundy oboje podjęli decyzję i rzucili się w prawo, by złapać cenny alkohol.
Ostatnim, co z tej chwili zapamiętał Draco, było głuche uderzenie w głowę, potem o podłogę i przedmiot, wpadający mu swobodnie w dłoń.
***
Blaise wbiegł do sali i wszystko się w nim zagotowało, gdy zobaczył Ellie stojącą pod ścianą i trzymającą się za policzek i jednego z chłopaków, zamachującego się na nią kolejny raz.
- Drętwota! – ryknął, a Ślizgona odrzuciło kawałek w tył. – Gdzie ty do cholery byłeś, Samuel? – Blaise był tak wściekły, że walił w Mike, który okazał się napastnikiem Ellie, przypadkowymi zaklęciami, których chyba nie powinno się mieszać. – Na chwilę wychodzę, a oni znowu kogoś biją?! Chyba nie tak się umawialiśmy?!
- Rzucili się na nią jednocześnie! – odwrzasnął Samuel i Blaise dopiero wtedy zauważył, że nokautował właśnie Nata. – Odciągnąłem jednego, ale przecież nie wezmę dwóch naraz!
- Ponoć masz u nich autorytet! – wytknął mu z przekąsem Zabini, kopiąc Mike’a w brzuch i traktując go kolejnym, przypadkowym zaklęciem.
- Tak się składa, że przed chwilą potraktowałeś ich Cruciatusem na oczach Ellie – Samuel uderzył Nata w brzuch. – Uznali, że stracili honor i postanowili zaistnieć.
- To oni w ogóle mają honor? – parsknął śmiechem Blaise, wypowiadając ostatnie zaklęcie, po którym Mike stracił przytomność. Kopnął go jeszcze raz, po czym podszedł do Ellie. Dziewczyna siedziała pod ścianą z zamkniętymi oczami i zaczerwienionym policzkiem. Na ten widok wszystko ponownie się w nim zagotowało i zaczął żałować, że nie rzucił na Mike’a jeszcze jednego crucio.
- Hej… - szepnął, dotykając jej ramienia. W tle słyszał, jak Samuel modyfikuje pamięć chłopakom. No tak, przecież nie mogą pamiętać, że ich guru właśnie skopało im tyłki.  – Już dobrze.
Zakryła twarz dłońmi i pokiwała głową. Blaise poczuł bolesny ucisk w sercu, ale nie potrafił określić, czy to z poczucia winy, troski czy z czegoś, czego nazwać nie potrafił i nie chciał.
- Wracamy – wydał więc tylko ciche polecenie, wstając i wyciągając ku niej dłoń. Odjęła swoje małe, chude dłonie od twarzy i popatrzyła na niego, a z jej wzroku nie dało się już wyczytać, jak bardzo była przed chwilą przerażona. Te kilka chwil wystarczyło Ellie, by na nowo przybrać odważny i zacięty wyraz twarzy i odrzucić zbędne emocje.
- Wracamy – podała mu posłusznie rękę. Pociągnął ją bez słowa. Stali teraz tak blisko siebie, że ich nosy niemal się dotykały. Patrzył w jej błękitne oczy i starał się wyczytać z nich ból, strach i przerażenie, które na pewno wciąż czuła. Ale ona wpatrywała się w niego jedynie z nadzieją, że to więcej się nie zdarzy. Że nie dopuści, by ktokolwiek ją atakował. Patrzył na nią i starał się przekonać, że jest bezpieczna, że już nic jej nie grozi. Przymknęła powieki i uśmiechnęła się delikatnie.
- Wiem.
Sam nie wiedział, czy naprawdę to powiedziała, czy też wyobraźnia i umysł płatają mu dzisiaj figle. Nie mniej jednak, mając serdecznie dość dzisiejszego wieczoru, a w szczególności pewnych młodszych Ślizgonów, odsunął się od dziewczyny i potraktował Samuela niechętnym spojrzeniem.
- Zajmij się nimi – rzucił mu, a potem pociągnął za sobą Ellie i wyszli z klasy.
***
Coś się zmieniło.
Kiedy stanęli na pustym, chłodnym i przewiewnym korytarzu, Ellie odniosła wrażenie, że zamykając drzwi do sali, zamyka pewien dział swojego życia.
Spokój, opanowanie, bezpieczeństwo. To wszystko poszło w niepamięć, gdy chłopak ją uderzył. Nikt nigdy wcześniej tego nie robił. Nie sądziła, że od jednego zwykłego uderzenia cały jej świat przewróci się do góry nogami…
Ellie była silna, bardzo silna. Potrafiła ukryć emocje, przybierając pozę szczęśliwej i beztroskiej dziewczyny. Jednak  jej serce przepełniło się skrywanymi uczuciami do tego stopnia, że bała się, że niedługo pęknie, pozwalając wypłynąć wszystkim emocjom. Wszyscy odkryją, jaka jest naprawdę. Jej najskrytsze tajemnice, sekrety, prawdziwa osobowość. Będzie naga, obnażona ze swojej maski, humorystycznego podejścia do życia i pozornego dystansu. Ludzie poznają prawdziwą Ellie i będą mogli zrobić z tą wiedzą, co tylko im się spodoba.
Będą mogli ją zranić, bo będą wiedzieli, co najbardziej ją boli.
Będą mogli skrzywdzić, bo dowiedzą się, gdzie jest jej najczulszy punkt.
Będą mogli nieodwracalnie uszkodzić jej skołatane przez przeszłość serce.
A wtedy będzie musiała uciec. Nie da rady żyć w świecie, w którym każdy napotkany człowiek może ją skrzywdzić. Nikt nie zna jej na tyle, żeby wiedzieć jak jej pomóc. Nikt nie wie, że tak naprawdę nie była ani silna, ani odporna, ani odważna. Była kruchą, delikatną dziewczyną z bolesną przeszłością, obawiającą się każdego następnego dnia. Była tylko drobną Ellie Black, skrzywdzoną przez los.
Bała się potępienia, ale nie chciała, by ktokolwiek się nad nią litował.
Bała się uczuć, ale potrzebowała miłości.
Bała się ludzi, ale nie mogła bez nich żyć.
Bała się życia, ale chciała żyć każdym oddechem, słowem i uśmiechem.
Bała się pójść naprzód, ale nie chciała zostać w tyle.
Bała się wyjść z ciemnego ukrycia, ale potrzebowała kogoś, kto żyłby z nią w pełni słonecznego dnia.
Potrzebowała miłości, ale bała się kochać.
***
Ciemno.
Przyjemnie.
Postanowił nie otwierać oczu. Wsłuchał się w swoje ciało i spróbował odtworzyć ostatnie wydarzenia. Kiedy przypomniał sobie, co przed chwilą robił z Granger w dormitorium, wszystkie siły życiowe natychmiast go opuściły. Bolała go głowa, ręka i prawy bark. Przez głowę przemknęła mu myśl, że powinien teraz wstać i zamordować swoją, pożal się Boże, wspólniczkę. Nie miał jednak na to ani ochoty, ani siły, ani nawet chęci.
- Umarłeś, Malfoy? – czyjś podekscytowany głos pomógł mu powrócić do szarej i absurdalnej rzeczywistości. Na Merlina, czy on rzeczywiście przed chwilą ganiał się z Granger po pokoju? Co za żenada. Otworzył oczy z mocnym postanowieniem, że nie da tej satysfakcji znienawidzonej Gryfonce i nie umrze. Może kiedy indziej.
- Niestety nie – warknął, otwierając oczy i szybko rejestrując swoim wprawnym okiem brak alkoholu. – Granger, oddawaj whisky.
- Uczciwie je od ciebie wygrałam – prychnęła, co pozwoliło Malfoy’owi określić jej obecne położenie. Siedziała sobie w najlepsze na oparciu od kanapy i popijała z gwinta ognistą. Jego ognistą.
- Uczciwie? – wywarczał przez zaciśnięte zęby, siadając z wysiłkiem i rozglądając się za czymś ciężkim, czym mógłby potraktować Gryfonkę.
- No… może nie do końca uczciwie – przyznała wesoło, machając w powietrzu nogami. – Zabrałam ci, jak upadłeś. Ale chyba ci to nie przeszkadza? Uczciwość nie należy do twoich mocnych stron.
- Mówię po dobroci, oddaj mi tę whisky, Granger – zazgrzytał zębami, wkurzony.
- Segregujesz śmieci, Malfoy? – zapytała nieoczekiwanie, przechylając się w przód i wpatrując w Ślizgona z wyczekiwaniem.
- Co? – spytał, całkowicie zbity z tropu.
- Masz – zeskoczyła z oparcia i wcisnęła mu w dłoń butelkę. – To wrzuca się do pojemnika ze szkłem. Dobranoc.
- Czekaj, czekaj Granger! – krzyknął, nim się odwróciła. – A moja whisky? Wychlałaś całą?!
Pochyliła się nad wciąż siedzącym na podłodze chłopakiem i szepnęła z cwanym uśmiechem:
- Ktoś musiał.
- Zabiję cię, Granger – obiecał, rzucając jej mordercze spojrzenie, by po chwili przenieść je na pustą butelkę. – Cholera, naprawdę nic nie ma...
- Dobranoc – powtórzyła Gryfonka, wyprostowując się i ruszając w stronę schodów do swojej sypialni.
- Ej! A projekt? – zawołał za nią wkurzony, zdezorientowany, obolały i w dodatku trzeźwy chłopak.
- Poradzisz sobie beze mnie – odparła, wspinając się w górę. Kiedy była już przy drzwiach, nieoczekiwanie zawróciła, oparła się o barierkę oddzielającą pierwsze piętro apartamentu od parteru, wychyliła nieznacznie i dodała ze złośliwym uśmiechem. – Ponoć znasz się na planach architektonicznych lepiej niż ja. Wykaż się Malfoy i przetłumacz mi te dziwne kreski na jakiś ludzki język. Sprawdzę to rano.
- Sprawdzisz? – powtórzył Draco z niedowierzaniem. – Sprawdzisz?! – dodał głośniej, oburzony. – Tylko sprawdzisz, a ja mam harować całą noc?
Wywróciła oczami, dając mu do zrozumienia, że nie widzi problemu.
- Wszyscy wiemy, Malfoy, że to ja bardziej się przyczynię dla tego projektu, więc bądź tak łaskawy i zrób chociaż to, dobrze?
- Nie – burknął, wpatrując się w pustą butelkę.
- Od kiedy jesteś taki nieuprzejmy?
- Od kiedy wypiłaś moją whisky.
- Już nie przesadzaj, też miałeś w tym spory udział.
Na te słowa rozjuszył się wyraźnie.
- Szklankę wypiłem! Jedną szklankę!
- Cii – uciszyła go Gryfonka, skrzywiając się z dezaprobatą. – Nie drzyj się tak, Malfoy. Ernie chyba śpi.
- Co mnie obchodzi Ernie! – ryknął wkurzony Draco, zrywając się na równe nogi. - I nie będziesz mi rozkazywać, Granger! Jesteś zwykłą szlamą!
Nie obchodził go jej ból, nie interesował się tym, że znowu ją skrzywdził. Doprowadziła go do szału, a on nie zamierzał tolerować jakichkolwiek uwag w stosunku do swojej osoby.
- Jesteś nikim Granger. Nie masz przeszłości, nie będziesz miała przyszłości. I nie masz nawet cholernej teraźniejszości!
- Dlaczego tak myślisz? – zapytała, nieudolnie próbując ukryć drżenie głosu. Nie udało się, usłyszał jej ból, strach i przerażenie, ale nie interesowały go jej słabości. Miał jej dość, nienawidził jej z całego serca i nie potrafił wykrzesać z siebie ani krzty współczucia.
- Umiem patrzeć, Granger! – warknął. – Nie masz rodziców. Chodzisz przybita i próbujesz oszukać cały świat, udając, że jest inaczej. I nie pozbierasz się. Nie masz szans!
Powoli zaczęła schodzić  po schodach. Podeszła do niego, patrząc mu hardo w oczy i pozwalając łzom potoczyć się po bladych policzkach. Gdyby była trzeźwa, nigdy nie zdecydowałaby się na taki ruch.
- Masz cholerną rację, Malfoy. Nie mam rodziców. Nie mogę się pozbierać. Straciłam nadzieję. Ale nie rozumiem, jak śmiesz mi mówić mi, że jestem nikim. To ty jesteś nikim! – wykrzyknęła mu prosto w twarz. – To ty zabijałeś, to ty mordowałeś! Pozbawiłeś życia ludzi, którym teraz masz zrobić pokój pamięci. Nie wiem, jak spojrzysz w twarz ich rodzinom. Nie wybaczą ci. Ja ci nie wybaczę!
- Zamknij się, Granger! – podniósł głos, wpatrując się z góry w jej twarz, pełną emocji i bólu.
- Nie, to ty się zamknij Malfoy! Jestem w rozsypce, jestem zrozpaczona, jestem bezsilna. Ale jestem wartościowym człowiekiem, bo czuję cokolwiek oprócz wściekłości, że ktoś zabrał mi whisky. Nie jestem cholernym mordercą! – krzyknęła, a łzy spadały za jej dekolt, mocząc ubranie i szyję.  Odwróciła się, zgarniając z kanapy teczkę z listą par współpracujących i ponownie ruszając w stronę schodów.
- Krzywdzisz ludzi, Malfoy – powiedziała cicho, stając przed drzwiami, z ręką na klamce. Draco nie musiał na nią patrzeć, żeby wiedzieć, że płacze. – Krzywdzisz i nie robisz nic, żeby było inaczej. Kto jest wartościowszym człowiekiem – arystokrata o czystej krwi, zabijający, krzywdzący i raniący, czy szlama nieradząca sobie z przeszłością?
Nacisnęła klamkę i zniknęła w swoim pokoju. A Draco wiedział, że gdyby tylko chciał, mógłby ją zatrzymać, przeprosić i rozpocząć nowe życie.
- Cholera – skomentował całą sytuację, siadając na oparciu sofy, tak jak wcześniej Gryfonka i zakrył twarz dłońmi.
Miała rację.
Jedno słowo, jeden gest.
 Jeden ruch i jeden szept.

Zamiast tego nic,
milczenie.
Milczeli oboje.
I choć serca wyrywały się, by poznać prawdę,
Oni zamknęli jej drzwi
Kluczem milczenia.
________________________________________________________________
Chcę teraz poruszyć parę spraw... Jeśli chcecie, to czytajcie, ale z doświadczenia wiem, że mało kto marnuje czas na dopiski autora pod rozdziałami. Słusznie w sumie, chociaż akurat ja zawsze czytam.
1) Jak widzicie wprowadziłam nowość w postaci przypomnienia wydarzeń z poprzedniego rozdziału. Z racji tego, że pomiędzy dodawaniem nowych części opowiadania są spore odstępy czasowe, wydaje mi się to być dobrym pomysłem. Myślałam nad tym dość długo, a pewna czytelniczka na asku przekonała mnie, że to słuszna decyzja :) Nagłówek: "W poprzednim rozdziale" będzie usuwany z danej notki po dodaniu nowego rozdziału.
2) Nie, rozdziały nie będą krótsze - na chwilę obecną nie ma szans. Przepraszam, ale chyba nie umiem pisać innych niż długie i nie wyobrażam sobie jedno-trzy stronicowej części. 
3) Ponieważ rozpoczęłam ferie i mam tyyyle wolnego czasu, planuję go dobrze wykorzystać i opublikować nowy rozdział w ciągu dwóch tygodni :) Wiadomo, że plany, jak to plany, mogą nie wypalić, obiecuję jednak, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby się wyrobić c:
4) Rozdziału nie będę komentować, bo mi się nawet podoba ;) Co prawda mam wrażenie, że piszę bez ładu i składu, gubiąc się totalnie, ale mimo wszystko nie wyszło tak źle :D
5) Od teraz przed każdym rozdziałem będą zamieszczane cytaty. Właśnie skończyłam dopisywać je do poprzednich.
Zapraszam na mojego blogowego aska - ask.fm/lumossy
__________
Rozdział 6
Ilość stron: 14
Ilość słów: 4742
Cytat: Gabrielle Aplin "Lying to the mirror"
Piosenka rozdziału: Gabrielle Aplin "Lying to the mirror"

21 komentarzy:

  1. Łuhu jestem pierwsza? :D
    No i doczekałam się kolejnego wspaniałego rozdziału! :3
    Mike i Nat, no co za bezduszni ludzie!
    W końcu Ślizgoni...
    A już o Draco nawet nie wspomnę...
    Ech, mam nadzieję, że będzie miał porządne wyrzuty sumienia!
    Ostatni dialog, był chyba najbardziej emocjonujący, to dobrze :D
    Lubię Ellie i Gabrielle.
    Skrywają coś w sobie i to mi się podoba ;d
    Widać, że Samuel, ma jednak dobre serce ;)
    Mam nadzieję, że dziewczyna o której mówił to nie Hermiona...
    A Blaise taki waleczny! c:
    Nie wiem czy już mówiłam, ale super szablon!
    Ja tam czytam dopiski autora, jak już czytać, to wszystko :D
    Pozdrawiam, życzę dużo weny i czekam na kolejną notkę! :>
    ----------------------------
    http://poczuj-magie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też zawsze czytam dopiski autora, bo się boję, że przegapię ważne wiadomości, no i lubię tak sobie poprzebywać z opowiadaniem troszkę dłużej, chociażby przez przeczytanie, bo autor ma do powiedzenia :D

      Usuń
  2. Na cale szczescie wrocilas i to niemal w tym samym czasie, co ja! Co do tresci, to jak zwykle mnie nie zawiodlas. Dlugosc jest idealna, niewazne jak duzo by tego bylo, bo nigdy nie bede miala dosc. :) Podoba mi sie ostatnia rozmowa miedzy Draco a Hermiona. Dziewczyna powiedziala mu sama prawde, teraz pozostaje nadzieja, ze Malfoy w koncu naprawi swoje zycie i relacje z Gryfonka sie poprawia.
    Co do Samuela i Slizgonow mam mieszane uczucia. W dodatku zzera mnie ciekawosc, kogo zamierzaja skrzywdzic (cos czuje, ze to bedzie Granger).
    Wybacz brak polskich znakow, lecz pisze z telefonu.

    Pozdrawiam,
    Cave Inimicum
    www.dramione-jestesmy-jednoscia.blogspot.com - zapraszam do nadrobienia zaleglosci! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy relacje Draco i Hermiony się poprawią... Kiedyś na pewno, ale chyba jeszcze nie w najbliższych rozdziałach.
      Chociaż... Krok po kroku, prawda? Myślę, że ich dzisiejsza rozmowa była jednym z takich kroczków. Ale to trochę dziwne, bo wydaje się, że właśnie tą wymianą zdań oddalili się od siebie jeszcze bardziej (o ile to możliwe) a tak naprawdę w przyszłości będzie miała spore znaczenie ;)
      Nic nie powiem o Samuelu i Ślizgonach! :x Co prawda chciałam już teraz ujawnić, kim jest owa dziewczyna, ale stwierdziłam, że mogę Was jeszcze trochę potrzymać w niepewności (tak przez 10 rozdziałów xd)
      Już wpadam do Ciebie :D

      Usuń
  3. Na cale szczescie wrocilas i to niemal w tym samym czasie, co ja! Co do tresci, to jak zwykle mnie nie zawiodlas. Dlugosc jest idealna, niewazne jak duzo by tego bylo, bo nigdy nie bede miala dosc. :) Podoba mi sie ostatnia rozmowa miedzy Draco a Hermiona. Dziewczyna powiedziala mu sama prawde, teraz pozostaje nadzieja, ze Malfoy w koncu naprawi swoje zycie i relacje z Gryfonka sie poprawia.
    Co do Samuela i Slizgonow mam mieszane uczucia. W dodatku zzera mnie ciekawosc, kogo zamierzaja skrzywdzic (cos czuje, ze to bedzie Granger).
    Wybacz brak polskich znakow, lecz pisze z telefonu.

    Pozdrawiam,
    Cave Inimicum
    www.dramione-jestesmy-jednoscia.blogspot.com - zapraszam do nadrobienia zaleglosci! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem dzisiaj taka nijaka, więc nie mam siły napisać składnego komentarza. Ale to pewnie wina szkoły, bo mi akurat ferie się skończyły, więc...zazdro :c
    Rozdział się mi podoba, żadna niespodzianka. Dobry pomysł z tymi przypomnieniami "w poprzednim rozdziale" i cieszę się, że pomogłam ci podjąć decyzję (pewna czytelniczka z aska) :)
    Cieszę się, że Draco jest Draco, ale niestety Hermiona już nie jest tą dawną Hermioną. Rozumiem, że wojna niszczy psychikę ludzi, zmienia ich, więc tego nie mam za złe. Chodzi mi o to... czy jej rodzice zginęli? Jeśli tak to nie mam pretensji, a jeśli nie, to nie rozumiem dlaczego ich nie znaleziono. Myślę, że nie byłoby z tym większych problemów. Ale możliwe, ze wspominałaś, że nie żyją - nie wszystko zapamiętuję : P
    Pytałaś na asku o ocenialnię. Ja śledzę oceny na Szlafroku Śmierciożercy, ale są one dosyć krytyczne, szczególnie, że piszesz dramione, więc zdecyduj sama, czy chcesz posłuchać krytyki na temat tego co piszesz.
    Nie rozumiem też dlaczego oni POBILI Ellie. Tzn.to pewnie się wyjaśni, więc OK, ale dlaczego nie potraktowali jej jakimiś zaklęciami? Pewnie się czepiam, ale taki dzień... marudna dziś jestem.
    Hermiona sie schlała ? Nieźle xD ale to w końcu już nie nasza kochana Herma :c . Mimo to podobał mi się moment kiedy tak sobie wyrzucali wszystko prosto w twarz.
    OOO I Jeszcze najważniejsze! Świetny pomysł z tym Pokojem Pamięci. Takiego czegoś jeszcze nie czytałam, więc 100 punktów do Ravenclawu za kreatywność ^.^
    A tak, jeszcze jedna sprawa. Ten anonimek
    ~Hecate
    to ja ! Mam już konto, więc koniec anonimowości :)
    Pozdrawiam i życzę weny i udanych ferii :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Stawiałam, że to Ty jesteś tą czytelniczką!
      Nie, jej rodzice żyją, tylko są pozbawieni pamięci i mieszkają w Australii. Hermiona nie zdążyła po nich pojechać po zakończeniu wojny i wróciła do Hogwartu z postanowieniem, że odnajdzie ich po zakończeniu roku szkolnego. Jeśli dobrze pamiętam, było to wyjaśnione w którejś tam rozmowie Harry'ego i Hermiony. Chyba w pierwszym/drugim rozdziale :D
      Hm, szczerze mówiąc nie brałam pod uwagę możliwości, że potraktują ją zaklęciem... Wiesz, mam dwóch młodszych braci w domu i z doświadczenia wiem, że chłopaki lubią dać sobie (lub komuś) po, że tak potocznie powiem, mordzie. A pobili Ellie, ponieważ byli wkurzeni. A jak byli wkurzeni, to trzeba było się rozładować. A jak rozładować, to przyjemniej pięściami, niż zaklęciem, c'nie?
      No i pewnie będziecie pytać, dlaczego takie brutale i w ogóle, nie gwałcą dziewczyn. Gabrielle nie zgwałcili, Ellie też, nawet nie próbowali. Otóż, jak już nam Samuel wspomniał, szykują porządny atak na inną Gryfonkę i na razie ich potrzeby zaspokaja zwykłe bicie.
      Hermiona się upiła ciutkę z rozpaczy, tak myślę. No bo wiesz, musi powrócić do przeszłości, od której stara się uciec. Do przyjaciół, którzy zginęli. I to jeszcze do spółki z Draco, który zabił wielu z nich. To dlatego troszkę się napiła, a potem to już chciała Malfoy'owi dokopać i dlatego nie oddała mu whisky. A Hermiona czy wciąż jest tą samą Hermioną... Myślę, że tak, ale ktoś musi jej to przypomnieć i zdjąć z niej maskę zbudowaną ze wspomnień.
      Łoho, ale to okropnie sentymentalnie i uczuciowo zabrzmiało. Fu. Brzydzę się aż.

      Usuń
  5. JEST! *.* . Nowy rozdział! <3
    Lecę czytać ^^ .
    *czyta*
    OMG !
    Powiem tak... moje faworyty z tego rozdziału to sceny Dracona i Miony w dormitorium.
    Ach..
    Jak to wyglądało w mojej wyobraźni, jak sobie ich wyobraziłam ganiających się po pokoju? *o* . Sweet <33 XD .
    Ale tutaj to się uśmiałam:
    "- Od kiedy jesteś taki nieuprzejmy?
    - Od kiedy wypiłaś moją whisky.
    - Już nie przesadzaj, też miałeś w tym spory udział.
    Na te słowa rozjuszył się wyraźnie.
    - Szklankę wypiłem! Jedną szklankę!"
    Jakoś tak... Poprawiłaś mi humorek ;D .
    Jednakże...
    Końcowa scena troszkę mnie dobiła..
    Ale cieszę się, że Hermiona powiedziała Draconowi to wszystko prosto w twarz.
    No..
    To czekam na 7 rozdział kochana ;3
    Ty się ciesz feriami XD . Ja dopiero będę miała 17 lutego T.T (woj.opolskie)
    Pozdrawiam i wenki kochana! :**
    Kaja.
    ~~~~~~~~~~~~~
    Jeżeli nie czytałaś...
    Zapraszam na Epilog, który został dodany w środę ;)
    http://zakazana-milosc-moze-byc-slodka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam epilog, tylko stwierdziłam, że muszę dłużej pomyśleć nad komentarzem, a potem już skupiłam się na swoim rozdziale i nie miałam czasu :c
      I dziękuję <3

      Usuń
  6. Hahaha jest rozdział! Jak ja sie ciesze że to widze. I dobry pomysł z tą powtórka
    Pobili Gabrielle. To jest pałkarka gryfonów, c'nie? I jeszcze uderzyli Ellie, kurwa ten Mike i Nat to jebane sku*wiele. Dobra rozumiem ze byli wkurwieni, dlatego El pobili ale dlaczego Gabi? I ich cel to inna gryfonka, czyli.... Granger???
    Whiskey poszlo w ruch! Haha genialna Miona, wypila Draco całą butelke! I ta zlość malfoya.. bosko!
    I w końcu ruszyło cos z tym projektem.
    Blaise !!!! Po prostu go uwielbiam i w tym rozdzie wyszedl ci zajebiscie!
    Czekam na rozdział i fest zazdro bo masz ferie...
    Pozdrowionka! Wenki!
    dla-milosci-warto-cierpiec.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Gabrielle jest nową pałkarką Gryfonów :D A Nat i Mike ją pobili... Czemu? Co by tu dużo nie gadać, są straszymi, jak to ujęłaś świetnie: "sku*wielami" i chcieli się rozładować. A wiadomo, nie znoszą Gryfonek... No i jeszcze się trochę wyjaśni później ;)
      Blaise jest taki fajny, no bo niby taki żartobliwy i na luzie, a potrafi być waleczny i czuły w sumie też.
      Dziękuję <3

      Usuń
  7. Kocham ff Hary Potter,a to jest na prawdę cudowne.Masz talent.Jeśli lubisz fantastykę zapraszam http://sylvari-nadzieja-elionu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham ff Hary Potter,a to jest na prawdę cudowne.Masz talent.Jeśli lubisz fantastykę zapraszam http://sylvari-nadzieja-elionu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej ;3 Matko jedyna, jak ty świetnie piszesz! Normalnie siedzę, czytam, nie mogę się oderwać i w końcu patrzę, a tu koniec... Rozdział po prostu cudowny, genialny i idealny! ♥ Malfoy, jak on mógł tak zjechać Mionkę? Kurde, Dracze wiem gdzie mieszkasz! Strzeż się bo robię nalot, kto się przyłącza? Niech on się serio cieszy, że mnie teraz niema w Hogwarcie, bo ostro zarobiłby po tych swoich tlenionych włoskach! Herm, chyba dobrze mu powiedziała. Ja na jej miejscu zrobiłabym to samo, no bo kurde, chyba nie dałybyśmy się obrażać Smokowi! A te pobicie i to do tego na Gryfonkach, toż to skandal, nawet jeśli sama jestem z domu Węża to nigdy przenigdy nie uderzyłabym, gdybym była chłopakiem, dziewczyny! Przecież to karygodne... A Blaise tylko jedno Crucio? Liczyłam chociaż na pięć porządnych, tak, że im by się we łbach poprzewracało! "O kurwa" -pomyślałam to kiedy Hermiona i Draco dostali dodatkowe pary do pomocy, w których znajduje się Wieprzlej i Mopsica... Hah, sorry za przekleństwa, ale nic innego w tamtym momencie do łba mi nie przyszło. Nie no, Malfoy i Granger walczą o Ognistą. Piłabym ♥ Haha, tylko wziąć popcorn i gapić się i gapić jak sobie dowalają... xD A niektóre teksty, kobieto, aż mi łzy z oczu ze śmiechu leciały! Jacie jak ty genialnie piszesz, aż się chce co godzinę wchodzić i sprawdzać czy rozdział jest! Fajnie, że piszesz takie długie, więcej do czytanie jeej. Ech, to przez takich jak Ty zarywam nocki żeby czytać, bo uzależnienie ^^ Widzisz co robisz? Teraz będę czekać i czekać, aż się doczekam. Wtedy będę czytać i tak w kółko aż na pamięć będę znała! Teraz nastąpi masowe wymienianie wielu epitetów na temat bloga, więc jeśli nie chcesz zbzikować zapoznaj się z ulotką dołączoną do komentarza bądź skonsultuj się ze mną xD Blog jest zniewalający, zajebisty, cudowny, cudny, boski, bombowy, mega, słodki, fenomenalny, genialny, piękny, olśniewający, wielki, wybitny, efektowny, doskonały, idealny, zabawny, poprawiający humor, rewelacyjny, ulubiony i wiele wiele innych ♥ ♥ ♥ ♥ Boże, będę wchodzić codziennie i sprawdzać +dodaję się do obserwatorów ;3 Taki jaki jest blog, tak piszesz i jestem dumna, że w Polsce są takie talenty pisarskie. Napisz kiedyś książkę na milion procent przeczytam! Kurde jeszcze się wkurzam, bo oni dali Ellie po mordzie, że tak powiem! Dobra byli wkurzeni, ale bez przesady nawet Ślizgoni powinni mieć trochę przyzwoitości... O jeszcze sobie przypomniałam coś z poprzednich rozdziałów. Blaise i Mionka, przyjaciółmi ;33 Jaram się, jaram się tym jak Zgredek skarpetkami <33 Hym... Może i mój komentarz jest ciut przykrótki i zdaję sobie sprawę, że masz ich od groma i to o wiele lepszych, ale zostawiam po sobie ślad. Ty, ale nie myśl sobie, że ostatni. O nie, nie, nie! Tak szybko się mnie stąd nie pozbędziesz, moja droga! Co to to nie! No czyli dodaję komentarz, bo blog cholernie mi się podoba, styl pisania też genialny, lekko się czyta, można się pośmiać, nie robisz błędów i do tego piszesz długie komentarze, które wprost ubóstwiam!!! ♥ ♥ ♥ Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału i aż podskakuję z radości z każdą kolejną minutą, bliższą opublikowaniu przez Ciebie notatki ;*
    PISZ PISZ PISZ ♥
    Pozdrawiam i życzę Ci baaaaaaaaardzo dużo weny,
    Panna Zgredkowa
    PS. Jeśli będziesz miała czas i ochotę, to zapraszam do mnie :)
    http://swiat-bez-lordiego-voldiego.blogspot.com/
    ----------------------------------
    Jak pewnie zauważyłaś po baaardzo dziwnej nazwie jest to blog o świecie bez Voldemorta ;p Liczę na to, że zostawisz dla mnie jakieś rady co do pisania! Jeszcze raz świetny blog ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałam ten komentarz, czekając na grzanki, które robiłam sobie w piekarniku i powiem Ci jedno - uśmiechałam się cały czas :) Nie będę kłamać, jeśli powiem, że to najmilsze słowa, jakie przeczytałam o swoim Dramione. Naprawdę bardzo Ci dziękuję, jesteś przekochana <3
      I cieszę się, że się Ciebie nie pozbędę. Naprawdę cudownie czytać takie komentarze, sensowne, o treści, konkretnie, co się podobało, a co nie. Bo szczerze mówiąc załapałam małego doła spowodowanego ilością wejść na notkę, a tym, ile jest pod nią komentarzy. To smutne, że rozdział przeczytało 100 osób, a skomentowało 7 (nie liczę tych dwóch komentarzy nad Twoim. Brak mi na nie słów szczerze mówiąc, nie toleruję takiego spamu). Miałam kryzys i zabrałam się za miniaturkę, a nie za nowy rozdział, ale po Twoim komentarzu na nowo nabrałam ochoty, by tę historię dalej prowadzić, tym bardziej, że mam całkiem sporo pomysłów c:
      Na pewno do Ciebie wpadnę, odwiedzam blogi moich wytrwałych komentatorów :) A tytuł jest intrygujący, więc zrobię to z przyjemnością :D
      Jeszcze raz dziękuję <3
      PS - rozdział najprawdopobniej w poniedziałek - tak, jak planowałam.

      Usuń
    2. Nie przejmuj się. Lepiej mieć kilku komentujących z sercem, którzy kochają Twojego bloga niż wielu fałszywych, którzy tylko piszą "Super, ekstra, fajnie. Zapraszam do mnie." Miło, że jakby to ująć... Zmotywowałam Cię. Nie wiedziałam, że pisząc to sprawię Ci taką radość, bo szczerze myślałam, że takich komentarzy masz od groma. No wiesz, świetnie piszesz to masz komentarze, przynajmniej tak mi się wydawało, ale nie ty genialnie piszesz, a masz mniej komentarzy. No cóż mi tam się podoba ta druga wersja +milion komentarzy :*
      Dziękuję za tak miły komentarz u mnie :)
      Pozdrawiam i życzę Ci duuuuuuuużo weny (jeszcze więcej niż przedtem z powodu Twojego kryzysu) ;*
      No i oczekuję tego świetnego rozdziału i miniaturki <33
      Panna Zgredkowa

      Usuń
  10. Nadchodzę! Zapowiadałam swój wielki powrót w weekend, ale... dwa tygodnie temu. Chyba należą ci się jakieś wyjaśnienia, dlatego od nich zacznę mój komentarz, ale nie wiem, czy będą wystarczające. Nie miałam ostatnio ani czasu, ani weny, ani chęci do komentowania i do czytania opowiadań, a Ty na przykład zasługujesz na coś więcej niż słynna formułka: "cześć, fajny rozdział. zapraszam do mnie". Dlatego to odkładałam... Generalnie nawet nie otwierałam laptopa w celach innych niż naukowych, no może przepisywałam swój rozdział z zeszytu na bloga, ale to się nie liczy. Ale dobra- nadeszłam.
    Przede wszystkim, cieszę się, że mam przed sobą jeszcze jeden rozdział, bo póki co przejechałam go tylko szybko wzrokiem i wydaję mi się, że kilka kwestii, które mnie interesują się wyjaśni. Co mnie interesuje?
    a) naturalnie projekt, dość nietypowy, ale coś czuję, że z wybitnymi skutkami i genialnymi odzywkami obu stron (twoje dialogi są po prostu wybitne *_*),
    b) dlaczego Smoczek boi się Parkinson ;>,
    c) jak Ellie i Blaise się poznali no i ogólnie jestem ciekawa, co Krukonka czuje do Zabiniego,
    d) cała banda tego Samuela (mam do niego mieszane uczucia i zgadzam się w całej rozciągłości z poglądami Blaise' a)
    e) kontynuacje Leville no i Harry' ego i Gabrielle, po tym całym dzisiejszym wydarzeniu.
    Ale od początku. Wystukałam adres tego posta na nowej karcie i będę tak zjeżdżać-czytać-komentować chronologicznie:
    Pisałam już o tym, że ciekawi mnie, dlaczego Dracze boi się Panienki-Jestem-Mopsem? Na pewno pisałam. Nigdy nie lubiłam Parkinson, tym bardziej choro-dziwnej relacji jej i Malfoya, ale jako czarny charakter mogłaby się zakręcić, nie mówię nie :D. Wydaję mi się, że ten projekt to będzie trzecia wojna światowa, chociaż nie- cofam to, na trzeciej ma cała ludzkość wyginąć, więc lepiej uznajmy, że walka Draco i Hermiony o whiskey była trzecią światówką (wielbię tę scenę *_*), a projekt będzie czwartą :D. Z jednej strony mamy Granger i MAlfoya, którzy są już wystarczającą mieszanką wybuchową, z drugiej dziwny-dobry-a-może-zły-a-może-średni-Samuel i Ginny, której nie lubię nawet w Twoim Cudownym O Wiele Bardziej Znośnym Niż Kanonowym Wydaniu, z następnej Harry i Blaise (w tym rozdziale moja miłosna obsesja względem niego sięgnęła zenitu, więc zdaje mi się, że nie będzie już moja komentarza bez jarania się z niego <333)- czyli geba się uśmiecha, i tu nagle- Pansy i Ron... Cóż, popieram Hermionę- Ronalda obawiam się bardziej, ale i tak... Hogwart po rekonstrukcji jest słabszym Hogwartem więc całego tego pojednania raczej nie przeboleje i się rozpadnie w cholerę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze- skoro już zapowiedziałam Kącik-Jarania-Się-Z-Boskiego-Blaise'a- startujemy :D. Jejjjj- moja lista ukochanych par twojego opowiadania poszerza się- pokochałam Bellie (to słodko brzmi *_*) od pierwszego wejrzenia :D. Jak on ją tak bezceremonialnie wypchał... Ale i tak wszystko bije na głowę jego rozmowa z Samuelem :D. Ten taki poważny, a Blaise traktuje go tak pobłażliwie... Matko, jak ja go kocham <333. Ellie, wybacz mi, ale chyba przestanę Was shippować i skupie się na planowaniu własnego zabiniowskiego wesela... I kogo chce chronić Crowley? Czyżby... Ginny? Nie wydaje mi się, żeby chodziło o Hermionę, o Gabrielle też raczej nie i... to tak jakoś pasuje, że oni są razem w parze i wgl... Przeznaczenie po ich stronie, a on musi ją chronić. To by pasowało. Ale wciąż nie rozumiem tego chłopaka- skoro, jak sam zauważył mój boski Blaise, który myśli o wsyztskim, jest ich guru, to chyba powinien mieć na nich jakiś wpływ. Nie. On będzie bierny, woli rzucać na kumpli Obliviate, ale jest wielkim herosem, wszystkich chroni i wgl wybudujcie mu pomnik w Pokoju Nauczycielskim xP. Oooo- to mój pierwszy pomysł- niech Samuel pozuje, a oni wszyscy, wspólnymi siłami zobią mu ogromny piedestał ze złota z napisem- SAMUEL CROWLEY 1981-któryśtamktóryś- BOHATER, KTÓRY POZOSTAŁ TCHÓRZEM. Pięknie! Może niech zainstalują jeszcze fontannę, ktora będzie tryskać czekoladą z jego nosa.
      Okej, przejdźmy do ważniejszej kwestii- Gabrielle. Zdaje mi sie, że Harry zauważy jakieś guzy czy coś i zacznie się pytać, co się stało i wtedy usłyszy od Ellie prrzypadkiem-nie-przypadkiem, że ta sama dziewczyna została eee... zaatakowana przez stado niewyżytych nastoletnich kumpli nowego partnera jego byłej dziewczyny? Polubiłam tę dziewczynę, chyba dlatego, że została pałkarzem- napakowana, wyzwolona łumen. Już mi się podoba :D. Tylko niestety wciąż nie na tyle napakowana, żeby dowalić Crowleyowi i bandzie w cztery litery :(. Cóż, po prostu czuje, że to będzie taki punkt zwortny ich relacji.
      No i dochodizmy do gwoździa programu- DRAAAAMIOOONEEEE <333. Te groźby Dracze, te dogryzki, te jego komentarze, o, właśnie komentarze- pozwolę sobei skopiować Boski Fragment, przez który spadłam z krzesła:

      " - No i jak tam, Granger? – zapytał Draco, przeglądając dalej plany. – Jakie beznadziejne zadanie nas czeka? Mamy przekopać błonia w poszukiwaniu skarbu? – odpowiedziało mu milczenie, więc kontynuował – Ściąć Zakazany Las? Wypatroszyć wszystkie biegające po nim króliki?"

      Hahahhahahahahagh hahahahhahah hahahhahahahhahahahahaha KOCHAM GO <333. Nieee, Kocham Ciebie, Droga Autorko, za te boskie Przedstawienie Malfoja :D. No i scena z whiskey- do zapamietania ;>. I kolejny piękny komentarz Smoczka:

      "Na Merlina, czy on rzeczywiście przed chwilą ganiał się z Granger po pokoju? Co za żenada."

      Nie mam pojęcia czemu, ale nie mogłam wytrzymać ze śmiechu jak to przeczytałam :D. Dobra, kończyta póki co i idzieta czytać dlaej :D. Bardziej się rozgadata pod następnym rozdziałem.
      Abigail

      Usuń
    2. Jak zobaczyłam Twój komentarz, zasłoniłam dłonią usta, bo nie chciały się same zamknąć... Dziękuję, dziękuję, dziękuję! Nie spodziewałam się takiego komentarza nawet w najśmielszych oczekiwaniach!
      I nie jestem w stanie odpowiedzieć na cały Twój komentarz, więc po prostu odniosę się do najważniejszej rzeczy - Jako jedyna przeczuwasz, że Mike'owi i Natowi nie chodzi o Granger. Mam cholerną świadomość tego, co robię, ale jestem Ci winna tego małego spoilera - tak, to nie Hermiona. Nie będę przesadzać, jeśli powiem, że śledzisz tekst najpilniej i najdokładniej, bo wychwytujesz takie rzeczy.
      A takie fragmenty jak gonienie Hermiony przez Draco to skutek słuchania przeze mnie wesołych i skocznych piosenek podczas pisania ;_; Pozdrawiam 77 Bombay Street i ich "Up in the sky" :D
      I jeju, po prostu nie mogę uwierzyć w ten komentarz. Próbowałam znaleźć jakieś zdjęcie w necie, które choć trochę obrazowałoby moją twarz w chwili czytania, ale nie istnieje takie zdjęcie. Po prostu - uwielbiam Cię. Motywujesz mnie niesamowicie. Aż pójdę pisać i niech skonam, jeśli nie napiszę dzisiaj tych 5 stron, które mi zostały!

      Usuń
    3. I narobiłam powtórzeń przez Ciebie ;_;

      Usuń
  11. 0_o Ale mnie tu długo nie było! Za co bardzo przepraszam, ale niestety leże w szpitalu i nie mam czasu. Na szczęście mam ze sobą laptop i mogę komentować. Inaczej chyba bym zwariowała :)
    Końcówką to mnie całkowicie zaskoczyłaś. Szczerze mówiąc spodziewałam się czegoś innego. Zwłaszcza, gdy czytałam o nich w dormitorium. To ich ganianie się po pokoju i przekomarzanie o Ognistą. A tu coś takiego. Mówię ci jestem w szoku :D Dobrze, że Hermi wyrzuciła z siebie to wszystko. Może Malfoyowi przyda się coś takiego, by wreszcie przyjrzał na oczy?
    Dużo weny i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń