sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 11 - Konsekwencje podchodów

"Nie wiedziałem, czego pragnę, dopóki nie odkryłem, że mogę to stracić."
Charlaine Harris ‘Martwy aż do zmroku’

Dzień był wyjątkowo paskudny. Z nieba padał obfity deszcz, a Hogwart spowiła jesienna szarość. Hermiona nienawidziła takiej pogody, bo przypominała jej listopadowe dni sprzed lat, zanim dowiedziała się, że jest czarownicą i wyjechała do Hogwartu. 
Rodzice codziennie wstawali koło szóstej, a czasami jeszcze wcześniej. Szykowali śniadanie, jedli je w pośpiechu i zostawiali dla niej kilka kanapek i ciepłe mleko w garnuszku. Ubierali się i wychodzili do gabinetu, znajdującego się w tym samym budynku, by przygotować się na przyjęcie pacjentów. Hermiona budziła się godzinę później w ponurym i pustym domu. Za oknem padał deszcz, gdy jadała sama przy wielkim stole. Nie dosięgała do podłogi i machała nogami w powietrzu, popijając mleko. Czytała książki, by poczuć się choć trochę mniej samotnie, ale zawsze tęskniła za rodzinnymi śniadaniami. 
Kolacja była natomiast u Grangerów wspólnym posiłkiem. Siadali razem i rozmawiali. Roześmiane twarze rodziców nakładających jej jedzenie na talerz i popijających herbatę trwale wyrył się w jej pamięci i był jednym z obrazów, które przywoływała, wyczarowując patronusa. 
Teraz jednak okienna szarość wprawiła ją w ponury nastrój, choć nie było się co dziwić – minęła właśnie połowa października i dni robiły się coraz chłodniejsze, ciemniejsze i nieciekawe. 
A do tego jeszcze Hogsmeade.
Wszyscy, z którymi mogłaby gdziekolwiek iść, byli zajęci bądź niedostępni w inny sposób - Ginny umówiła się z jakimś chłopakiem, Neville i Luna szli na randkę, Ron się rozchorował i od dwóch dni leżał bez życia w łóżku, a Harry uparł się, że musi ćwiczyć quidditcha i nie można go było od tego idiotycznego pomysłu odciągnąć. Ellie natomiast miała dla niej czas dopiero po południu, wcześniej umówiwszy się z Blaisem na podchody. Długa historia, ale mam dużo czasu, więc chętnie Wam ją opowiem.
Było tak:
Ginny wpadła do pokoju Hermiony po wczorajszej kolacji, wnosząc ze sobą harmider, nieład, entuzjazm i wiatr. Dosłownie, bo trzasnęła drzwiami trochę za bardzo i podmuch poderwał z biurka wypracowania Hermiony.
- Ups – skomentowała to Ginny, zatrzymując się na chwilę. Ale potem przypomniała sobie, po co tu jest i wskakując na łóżko (a konkretnie na Hermionę, leżącą na tym łóżku – a jeszcze bardziej szczegółowo – na jej wyprostowane nogi) z rozmachem, na jednym oddechu wyjawiła Hermionie swoje propozycje nie do odrzucenia.
Otóż wiedziona nieopisaną miłością do przyjaciółki Wspaniałomyślna Ginny umówiła ją z miłym i uprzejmym Krukonem z siódmego roku. Ale ponieważ była również Niesamowicie Inteligentna, przewidziała, że przyjaciółce może się ów sympatyczny młodzieniec nie spodobać i na wszelki wypadek zarezerwowała również Adama z Hufflepuffu, Jace’a z Gryffindoru i jeszcze jednego Krukona, Steve’a. Ach, no i Pojednanie pojednaniem, ale ze Ślizgonem jej nie umówiła. Nobobezprzesady.
- Co? Nie! – zaprotestowała Hermiona. – Mam już plany.
Ginny natychmiast poderwała się do pozycji siedzącej, a widząc, jak niebezpiecznie świecą jej się oczy, Hermiona od razu sprostowała:
- Nie TAKIE plany.
Ramiona młodszej Gryfonki natychmiast opadły, a uśmiech zastąpił grymas rozczarowania.
- Ginny – próbowała się tłumaczyć Hermiona. – To naprawdę bardzo ważne. Chodzi o Pojednanie.
Po zabójczym spojrzeniu przyjaciółki wiedziała, że powiedziała coś nie tak. 
I miała rację. 
- Będziesz pracować.
- Ginny.
- PRACOWAĆ. W dzień Hogsmeade.
- …
- To się nazywa pracoholizm. Albo czekaj nie – to jest celowe izolowanie się od społeczeństwa. Gdzie się podziała ta mała Hermiona, która jarała się Miodowym Królestwem? Zamknij się, to było pytanie retoryczne, wiem, że nie jesteś mała. 
Hermiona nie zdążyła odeprzeć ataku, bo drzwi otworzyły się zamaszyście i do pokoju wpadła rozczochrana Ellie.
- O! – ucieszyła się Ginny. – Świetnie się składa. 
- Ginny, nie podpuszczaj jej – warknęła Hermiona, która szybko zorientowała się, że Ginny chce podburzyć Ellie przeciw niej. A konkretnie przeciwko „pracoholizmowi” i „celowemu izolowaniu się od społeczeństwa”.
Ellie natomiast całkowicie zignorowała obie Gryfonki, opadając na krzesło przy biurku, po czym natychmiast z niego wstając i chodząc w kółko po pokoju, mamrocząc pod nosem coś w stylu: „…erasnacieżjanieemcotosąchody!”.
- Em… Ellie? – spytała Hermiona najostrożniej jak mogła.
- Odwaliło jej – zasugerowała Ginny spokojnym i niemal uroczystym tonem.
- Cholera jasna, przecież ja nie wiem co to są podchody! – krzyknęła na to wszystko Ellie i dla efektu wzniosła ręce do nieba w rozpaczliwym oczekiwaniu na pomoc boską.
Nie uzyskała jej jednak - ba! – zamiast chociażby zrozumienia i empatii ze strony Boga otrzymała tylko nerwowy śmiech i pokasływanie. I to ze strony bynajmniej nie boskiej.
- Ekhem, ekhem – zakasłała dyskretnie Ginny, podczas gdy Hermiona dusiła się z histerycznego śmiechu, nie wiedziała bowiem do końca, czy się śmiać czy płakać. – Może wody?
- Wody – pokiwała energicznie głową Ellie, a roztropna Ginny zaczęła się martwić, czy tym potakiwaniem nie złamie sobie kilku kręgów szyjnych, kiwała bowiem bardzo zapamiętale. – A można w twarz?
Kiedy Hermiona potraktowała ją Aquamenti, Ellie, wyraźnie uspokojona, wytarła twarz w bluzkę, odetchnęła i wyjaśniła:
- Zarzuciłam Blaise’owi podczas kolacji, że nie zna się w ogóle na mugolach, którzy stanowią znaczną część ludności ziemskiej. Zaczęliśmy się oczywiście sprzeczać, a koniec końców on zaproponował, żebym go nauczyła jakiejś prostej, mugolskiej gry. Zapytałam siedzących przy sąsiednim stole Puchonów, jaką znają prostą mugolską zabawę dla Ślizgona i na moje totalnie nieszczęście zaproponowali podchody. Oczywiście nie mogłam odmówić, bo wyszłoby na to, że się cykam, lub, co gorsza, nie znam mugoli, a do tego nie mogłam dopuścić i… - tu nastała dramatyczna pauza – zgodziłam się!
- Podchody? – zdziwiła się Ginny. – Nie znam.
- Hermiono, pomóż – poprosiła Ellie dramatycznym tonem. – Bez ciebie nie dam rady.
Hermiona westchnęła i bez większych ogródek zaczęła wyjaśniać przyjaciółce czym są podchody. 
- To może być świetna zabawa! – zapaliła się Ginny. – Na pewno bliźniakom by się podobała.
W Hermionie automatycznie coś pękło na wspomnienie Freda, którego już nigdy nie ujrzą. Który już nigdy się nie zaśmieje, nie zirytuje jej i nie rozzłości Umbridge. Przełknęła nerwowo ślinę i postarała się zepchnąć wszelkie emocje na dalszy plan.
Pomogła jej w tym Ellie, która zauważyła, że Blaise ma upodobanie w podobnego typu grach i na pewno ją rozniesie w drobny mak. Ginny zaczęła ją przekonywać, że jest Krukonką i na pewno coś wygłówkuje, bo Krukonki tak mają. Zaczęły dyskutować i sprzeczać się, ale bez złości – zwyczajnie, przyjacielsko. Hermiona po raz pierwszy pomyślała, że być może nie będzie musiała przyjaźnić się każdą z nich osobno, bo stworzą trójkę.
Wszystko to przypomniała sobie tamtego poranka przed wyjściem do Hogsmeade. Dziewczyny wspólnymi siłami nakazały jej bezsprzecznie i kategorycznie iść i chociażby powłóczyć się po sklepach w poszukiwaniu ładnych ubrań czy też wstąpić do Miodowego Królestwa na parę chwil. Chcąc nie chcąc Hermiona musiała przystać na ich palące prośby (czytaj – polecenia) i zwlekła się z łóżka już o ósmej.
Zeszła po schodach na dół, w jednej dłoni trzymając złożone w kupkę ubrania, a drugą sunąc po poręczy. Salon był przyjemnie pusty. W kominku nie palił się ogień i nadawał wnętrzu przygaszony charakter. Jesiennie światło, którego użyczyło światu Słońce, na chwilkę pokazując się zza chmur, leniwie wpadało do środka przez okna po obu stronach kominka. Na sofie stojącej przed nim leżał czarny materiał zarzucony na nią pionowo od góry do dołu. Na miękkich fotelach znajdowała się moc poduszek z motywami głównie czarno-białymi. Naprzeciwko schodów po prawej stronie od drzwi (według perspektywy Hermiony) wisiał piękny obraz przedstawiający Hogwart w czterech lekko i subtelnie zaznaczonych barwach – niebieskiej, zielonej, żółtej i czerwonej. Po jego prawej stronie natomiast znajdowała się łazienka, której drzwi były jako jedyne w całym apartamencie białe. Reszta została pomalowana lekkimi pastelowymi kolorami odpowiadającymi przedstawicielom poszczególnych domów. Połowę stanowił zielony, ponieważ zapobiegliwy Blaise jednym konkretnym zaklęciem zmienił barwę swoich drzwi.
Hermiona przeszła przez salon i zamknęła się w łazience, utrzymanej w bieli z subtelnymi fioletowymi dodatkami. Podłogę pokrywały białe kafelki, pomiędzy które wysypano czarny, błyszczący proszek, świecący pod wpływem lamp. Po prawej stronie od wejścia znajdował się prysznic, a naprzeciwko nich po białym puszystym dywanie w fioletowe kropki można było przejść do dużej, okrągłej wanny w którą projektanci dormitorium włożyli nieco mugolskiej techniki i wyposażyli ją w hydromasaż. Odwróciła się w lewo i zdjęła z jednego z czterech drewnianych wieszaków, również w delikatnych pastelowych barwach danych domów, swój ręcznik i przerzuciła go przez liliowy stołek znajdujący się niedaleko wanny. Podeszła do dużego, wysokiego lustra stojącego naprzeciwko prysznica i zaraz obok umywalki i pierwszy raz od bardzo dawna uważnie przyjrzała się swojej osobie.
Zaczęła od włosów samoczynnie kręcących się w delikatne fale. Przyjrzała się miodowym oczom, małemu, zgrabnemu nosowi, bladoróżowym ustom i właśnie gdy miała zjechać wzrokiem na szyję, odwróciła się gwałtownie od lustra i odchyliła głowę do tyłu.
Nigdy nie była próżna i darzyła szczerą niechęcią dziewczęta lubujące się w ostrym makijażu i wyzywających strojach. Znacznie bardziej wolała ubrać się w szorty niż w krótką, obcisłą spódniczkę, ponieważ czuła się w tym pewniej i swobodniej. To, że przed chwilą przyglądała się swojej osobie tak dogłębnie zmieszało ją nieco. Spuściła głowę w dół i już bez zbędnych ceregieli ubrała przylegające jeansy i zwykłą, szarą koszulkę, którą wpuściła do spodni. Zarzuciła na ramiona czarny, długi sweterek i była niemal gotowa. Szybko związała włosy w chaotycznego koka, ale usytuowanego idealnie pośrodku głowy. Symetrycznie, jak lubiła.
Wyszła z łazienki i natknęła się na Ellie, spoczywającą na sofie, z twarzą wtuloną w poduszkę, ledwo przytomną i owiniętą w czarny materiał, który jeszcze dwadzieścia minut temu był przerzucony przez sofę.
Gdyby nie fakt, że Hermiona była obdarzona niezwykle wysokim poziomem kultury osobistej oraz miłosierdzia, wskoczyłaby najpewniej na przyjaciółkę i przyduszając ją, rzuciłaby jej do ucha radosne: „DZIEŃDOBRYPORAWSTAWAĆ!”.
Poprzestała jedynie na przycupnięciu na krawędzi sofy i powolnym zakładaniu białych trampek z popularnej mugolskiej firmy, której nikt i tak tutaj nie znał (no może oprócz Malfoya. On znał wszystko co było droższe niż przeciętny produkt) i potraktowaniem Ellie poduszką.
- Co? – wyjęczała w odpowiedzi.
- Co ty, kaca masz? Wstawaj!
Ellie burknęła coś, że nic nie piła i z trudem, ale podniosła się do pozycji siedzącej i wyjaśniła, że całą noc nie spała, bo martwiła się tymi podchodami.
- Typowa Krukonka. Dobrze, że nie kułaś zasad – zakpiła z niej Hermiona, która była sobie to w stanie wyobrazić.
Ellie skrzywiła się.
- Powtarzanie ich w pamięci się liczy? – zapytała kontrolnie.
Hermiona wzniosła oczy do nieba.
- Jesteś beznadziejna. Ubierz się.
I nie czekając na przyjaciółkę ruszyła na śniadanie.
***
Zaraz po wyjściu Hermiony Ellie skumulowała cały zapas sił, jakie posiadała, skupiła się, użyła ich i wstała. Przywołała z sypialni ubrania, które poprzedniego dnia położyła na krześle obok łóżka, przygotowana na ewentualność, że po wstaniu z ciepłego wyrka padnie bez życia na kanapie i na tym skończy się jej aktywna egzystencja i jakiekolwiek chęci ponownego wejścia na górę i grzebania w szufladach. 
Razem z bielizną, białą, luźną bluzką, czarnymi jeansami, brązowymi butami za kostkę i kurtką, z góry przyfrunęła również jej torebka i torba, do której włożyła rzeczy potrzebne do gry w podchody. 
Ubrała się szybko w łazience i rozczesując włosy stanęła pod drzwiami Blaisea i zawołała do niego:
- Chciałeś, żeby cię obudzić za wszelką cenę, ale radzę ci wstać na tyle szybko, bym tej ceny nie zdążyła wymyślić!
Odpowiedział jej burkliwy, zaspany głos:
- Czy ty kiedykolwiek wyłączasz mózg, Black?
- W niedziele. I gdy się napiję. I jeszcze gdy rozmawiam z wyjątkowo uroczym chłopakiem.
Drzwi natychmiast się otworzyły i stanął w nich całkowicie rozbudzony Blaise. Oparł się szarmancko o framugę i rzucił znaczącym szeptem do oddalonej od niego o kilka kroków Krukonki, wciąż rozczesującej włosy:
- W takim razie twój mózg powinien być w tym momencie całkowicie nieczynny, kochanie.
Ostatnie słowo wypowiedział tak specyficznie, że aż dosłyszał je śpiący do tej pory w sąsiednim pokoju Draco. Zaniepokojony podniósł głowę z poduszki i zamrugał powiekami. W apartamencie prefektów naczelnych nikt nie mówił do siebie per „kochanie” bo nikt się z nikim nie kochał. Proste. A przynajmniej takie mu się wydawało kilka sekund temu.
Zaintrygowany  wstał i stanął pod drzwiami, nasłuchując.
- Z chęcią ci udowodnię, że mój mózg pracuje teraz na wyjątkowo wysokich obrotach, Zabini.
- Cudownie. Zapraszam do sypialni.
Po tym tekście przyjaciela usłyszał głośny trzask i jego mamrotanie, co najpewniej świadczyło o tym, że jego rozmówczyni nieźle mu przyłożyła. 
Otworzył drzwi i nieświadomie stanął w identycznej pozie jak wcześniej jego sąsiad i kumpel w jednym, ale zachwiał się niebezpiecznie i z szokiem wymalowanym na całej twarzy zdał sobie sprawę, że osobą, z którą Blaise przed chwilą rozmawiał w tak dwuznaczny sposób, była jego kuzynka Ellie.
- Co wy wyprawiacie? – zapytał, gdy już się pozbierał.
- Rozmawiamy – odparła spokojnie Ellie, kończąc się czesać i machając głową, by włosy się rozwiały.
- Ale o czym?! – wkurzył się Draco i zabił spojrzeniem przyjaciela.
- O…
- Wiem o czym rozmawialiście, to było pytanie ironiczne, kretynie – warknął Malfoy.
- Właśnie kretynie – dodała Ellie, chowając szczotkę do torebki.
Momentalnie zbombardowały ją dwa palące spojrzenia. Uniosła ręce w geście poddania się, odwróciła się i wyszła na śniadanie. Nie zamierzała już tu wracać przed wyjściem do Hogsmeade. Przypomniała tylko Blaise’owi, że są umówieni, ma się sprężać i nie tracić dużo czasu na przyjacielskich pogawędkach z tym przewrażliwionym dupkiem Malfoyem, który nie ma prawa mieć pretensji, że rozmawiają trochę sprośnie.
Po jej wyjściu panowie zmierzyli się groźnymi spojrzeniami, po czym posłali sobie znaczące uśmieszki i rozpoczęli szalony wyścig do łazienki zakończony sinikami, guzami, zadrapaniami, obitymi drzwiami, urażoną dumą przegranego i zarządzeniem kolejnych wyścigów, tym razem na śniadanie i późniejsze spotkanie z Potterem. W efekcie Ślizgoni w niecałe 15 minut później kończyli jeść śniadanie i jedną nogą przygotowani byli na szaleńczy bieg na miejsce spotkania. Dosłownie. 
***
Hermiona tymczasem po śniadaniu zajrzała do pustego już dormitorium tylko na chwilę, by zabrać torebkę, kurtkę i inne potrzebne rzeczy oraz przebrać białe trampki, które, jak stwierdziła podczas konsumpcji tostów z dżemem, natychmiast zabarwią się na niewdzięczny kolor błotny. O ile taki istniał. 
W każdym razie krótko potem, zadowolona, że założyła czarne, sięgające za kostkę buty, wędrowała ścieżką prowadzącą do Hogsmeade, po drodze opracowując dokładnie plan na dzisiejszy dzień.
Najpierw Miodowe Królestwo.
Potem Magiczna Księgarnia.
Następnie przydałoby się kupić nową szatę, bo stara przetarła się na wysokości łokci.
A później pospaceruje sobie po miasteczku i porozmyśla nad tym, jak bardzo się zmieniło od czasu, gdy widziała je ostatnio w paskudnie niesprzyjających okolicznościach. Na wspomnienie wojny oraz ukrywania przed Śmierciożercami się wraz z przyjaciółmi u Aberfortha Dumbledorea i późniejszych wydarzeń, które ostatecznie doprowadziły do wojny i śmierci tylu osób, ciarki ją przeszły. Ale metody obronne przed tego typu myślami miała opanowane do perfekcji i szybko powróciła do poprzedniego stanu ducha.
A przynajmniej wydawało jej się, że to opanowała.
***
Harry wątpił w sens tego całego przedstawienia, w które wrąbali go Zabini i Malfoy, choć ten drugi mimowolnie i niechętnie. Chociaż pojmował powagę sytuacji, podejrzane wydawało mu się, że Ślizgoni z którymi przez całą edukację łączyły go jedynie złowrogie zaklęcia, wyzwiska, groźby i kłótnie nagle proszą go o pomoc i mówią, że więcej na tej pomocy zyska, niż straci. Czyli teoretycznie wyjdzie na plus. Czyli, co jeszcze bardziej podejrzane, oni bezinteresownie chcą, żeby wyszedł na plus. Ale czy rzeczywiście na tej plus wyjdzie? 
Kto wie.
Ale zdążył już wmówić Hermionie, Ronowi, Ginny i całej reszcie, że będzie ćwiczył quidditcha i skoro i tak wszystkim nazmyślał, warto było chociaż sprawdzić, czy zagrożenie ze strony dwóch uczniów klasy szóstej jest faktycznie tak ogromne.
A na boisko i tak zamierzał pójść. Co prawda ćwiczenie przy tej pogodzie do najprzyjemniejszych zajęć nie należało, ale on, choć uparcie wmawiał sobie, że jest inaczej, miał zgoła inne powody, by tam się udać.
Owe powody uczęszczały do piątej klasy, miały czarne, piękne włosy i w chwili obecnej spacerowały uliczkami Hogsmeade ze swoją buntowniczo nastawioną przyjaciółką.
***
- Ależ nie – upierała się czerwonowłosa piątoklasistka, świdrując Gabrielle spojrzeniem. – To absurdalne. Nie wyrażam zgody.
Gabrielle westchnęła niecierpliwie.
- Nie rozumiesz, Nadine, że dla mnie to nie jest przykry obowiązek, tylko przyjemność? Lubię, wyobraź sobie, latać na miotle!
- No właśnie ciężko mi to sobie wyobrazić – burknęła Nadine do swoich butów, a gdy podniosła wzrok trafił on natychmiast na sklepową wystawę. Oczy jej się zaświeciły. Pociągnęła zdezorientowaną, ale przyzwyczajoną do tego typu akcji przyjaciółkę za kurtkę i już po chwili przymierzały razem wielobarwne kapelusze, kompletnie ignorując fakt, że do lata jeszcze wiele miesięcy i nawet nie przebrnęły przez zimę.
Która, nawiasem mówiąc, mała należeć do jednej z najbardziej emocjonujących zim ich życia.
***
Pierwsze trzy punkty planu Hermiona zrealizowała szybko i sprawnie. Obkupiona, zadowolona i zrelaksowana schowała wszystko do swojej zmniejszającej torebki i przystąpiła do ostatniego punktu programu – spaceru.
Mijała uliczki, domki, skwery, pałacyki i sklepy. Wszystko wyglądało znacznie lepiej niż w czasie wojny a nawet przed nią. Na nowo pomalowano budynki, wymieniono chodniki, wybudowano place zabaw i zasadzono więcej zieleni. Nawet bez Słońca Hogsmeade wydawało się słoneczne i nawet gdy nie używała czarów – magiczne. Kochała je bardziej niż rodzinny Londyn. 
Zamyślona dotarła do krańców Hogsmeade, tych, z których widać było Wrzeszczącą Chatę. Chwilę przyglądała się jej, odtwarzając w myślach przerażającą noc w trzeciej klasie, gdy Ron został ranny, a Harry poznawał prawdę o Syriuszu, przypłacając to ucieczką Glizdogona i w efekcie powrotem Voldemorta. I całym koszmarem, który rozegrał się później. Śmierci niewinnych osób. Śmierci Lupina, Freda i…
Gwałtownie chwyciła się obiema rękami za głowę, chcąc uciszyć krzyczące myśli. Nienawidziła ich za wymykanie się spod kontroli, spod ściśle wyznaczonych granic, które ustaliła i których nikt nie powinien przekraczać. Wykończona walką z samą sobą przysiadła pod oknem jakiejś knajpy, ale nie od strony wejścia, tylko przeciwnej.  Oparła się głową o zimne kamienie. Kilka centymetrów nad nią znajdował się parapet, a okno najwyraźniej było otwarte, słyszała bowiem niewyraźnie fragmenty rozmów i stukanie naczyń. Ktoś wznosił toast, inni grali w karty. Wszyscy tacy normalni. Bez widocznej na pierwszy rzut oka skazy.
Ale Hermiona potrafiła zajrzeć w głąb człowieka i znaleźć źródło bólu. Być może dlatego, że ją również skrzywdził los.
***
W nowo otwartym pubie mieszczącym się w najbardziej odległej od Hogwartu ulicy w Hogsmeade, nie przebywało zwykle zbyt wiele uczniów i to właśnie tam postanowili udać się Blaise, Draco i Harry, by spokojnie omówić parę spraw.
Pod osłoną eliksiru wielosokowego szli niezauważeni uliczkami miasteczka. Przybrali najróżniejsze wyglądy, ale po sposobie poruszania się każda osoba z ich bliższego otoczenia szybko by ich rozpoznała. Niespecjalnie jednak się tym martwili, bo najważniejsze było, by nie dojrzał ich profesor Slughorn i McGonagall, której każdy bał się bardziej z przyzwyczajenia, niż konkretnych powodów. 
Gdy dotarli pod starannie wybrany wcześniej pub, jeden z nich nacisnął klamkę i weszli do środka. Malfoy pod postacią czarnowłosego Krukona podszedł do mężczyzny obsługującego klientów przy barze i w kilku zdaniach wyjaśnił, że mieli rezerwację i oczekuje takiego stolika, jakiego sobie zażyczył. 
- Ile mu zapłaciłeś? – spytał pomrukiem Zabini, obecnie niski i pucołowaty brunet z Gryffindoru.  
- Wystarczająco.
- Dopiero otworzyli ten lokal, a Malfoy od razu daje łapówki – skrzywił się Harry, ukrywający się pod postacią przystojnego Puchona.
Usiedli przy wskazanym przez kelnera stoliku. Znajdował się przy oknie wychodzącym z zupełnie innej strony, niż weszli. Malfoy od razu zamówił potrójną whisky i usadowił się wygodnie na krześle. W milczeniu zaczekali, aż obsługa poda im zamówiony alkohol. Z chwilą, gdy upili pierwszy łyk, napięcie znikło. 
Blaise zaczął mówić pierwszy. W kilku słowach streścił Potterowi, co planują Nat i Mike i w kogo dokładnie celują. Zszokowany Harry opróżnił na raz całą szklankę whisky.
- To pewne? – zapytał ze ściśniętym gardłem.
Ślizgoni pokiwali głowami.
- Nie miałem pojęcia…
- Nikt nie miał – Zabini wpatrywał się w stół. – Wie tylko Crowley, Malfoy i ja.
- Myślicie, że chcą ją zgwałcić? 
Odpowiedziała mu cisza.
- Pomożemy ci – zapewnił go Blaise. – Prawda, Draco?
- Niech będzie – zgodził się Malfoy. – Ale tylko dlatego, ze Ellie też ucierpiała.
- Chcecie im coś zrobić? – zapytał Harry niepewnie.
- Oczywiście! – odparł natychmiast Malfoy.
Harry wyłączył się na chwilę, rozmyślając nerwowo o całej sytuacji. Wiedział, że im pomoże. Musiał, zważywszy na cel, który obrali sobie Ślizgoni z szóstego roku.
- Dobra, panowie – powiedział, wstając. – Dziękuję, że mi o tym powiedzieliście, ale muszę już iść. W razie potrzeby jestem gotów do pomocy. Będę na każde wezwanie. Oczywiście POWAŻNE wezwanie – dodał szybko, widząc znaczący wzrok Malfoya.
I wymieniwszy uścisk dłoni z Blaise'em, wyszedł.
***
Gdy Hermiona przymknęła powieki, by delektować się szelestem liści, szumem płynącego nieopodal strumyka i śpiewem ptaków, ktoś rozsiadł się tuż przy oknie, pod którym siedziała. Otworzyła gwałtownie oczy i odruchowo podciągnęła nogi jak najbliżej pod siebie. Zamarła bez ruchu, wsłuchując się w postacie wyżej. Nie miała dobrych przeczuć. 
Jakże słusznie…
- Kelner! – rozległ się gburowaty głos, napawający przerażeniem. Hermiona słyszała go pierwszy raz w życiu. – Potrójna whisky! I wiecie, na kogo wystawić rachunek, prawda?
- Ta jest, szefuńciu – dobiegło z oddali.
Przez chwilę nic się nie działo, po czym spełniono zamówienie mężczyzny, którego Hermiona nazwała w myślach Gburem i trzy butelki z głośnym łoskotem wylądowały na stoliku.
Wtedy odezwał się ktoś inny, ale mówił znacznie ciszej i bardziej przerażająco niż jego poprzednik. Hermiona musiała nieźle wytężyć słuch, żeby go usłyszeć, ale i tak nie udawało jej się wyłapać wszystkiego z wypowiedzi mężczyzny, ochrzczonego przez dziewczynę Mamrotem. Wysłuchała jednak wystarczająco sporo, żeby włosy stanęły jej dęba.
- Sprawa… towarzyszu wygląda… ‘at’ i… ‘ajk’… napaść na… ‘fonki’… głównym celem jest…
- Ciszej, tumanie! – uciszył go Gbur bardzo głośno. – Kto wie, czy oni właśnie nas nie podsłuchują.
Mamrot wymamrotał coś w odpowiedzi i Hermiona zrozumiała, że razem z tymi półsłówkami skierowanymi do Gbura padło i nazwisko „fonki”, która była ich głównym celem. Bez problemu domyśliła się, że chodzi o wychowanki domu Gryffindora i przełknęła nerwowo ślinę, a potem zamarła w oczekiwaniu na dalszy ciąg rozmowy.
Przez przełykanie śliny straciła niestety wątek, bo następną rzeczą jaką usłyszała były słowa Mamrota:
-… tylko… ‘wley’… Malfoy…
Rozszerzyła oczy w przerażeniu. Czy od ponad miesiąca mieszkała pod jednym dachem z osobą która chce… Właściwie to wciąż nie wiedziała, co chcą zrobić, oprócz napaści.
I wtedy padło tylko jedno słowo, które rozwiało wszelkie wątpliwości i ugodziło ją głęboko. Wypowiedział je głos, którego wcześniej nie słyszała.
- … zgwałcić?
Nie chciała słuchać dalszego ciągu rozmowy, która zresztą właśnie się kończyła. Musiała dowiedzieć się, kto był w to zamieszany. Zgięła się w pół i przesuwając się tuż przy ścianie dotarła do ściany prostopadłej to tej, w której znajdowało się wyjście. I czekała.
Po chwili z pubu wyszedł chłopak w kapturze i poszedł prosto przed siebie, w kierunku centrum miasteczka i wejścia do Hogwartu. Posturą nie przypominał jej nikogo znajomego, a że szedł do niej tyłem, nie mogła zauważyć jego twarzy.
- Cholera – zaklęła cicho, chowając się za krzakiem, oddzielającym ją od ulicy i pozostała w bezruchu, czekając na dwóch pozostałych.
Minęła minuta, może dwie, kiedy ze środka wyszedł jeden z obiektów jej poszukiwań. Wychyliła głowę akurat, gdy rozejrzał się dookoła, ale nie zdążyła zobaczyć jego twarzy - szybko schowała się za krzakiem, padając z powrotem na ziemię. Tymczasem Gbur, Mamrot a może Ten Trzeci zbiegł ze schodków i ruszył w lewo, do lasu, czyli w stronę przeciwną od tej, w której się znajdowała. Zagryzła wargę poirytowana i nie czekając już na ostatniego Spiskowca, wyszła z krzaków i ruszyła w stronę zamku.
Miała serdecznie dość tych wszystkich podchodów.
***
Blaise pożegnał się z Draco i pod osłoną eliksiru wielosokowego wyszedł z pubu. Zarzucił kaptur granatowej bluzy na głowę i zbiegł po schodkach na chodnik. Po lewej stronie mignęła mu drobna postać w brązowych włosach, łudząco podobna do Hermiony, ale szybko zniknęła w grupce uczniów podążających w kierunku Miodowego Królestwa. Wzruszył ramionami, włożył ręce do kieszeni i udał się w drugą stronę, za miasteczko, gdzie umówił się z Ellie na podchody.
Nie przejmował się, że nie wie, na czym ta dziwna gra polega, bo taki miał charakter – beztroski i zawsze pogodny. Dlatego gdy ją zobaczył siedzącą pod drzewem i jedzącą zielone jabłko nie przejmował się jeszcze bardziej niż dotychczas. Co z tego, że nie wie czym są podchody. Był pewien, że będzie się dobrze bawić.
 Niestety przeliczył się, ale o tym miał się przekonać długo potem.
Przywitał się z Ellie w typowy dla siebie sposób, czyli znienacka. Zaszedł drzewo od tyłu i wychylił się nagle przed jej twarz wyszczerzając zęby w wariackim uśmiechu.
- Odwal się wariacie! – zirytowała się Ellie i przywaliła mu jabłkiem w policzek.
- Opanuj się, Ellie – zaproponował Blaise. – Złość piękności szkodzi.
Zgrzytnęła zębami i podniosła się do pozycji stojącej. Nie dość, że musiała bawić się w te idiotyczne podchody to jeszcze Blaise miał świetny humor i będzie nie do wytrzymania.
- Spóźniłeś się – powiedziała.
- Wybacz, kochanie – odparł, jakby zwracał się do nadgorliwej małżonki. – Wypadło mi coś. – Co z resztą nie mijało się z prawdą, choć spotkanie z Potterem i Malfoyem miał zaplanowane od dłuższego czasu. Ellie jednak nie traciła czasu na zastanawianie się nad dziwną nutą w jego głosie, bo miała na głowie zgoła inny problem.
Z tego co tłumaczyła jej Hermiona wynikało, że podchody są trudniejszą wersją zabawy w chowanego, którą akurat świetnie znała. Wyjaśniła to Ślizgonowi i niestety od razu zobaczyła niezwiastujący niczego dobrego szaleńczy błysk w jego oczach.
- Zadania? Fenomenalnie. Strzałki, wskazówki? Mega.
- Chcesz szukać czy się chować? – spytała.
- Zwykle się nie chowam, ale tym razem chyba zrobię wyjątek – wyszczerzył się do niej.
- Masz papier i koperty, możesz w niej zostawiać listy. Długopis też tu jest – wręczyła mu małą torbę ze wszystkimi potrzebnymi przedmiotami.
- Długopis? – zainteresował się Blaise. – A co to?
- Coś jak mugolskie pióro do pisania. Spodoba ci się – zapewniła go. - Powodzenia. Masz dwadzieścia minut przewagi, pośpiesz się.
- Czekaj, nie ustaliliśmy jaka jest nagroda – powstrzymał ją przed włączeniem stopera w zegarku. 
Westchnęła.
- Czy ty choć raz nie możesz zrobić czegoś bezinteresownie?
- Rozumiem, że rozbieranej butelki nie będzie?
W odpowiedzi zarobił w głowę torbą, którą wcześniej zabrała mu z rąk Ellie.
- Dobra, dobra – poddał się. – Ale wygrany ma prawo do jednego życzenia.
- Niech będzie – przystała na to niechętnie Ellie i oddała mu torbę, powstrzymując się ostatkiem sił, by nie walnąć go nią jeszcze z dwa razy. Ewentualnie siedem.
Ustawiła stoper i Blaise odszedł szybkim krokiem w stronę przerzedzonego lasu rosnącego przy Hogsmeade. Ellie miała nadzieję, że Ślizgonowi nie przyjdzie do głowy chować się w Zakazanym Lesie, ale gdzieś podskórnie wiedziała, że jest bardziej roztropny i rozważny niż mogłoby to się wydawać po jego zachowaniu.
Osunęła się po pniu i dokończyła jabłko.
Wierzby szumiały, po lasku biegały dzieci, a Ellie patrzyła w niebo skryte za koronami drzew i liczyła płynące po nim leniwie chmury. Za plecami miała urokliwe Hogsmeade i wszystkich znajomych a przed sobą oddajającą się sylwetkę Zabiniego. Szedł jak zwykle z kapturem na głowie, rękami w kieszeniach i torbą przewieszoną przez ramię, ale w jego sposobie chodzenia było coś, co uwielbiała.
Po prostu.
***
- Potrafisz być przerażający – Ginny obracała w palcach kubek z kakao.
- Czy ja wiem… - Samuel odchylił się na krześle i popatrzył na nią z rozbawieniem. 
- Jak podszedłeś, od razu się ulotnił – przekrzywiła głowę.
- Mike każdego się boi.
- Mam raczej wrażenie, że każdy Ślizgon boi się ciebie – odparła Ginny, zagryzając lekko wargę.
- A ja mam wrażenie – Samuel oparł przedramiona na stole i popatrzył na nią specyficznie. – Że masz niesamowite powodzenie wśród płci przeciwnej.
- Nie zaprzeczę. Ale mimo tych wszystkich facetów, którzy za mną latają, siedzę tutaj z tobą.
- Zaszczyt? 
- Nie, raczej nie. Wyjście ze mną do Hogsmeade to wbrew pozorom nie jest osiągnięcie – odparła Ginny, upijając łyk napoju.
- Ale wyjście ze mną jest zaszczytem – Samuel obdarzył ją szelmowskim uśmiechem.
- Pewnie jestem pierwsza, bo żadna wcześniej cię nie chciała – pełne usta dziewczyny rozciągnęły się w pięknym uśmiechu, który zapewne miał być szyderczy, ale wzbudził w Samuelu zupełnie inne uczucia. Parsknął śmiechem i schował głowę między ramionami, a kiedy ją podniósł, popatrzył na nią zadziornie i powiedział:
- Jesteś pierwsza dlatego, że to ja żadnej innej wcześniej nie chciałem.
- Wiesz, jak mnie podejść – przyznała Ginny, śmiejąc się cicho.
- Jestem dobry w podchody – wyjaśnił, rozbawiony.
Ginny roześmiała się jeszcze bardziej na wyraz „podchody”.
- A wiesz co? – niespodziewanie dla samej siebie zapragnęła mu opowiedzieć o poprzednim wieczorze. – Wczoraj moja koleżanka wpadła do pokoju Hermiony i powiedziała…
***
Blaise włożył w podchody wielką energię i serce. Pieczołowicie zostawiał wskazówki, pisał liściki i z dziwną u niego rozwagą, zdecydował, że nie będzie wchodził do Zakazanego Lasu, tylko ograniczy się do jego obrzeży. Gdyby zrobił inaczej, najpewniej Ellie przy pierwszej okazji pozbawiłaby go życia, które przecież tak bardzo lubił.
Kiedy wyczerpały mu się kartki, na których mógłby umieszczać zadania, z przykrością stwierdził, że nastąpiła najnudniejsza część zabawy – oczekiwanie. Wdrapał się na drzewo, usiadł na gałęzi, zabezpieczył się prostym zaklęciem przed nieoczekiwanym zaliczeniem bliskiego spotkania z podłogą i zerknął na zegarek.
Była dwunasta osiemnaście. Ellie powinna tu być za pięćdziesiąt minut, a przynajmniej stawiał, że tyle zajmie jej pokonanie wszystkich jego zadań, pułapek i zagadek. Zamknął oczy i postanowił się zdrzemnąć, nieświadomy, że gdy się obudzi nie wszystko będzie w porządku.
A przynajmniej nie to, na czym mu bardzo zależy.
***
Spiczaste czubki wież, śmiesznie niskie z tej wysokości mieniły mu się w oczach na tle jesiennej szarości. Uwielbiał wzbijać się w powietrze jak najwyżej i przypatrywać się Hogwartowi z wysokości.
Tak, Hogwart bez dwóch zdań był jego domem. Czuł się tu znacznie lepiej niż gdziekolwiek indziej i z nostalgią myślał o końcu szkoły, gdy będzie musiał zamek opuścić. Co prawda przyrzekł sobie, że posprząta i wyremontuje dom w Dolinie Godryka, ale nie był pewien, czy zamieszka tam na stałe z rodziną. W tym domu działo się zbyt wiele złego. W tym domu zginęli jego rodzice.
Gwałtownie skierował miotłę w dół i z dużą prędkością ruszył w dół. W uszach słyszał tylko świst powietrza, a zimny, październikowy wiatr przenikał przez kurtkę, bluzę, a w reszcie i skórę. Czuł całym sobą, że leci, że jest wolny i szczęśliwy. 
Wyhamował tuż przed spotkaniem z ziemią i zeskoczył na trawę. Nim zdołał ochłonąć, tuż przed nosem przemknęła mu Gabrielle. Uśmiechnął się, gdy okrążyła go kilka razy i zawisła do góry nogami tuż przed jego twarzą.
- Cześć, dzień dobry – powiedziała. – Ładniej wyglądasz do góry nogami.
- Ładniej wyglądam w garniturze – zaprotestował.
Wzruszyła ramionami, robiąc fikołka i zeskakując na ziemię.
- Nie widziałam.
- A ja ciebie nie widziałem w sukience – zauważył.
Roześmiała się.
- Musimy w takim razie iść kiedyś razem na bal – zaproponowała.
- Zapraszasz mnie? – zapytał, uśmiechając się charakterystycznie.
- Ale klękać nie będę – uprzedziła na wszelki wypadek, z powrotem wskakując na miotłę. – Ścigasz się?
- Nie masz szans na tym staruchu – odparł, nie ruszając się z miejsca i wskazując na jej miotłę, która rzeczywiście wyglądała mizernie przy jego. 
Zastanowiła się chwilę.
- Masz rację – przyznała. – Zamienisz się ze mną i szanse będą wyrównane!
I nim Harry zdążył się zorientować, co właściwie zrobiła przed chwilą Gabrielle, ona już siedziała na jego miotle, wręczając mu swoją i wywijała nią młynki. 
- Nono – powiedziała z uznaniem. – Nie kłamią na temat tej błyskawicy. Rzeczywiście jest niesamowita.
- No, jest – przyznał z uśmiechem. – A teraz oddaj mi ją, co?
- Oddam ci, jeśli kupisz mi taką samą – zażartowała.
Roześmiał się, wskoczył na jej miotłę i już po chwili ścigali się dookoła Hogwartu, a uczniowie dwóch najmłodszych roczników wyglądali z okien, kibicując im gorąco.
***
Stoper przypomniał jej, że ma wyruszać za Blaise'em z punktualnością szwajcarskiego zegarka, którym niestety nie był. Ellie wstała, otrzepała się z ziemi i nabierając głęboki oddech obiecała sobie, że gdy ta cała szopka się skończy (naturalnie jej zwycięstwem) da popalić wszystkim – od Puchonek, które zaproponowały podchody, przez Hermionę, która wyjaśniła jej, co to jest, po Blaise’a, z którym właśnie w owo idioctwo grała. 
Już na pobliskim drzewie dostrzegła wyciętą nożem strzałkę, która kazała jej skręcić w lewo, zagłębiając się w las przy Hogsmeade. Włożyła ręce do kieszeni i ruszyła za wskazówką.
***
Hermiona nie miała siły dłużej plątać się przy pubie, w którym podsłuchała niepokojącą rozmowę. Było po trzynastej, gdy weszła na teren Hogwartu, przebrała się i ruszyła do biblioteki. Idąc jednym z korytarzy, dostrzegła przez okno Harry’ego i Gabrielle. Przystanęła i pomachała przyjacielowi z zaangażowaniem, krzycząc, że jeśli znajdzie chwilę, ma zajść do niej, będzie tam, gdzie zawsze. Nie wiedziała, czy usłyszał, ale zobaczył ją na pewno i to już gwarantowało spotkanie. Przyjaciel świetnie będzie wiedział, gdzie może znaleźć pannę Granger.
Obecnie sprawa rodziny Knighthoodów zeszła na dalszy plan. Dużo ważniejszym zadaniem było pokrzyżować szyki Malfoyowi i spółce, która planuje złe, bardzo złe rzeczy. Gdyby Hermiona wiedziała, że przeciwdziałając Draco przeciwdziała przeciwdziałaniu rzeczywistemu zagrożeniu, wszystko potoczyłoby się inaczej. Ale nie wiedziała i nie znała obecnie nikogo, kto mógłby ją z błędu wyprowadzić.
Usiadła przy większym stoliku na samym końcu biblioteki. Wzięła z półki pierwszą lepszą książkę i zagłębiła się w jej treść. Gdy zaczynała ósmą stronę, ktoś położył jej ręce na ramionach, cmoknął w policzek i opadł na krzesło obok. 
- Harry – Hermiona odłożyła książkę i uśmiechnęła się do przyjaciela.
- Nie tylko Harry – odparł chłopak i przywołał gestem dwie dziewczyny. – To Gabrielle, a to Nadine. Gryfonki, piąty rocznik.
- Miło was poznać – powiedziała Hermiona ciepło i wskazała dziewczynom ławkę, stojącą naprzeciwko Harry’ego. – Siadajcie.
- Hermiona, wszędzie cię szukam! Muszę ci kogoś przedstawić! – z tymi słowy w polu widzenia prefekt naczelnej pojawiła się ruda głowa. – To jest Samuel.
Nim zdezorientowana Hermiona poskładała wszystkie fakty w całość, Ginny i jej towarzysz usiedli na ławce obok Nadine i Gabrielle. A gdy stolika dopadli też Neville i Luna, zrobiło się wesoło i gwarno. 
***
Pierwsze zadanie okazało się proste, ale niestety zupełnie w stylu Zabiniego. Przeczytała treść listu, zgrzytnęła zębami i zaczęła tworzyć rzeźbę Ślizgona z szyszek, która w efekcie końcowym bardziej przypominała pagórek, niż człowieka, ale kto by się tym przejmował. Kolejne polecenia były w równym stopniu łatwe, co zabawne, ale każde nawiązywało do postaci Blaisea. Po napisaniu wierszyka na jego cześć, Ellie zaczęła się już nieco irytować wybujałą wyobraźnią współgracza. Włożyła ręce do kieszeni i ruszyła dalej, tak, jak nakazywały strzałki i wskazówki. 
Dotarła już na skraj lasku przy Hogsmeade. Przed nią rozciągał się niewielki pas pola, a dalej był już Zakazany Las. Zaniepokojona zerknęła jeszcze raz na ślady pozostawione przez Blaisea i uspokoiła się. Miała iść dalej prosto, ścieżką pomiędzy lasem a polem. Zadowolona przeszła kilka kroków i wtedy to się stało.
Najpierw w głowie rozległ się przerażający, głuchy dźwięk, jakby krzyk, któremu towarzyszył przeszywający czaszkę ból. Chwyciła się rękoma za głowę, zaciskając powieki. Nie wiedziała, co się dzieje, ale jednego była pewna – nie były to naturalne reakcje ciała. Znajdowała się pod wpływem zaklęcia. Ból potęgował się z każdą chwilą. Nie mogła już iść, musiała stanąć w miejscu i oprzeć się o drzewo. Zaciskała dłonie na skroniach, ale to nie powstrzymywało bólu, a wręcz tylko go wspomagało. Osunęła się na ziemię i zaczęła rozwiązywać szalik, chcąc dopuścić do siebie więcej powietrza.Ciężko oddychając zacisnęła powieki. Potem usłyszała czyjeś kroki i wpadła w ciemność.
***
Było już grubo po osiemnastej, gdy Blaise się obudził. Zdezorientowany spojrzał na zegarek i rozejrzał się dookoła. Nigdzie nie było Ellie.
Zeskoczył z drzewa i ruszył po ciuchu drogą, którą powinna nadejść. Zajrzał w krzaki, w których ukrył wskazówkę. Była tam. Uśmiechnął się triumfalnie pod nosem. A więc poległa gdzieś wcześniej. Wzruszył ramionami i dla pewności jeszcze raz zerknął na zegarek.
Osiemnasta czterdzieści jeden.
- Black, Black – zaśmiał się do siebie, wkładając ręce do kieszeni i kierując się ścieżką, wśród której pochował wskazówki. Zerkał w każde miejsce, w którym schował list, chcąc zobaczyć, gdzie się poddała. Bo na pewno poddała się i wróciła do Hogwartu. Nie było innej opcji.
Gdy był mniej więcej w połowie trasy, to znaczy na wylocie lasku przy Hogsmeade, z którego widać było już Zakazany Las, listów nie było. Zamiast nich znajdywał dzieła Ellie, które jej zlecił. Jego portret w drzewie był co prawda skupiskiem kółek i kresek, ale już do wierszyka bardzo się przyłożyła. Parsknął śmiechem, zgiął kartkę z nim na pół, schował do tylnej kieszeni spodni i ruszył dalej. Minął jeszcze pomnik wykonany z szyszek,  przedstawiający jego skromną osobę i parę innych zadań, które w przypływie niezwykłej kreatywności kazał jej wykonać. Żałował, że nie dotrwała do ostatniego, jakim było ułożenie muzyki do napisanego wcześniej wierszyka na jego cześć. Ale co się odwlecze, to nie uciecze.
Szybko przeszedł przez Hogsmeade, pokonał drogę prowadzącą do Hogwartu i już po chwili mamrocząc pod nosem idiotyczne hasło („Czekoladowy sorbet”) wszedł od apartamentu swojego i prefektów naczelnych. Z wesołym uśmiechem na ustach udał się od razu na górę, do Ellie, by zakomunikować jej, że przegrała, jest luzerem i on ma teraz prawo do swojej nagrody. Otworzył drzwi od jej pokoju i gdy już miał krzyczeć: WYGRAŁEM!, spostrzegł, że nikogo w środku nie było. Momentalnie oklapł, włożył ręce do kieszeni i zmarszczył nos. 
Ale ponieważ miał niesamowicie wysokie IQ, szybko przypomniał sobie, że teraz Ellie trzyma się z Hermioną, więc albo będzie w pokoju obok, albo w bibliotece. Szybko sprawdził pierwszą opcję, ale pokój był pusty. Kilkoma sprawnymi skokami pokonał więc schody i już po chwili prawie biegiem, bo niosła go euforia wygranej, pokonywał korytarze i schody w drodze do miejsca, w którym Granger czuła się najlepiej i w którym miał nadzieję znaleźć Ellie.
***
Właśnie gdy Harry opowiadał wszystkim, jak wyglądały lekcje Wróżbiarstwa we wcześniejszych latach i wszyscy pękali po cichu ze śmiechu (Hermiona nie pozwalała na głośniejsze rozmowy. Regulamin to regulamin.), oczom prefekt naczelnej Gryffindoru ukazał się uśmiechnięty i entuzjastyczny Blaise Zabini. Natychmiast przypomniała sobie o podchodach i szturchnęła ramieniem Ginny. W odpowiedzi na jej pytające spojrzenie wskazała Ślizgona, podążającego szybko w ich stronę i powiedziała bezgłośnie: podchody.
Więcej nie trzeba było Ginny Weasley. Oczy jej się zaświeciły i wykrzywiła szyję, szukając wzrokiem Ellie, przegranej lub wygranej. Nie dostrzegła jej jednak i zmarszczyła brwi z niepokojem. Już miała zapytać przyjaciółkę, gdzie podziewa się Krukonka, gdy Blaise zadał to samo pytanie, opierając się o krzesło Hermiony, a ta odpowiedziała zmartwionym lekko głosem:
- Nie wiem – i ściągnęła na siebie uwagę wszystkich obecnych przy stoliku.
- Jak to? – zdziwił się Blaise, marszcząc czoło.
- A kto wygrał? – zapytała Ginny, wychylając się zza Hermiony niespokojnie.
- Ja, oczywiście – odparł dumny z siebie Ślizgon, ale po chwili spoważniał i ponownie zwrócił się do Hermiony: - Nie ma jej w apartamencie, w pokoju pustki… Poddała się po drodze i wróciła do Hogwartu, ale nie mogę jej znaleźć.
- Nie widziałam jej w Hogwarcie – wtrącił się Harry. – A lataliśmy po całym terenie na miotłach razem z Gabrielle.
Wspomniana Gryfonka potwierdziła to skinieniem głowy i dodała:
- Też jej nie zauważyłam. Na pewno wróciła do szkoły?
Blaise odepchnął się od krzesła Hermiony i wyciągnąwszy obie ręce przed siebie w uspakajającym geście, zapytał:
- Okej, czy ktokolwiek ją widział w Hogwarcie? 
Odpowiedziała mu aż nazbyt wymowna cisza. Nawet on zaczął się już denerwować. Ellie nie należała do osób, które ot tak pałętają się bez sensu po miasteczku. Była bardzo konkretną osobą. Przegrała? Wraca do Hogwartu i czeka.
Aż się wyprostował, gdy dotarł do niego paradoks całej sytuacji. Ellie? Poddać się? To niemożliwe.
- Cholera jasna – powiedział z taką powagą, że aż sam się zdziwił, że tak potrafi.
- Blaise – odezwał się jakiś równie poważny głos i od stolika podniósł się Samuel. – Myślę, że nasi przyjaciele mogą być w to zamieszani. – Wyrazy „nasi” i „przyjaciele” wypowiedział tak zgryźliwie, że Hermionie aż ciarki przeszły po plecach.
- Chodźmy – powiedziała, wstając od stolika. Co prawda nie rozumiała, kogo miał na myśli Samuel, ale wiedziała jedno – coś jest nie w porządku. Miała ochotę krzyczeć na nich wszystkich, żeby się ruszyli, żeby coś zrobili, bo Ellie… Ellie zaginęła.
Cała kompania podniosła się za jej przykładem i po chwili wszyscy biegli korytarzami Hogwartu na piąte piętro, do apartamentu prefektów naczelnych. Hermiona, albo Blaise – sami nie pamiętali, kto z nich wypowiedział hasło, ale dostali się do środka. Oboje dopiero teraz zdali sobie sprawę z celu swojej wędrówki tutaj i nim Blaise, zdrętwiały z niepokoju, zdążył to wyjaśnić osobom, które przyszły tu z nimi, zrobiła to za niego Hermiona.
- Zostańcie – poprosiła przyjaciół i gestem zatrzymała ich na korytarzu. – Musimy tylko powiadomić Malfoya. 
Wszyscy posłusznie zbili się w ciasną kupkę przed drzwiami i niespokojnie oczekiwali na konkretne ruchy Hermiony i Blaise'a. Wszyscy, oprócz Harry’ego, który przepchnął się przez tłumek i ruszył za przyjaciółką. Podziękowała mu spojrzeniem, bo na więcej nie było jej stać. 
Blaise podszedł do drzwi Malfoya i nie bawiąc się w uprzejmości otworzył je szybkim ruchem , po czym razem z Harrym i Hermioną wparowali do środka. Gryfoni przystanęli pomiędzy framugami, ramię w ramię, ale Zabini się nie ograniczał. Zawisł nad robiącym pompki na podłodze blondynem niczym wyrzut sumienia i powiedział:
- Wstawaj. Mamy bardzo poważny problem.
Draco westchnął. Wrócił przed godziną i zabrał się za ćwiczenia. Niespecjalnie uśmiechało mu się teraz rozwiązywać jakieś skomplikowane detektywistyczne zagadki przyjaciela, które zwykle ograniczały się do dramatycznego wyznania: „Draco, zniknęła moja ognista”. Tym razem w drzwiach dojrzał Pottera i Granger, więc przekaz mógł brzmieć: „Draco, Potter i Granger ukradli mi ognistą”. Wywrócił więc oczami i powoli podniósł się do pozycji stojącej. Sięgnął po ręcznik i przetarł twarz, nieświadomy, że trzy pary oczu śledzą go z przejęciem i niecierpliwością. Gdy zjechał materiałem na szyję zamarł, bo natrafił na ich wzrok i bardzo mu się nie spodobało to, co w nim dojrzał.
- Przepraszam was bardzo – warknął zdenerwowany, takim tonem, że nikt nie miał wątpliwości, że nie miały to być przeprosiny. – Ale wpadacie mi do pokoju jak stado bawołów i mówicie, że macie bardzo poważny problem. I co, myślicie, że rzucę wszystko i polecę go rozwiązywać? No to się kurna pomyliliś…
- Ellie zaginęła – przerwała mu gwałtownie Hermiona, nie chcąc tego słuchać. Wystąpiła krok do przodu i spojrzała na Malfoya ze wściekłością. – Więc może przestałbyś się gapić wciąż na swój arystokratyczny tyłek i posłuchał kogoś więcej niż swojego wybujałego ego!
Draco zaniemówił i popatrzył zdezorientowany po towarzyszach, chcąc uzyskać z ich twarzy wyjaśnienie, tego, co przed chwilą powiedziała mu Gryfonka.
- Gdyby okoliczności były inne – Blaise przerwał ciszę, jaka zapadła po szczerym bulwersie dziewczyny. – Biłbym ci obecnie pokłony, że go uciszyłaś – przesłał Hermionie najszczerszy uśmiech, na jaki było go stać. – Draco – zwrócił się ponownie do przyjaciela. – Samuel podejrzewa, że są w to zamieszani „nasi przyjaciele”. 
- Ale jak zaginęła? – zapytał Draco, odzyskawszy mowę i przesyłając Hermionie spojrzenie pod tytułem „Jeszcze się policzymy!”. – Jak to się stało? 
Blaise stęknął niecierpliwie. 
- Wytłumaczę ci to po drodze. Bierz różdżkę. Idziemy. 
Wyszli ponownie na korytarz, gdzie czekała na nich reszta. Blaise przywołał do siebie Samuela i Malfoya i zaczął im wyjaśniać szczegółowe okoliczności zniknięcia Ellie. Hermiona tymczasem odciągnęła Harry’ego na bok i powiedziała:
- Oni pójdą jej szukać, Harry, a ja chcę iść z nimi.
- Skoro ty idziesz, to ja też – odparł natychmiast chłopak. Zamilkła, szukając odpowiedniego słowa, żeby mu podziękować, ale nie znalazła. Tymczasem on kontynuował: - Ale nie chcę, żeby Ginny, Gabrielle i Nadine też szły.
- Świetnie wiesz, że Ginny i tak pójdzie – prychnęła Hermiona cicho. – A Gabrielle i Nadine poprosimy, żeby zostały w apartamencie prefektów… No wiesz, na wszelki wypadek… 
Pokiwał głową, ale oboje wiedzieli, że szanse na to, aby Ellie wróciła do dormitorium są bardzo nikłe. Harry podszedł do trzech Ślizgonów, i zaczął debatować wraz z nimi nad winą Nata i Mike’a w całym zamieszaniu, po czym wspólnie oddelegowali poszczególne osoby do pozostania na miejscu bądź ruszenia z nimi na akcję ratunkową. 
Hermiona natomiast zaczęła analizować wszystkie fakty. Dzisiaj podsłuchała rozmowę, z której aż nazbyt jasno wynikało, że Malfoy jest zamieszany w niezwykle groźną przestępczą grupę uczniowską. Samuel nazwał zagrożenie „naszymi przyjaciółmi”. Oczywiste było tylko jedno – że był to sarkazm. Hermiona wyczuła to w jego głosie. Jeśli „nasi przyjaciele” byli w rzeczywistości owymi bandytami, których rozmowę podsłuchała dziś w pubie, to Malfoy na pewno do niej nie należał. Nigdy nie pozwoliłby skrzywdzić kuzynki. Ale wyraźnie słyszała jego nazwisko…
Otrząsnęła się jak po zimnym prysznicu i postanowiła na jeden wieczór zakopać topór wojenny i zapomnieć na razie o wszystkich podejrzeniach. Znów o nich porozmyśla, gdy znajdą Ellie. Teraz najważniejsze było tylko to, by była cała i zdrowa. Podeszła więc energicznie do chłopaków i razem z nimi podjęła kilka ważnych decyzji. Nie będę przytaczać tu przebiegu całej rozmowy, była bowiem zbyt burzliwa i emocjonalna. Efekt końcowy był taki:

1 – Gabrielle i Nadine pozostaną w apartamencie prefektów na wszelki wypadek. 
2 – Harry i Ginny przeszukają lasek przy Hogsmeade, który dalej będzie nazywany po prostu „laskiem”.
3 – Blaise, Samuel, Draco i Hermiona wejdą do Zakazanego Lasu i nie będą się rozdzielać, a jeśli już, to ktoś zawsze pozostanie z Hermioną. Ostatni szczegół punktu wytargował Harry, niezadowolony, że przyjaciółka wchodzi w niebezpieczeństwo bez niego.
4 – Neville i Luna pójdą razem z resztą, ale pozostaną w miejscu, w którym na ścieżce urwał się ślad Ellie i będą robić za punkt orientacyjny dla zagłębionych w Zakazanym Lesie i lasku kolegów, świecąc w dwie strony różdżkami.

Gdy już wszystko było jasne, Blaise podał Nadine i Gabrielle hasło do apartamentu prefektów i udzielił nawet pozwolenia na poczęstowanie się jego alkoholem, a było to zdecydowanie rzadkie zjawisko. Później, udając beztroskich uczniów, ruszyli korytarzem do najbliższego tajnego wejścia. Zachowywali się tak, jak zwykli zachowywać się starsi uczniowie – Luna i Neville świata poza sobą nie widzieli, Ginny gawędziła z Hermioną, a Harry, Draco, Samuel i Blaise udawali najlepszych kumpli. Hogwartczycy dali się zwieść ich poczynaniom i przechodzili obok niewzruszenie. Może jedynie lekkie poruszenie wywołała pogawędka Harry’ego i Draco, którzy, delikatnie mówiąc, do najlepszych przyjaciół nie należeli, ale obyło się bez większych problemów.
Dyskretnie, niezauważalnie przedostali się do Pokoju Życzeń, w którym pojawił się oczekiwany przez nich tunel, prowadzący do Hogsmeade.
***
Po krótkim i treściwym wyjaśnieniu panu Dumbledore okoliczności, w których zmuszeni byli go odwiedzić, wycofali się i ruszyli na obrzeża Hogsmeade. Minęli pub, w którym odbyła się niepokojąca rozmowa podsłuchana przez Hermionę i doszli wreszcie do miejsca, w którym, jak wyjaśnił wszystkim Blaise, Ellie wykonała ostatnie zadanie. Nim przystąpili do poszukiwań, Hermiona nagle zasłoniła sobie usta dłonią i podbiegła do jednego z drzew.
- Hermiona? – zaniepokoił się Harry, podchodząc do niej. – Co się stało?
Dziewczyna podniosła coś z ziemi i odwróciła się do pozostałych. W jej oczach plątało się przerażenie. Wyciągnęła przed siebie dłoń i wtedy wszyscy to ujrzeli.
Biały szalik Ellie.

________________________
DUMDUMDUM!
Tak moi państwo. Raczyłam wrócić. Rozdział miałam napisany od tygodnia, ale nie było sposobności, bym wstawiła go wcześniej. Zaraz go sprawdzę, dopiszę na początku streszczenie poprzedniej część i publikuję. 

Do końca wakacji zamierzam napisać jeszcze jeden rozdział. A potem? Być może na czas roku szkolnego będę musiała zawiesić bloga, ale o tym kiedy indziej. 
Jak spędzacie wakacje? Ja w pełni Słońca. Wspaniałą mam pogodę, gdzie bym nie była :)
Pozdrawiam i do przeczytania,
Lumossy
_________________
Rozdział 11
Ilość stron: 20
Ilość słów: 7553

PS: Zaległości na Waszych blogach postaram się nadrobić już niedługo.

21 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Dobra - ponieważ czytam i równocześnie komentuje, a z samego początku jest bosko, komentarz zacznę nie - jak nakazuje kultura osobista - od przywitania sie i pytań "łoc ap?", ale specyficznie, ale tradycyjnie od:
      KąCikA JaRaNIa SiE z BoSKieGo BlEjzIegO:
      *fanfary* *piski niewyżytych fanek* *intro kącika*
      Na wielkim fotelu siedzę Ja, a w dłoniach trzymam podkładkę z klipsem i cytatami z rozdziałów. Moja mowa brzmi tak:
      A: Z rozdziału na rozdział dowiadujemy się więcej o Boskim Blejzim. Tym razem ta niegodziewica Ellie Black zarzuciła mu - że uwaga, bo padniecie - że Blejzi nie zna sie na mugolach, który stanowią znaczną część naszej populacji!
      *nagrane okrzyki zdumienia i oburzenia*
      A: Tak, właśnie. Na szczęście Blejzi nie pozwolił sobie tak kłamać w żywe oczy i dzielnie na klatę przyjął grę w podchody. Zanim jednak rozwiejemy jak to szaleństwo się skończyło, przejdźmy do rankingu najlepszych tekstów Blejziego z tego tygodnia:
      * obraca się w fotelu i za nią, w dotychczasowym tle nowoczesnego studia, pojawia się wielka, mulitmedialna tablica, przypominająca trochę to płótno, z którego Dorota Gardias widzi pogodę. Ja - naśladując Dorotę Gardias - wskazuje na jakiś punkt, którego nie widzę ręką, ale widzowie sądzą, że wskazuje na pierwszy wiersz kolumny*:
      1. Cudownie. Zapraszam do sypialni.
      Bezkonkurencyjny numer jeden. Ellie niby dała Blejziemu po mordzie za takową sugestię, ale chyba wszyscy domyślamy się, że naprawdę rzuciła się na niego z takim impetem, że to aż złudnie zabrzmiało jak przywalenie mu w jego cudowną mordę.
      2. W takim razie twój mózg powinien być w tym momencie całkowicie nieczynny, kochanie i/lub Wybacz, kochanie.
      Jego "kochanie" rodem trochę tego boskeigo "darlinn" i "słiiithaarrrrt" Klausa Mikealsona z TVD, z których niedyś meeega się jarałam, ale jednak to "kochanie" Blejziego zepchnęło go na bocnzy tor. Jestem przekonana, że Blejzi ma jeszcze lepszy akcent niż Klaus (wgl nei wiem czy oglądasz VD, ale jak nie musisz koniecznie posłuchać jak Joseph Morgan gada, po prostu ślina leci strumieniami, nie przesadzam, zwłaszcza jak mówi Tajllaahhh albo Rebekhhha, albo wempajaaaa, albo nejczaaa. Dobra. Klaus. Rany. Stare Dzieje). W każdym bądź razie nie dziwie się, że Dracze się obudził po takim „kochanie”, bo… no kto by tego nie zrobił?
      A z innej beczki – dziwię się, że Ellie ma tyle samozaparcia, żeby tak kłamać w oczy, mimo ze ma mózg wyłączony (ludzie, komu nie wyłączyłby się mózg, gdyby gadał z Blejzim? *rozgląda się po studiu, szukając jakiegoś wariata, który powie: MIIIII!!!*)
      3. Złość piękności szkodzi.
      Niby klasycznie, ale jednak… Blejzi na pewno nigdy się nie złości. Jest zbyt śliczny.
      4. Rozumiem, że rozbieranej butelki nie będzie?
      Nie przejmuj się, najukochańszy. Jak ta zua Ellie na to nie pójdzie, to chyba wszyscy oglądający program ją godnie zastąpimy. Prawda?
      *nagrane pomruki aprobaty*
      5. Draco, Potter i Granger ukradli mi ognistą i Draco, Ognista zniknęła!
      Niby to rodem z szalonego umysłu Dracona Malfoya, ale i tak brzmi Blejzowato. I tak samo słodko-uroczo-zabawnie.
      Z INNEJ PACZKI – domysły, JAK Blejzi chodzi, że nawet nieogarnieta ELLIE to uwielbia. Propozycje:
      a) Macha biodrami jak modelka. To byłoby warte zobaczenia.
      b) Jak król, dostojnie przebiera nogami i nosi uniesioną głowę. Ach… ech…
      c) Chodzi, tak uroczo i blejzowato przebiera nóżkami i… tak jakoś… ach. Nie jestem na tyle elokwentna. Zadowole się więc Ellie i jej wyjaśnieniem: kocham to. Po prostu.
      Z cyklu – z boskiej głowy Blejziego – jego pomysły na podchody. Hahahha, skoro Ellie patrzy na to z politowaniem to ja chętnie jeszcze raz wkleje tutaj mój hymn na część Blejziego, który opublikowałam kilka komentarzy wstecz. Wygrałabym z nią. I portret z szyszek też bym ładniejszy zrobiła… mimo że nie mam – według mojej ex-wychowawczyni – talentu manualnego.

      Usuń
    2. ***
      ZA KULISY| Widać, że programik się rozwija, nie xD? Mniejsza. Teraz wracamy do bycia kulturalnymi człowiekami i witamy się:
      Po moim jakże to świadczącym o wysokiej kulturze słowa i wysublimowanej erudycji, komentarzu: PIERFSZA, przyszedł czas, żebym chociaż napisała, kim jest ta „pierfsza” uciekinierka z Munga, jak widać. Tak, to ja, szalonAbigail, która podczas Twojej nieobecności zdobyła prawa i sprzedała BBC swój programik poświęcony jaraniu się z Blejziego i która – to jeszcze bardziej zdumiewające – znalazła swój zegarek i teraz już się nie spóźnia z komentowaniem! Taaa… nawet jest pierfsza. No wuaśnie. Tak bardzo sama – i zapewne i Ty – się zdumiałam, że jestem 1., że aż musiałam to utrwalić na zawsze na Twym blogu jako zwykły spam. Ale to już prawdziwy komentarz. O ile ja wgl umim pisać takowe komy.
      Hahaha… już to widzę.
      Okej. Ogar. Ogary. Ogr. Ogry. Ogier. *pada się ręką w czoło*. Powaga.
      Zacznijmy może od Harry’ ego. Jak tylko Herma go w myślach – niedelikatnie mówiąc – hejtowała, że co to za wariat i nieudacznik, kurfa, idzie w dzień Hogsmeade Qudditcha ćwiczyć, mi to już śmierdziało. O, tak. A potem jak walnęłaś ten fragmencik, gdzie Harry przyznaje się – jednak dobry z niego chłopak – że okuamał wszystkich, a naprawdę rusza z kumplami załatwić kumpli tego dziwaka Crowleya i przy okazji popodglądać sobie Gabrielle; odetchnęłam. To nic poważnego. Nie robi takich bzdur, jak, załóżmy, śledzi Ginny. Nie. Tylko poddaje się swoim szalonym, zwierzęcym hormonom i idzie namęczyć gały widokiem Gabrielle, czy – jak on tam woli – idzie węszyć w sprawie goryli Crowleya.
      Wjesz co, dzisiaj szaleję – wcale nie chciałam oderwać głowy, nogi, nosa, szyi, ręki, brzucha, pępka (to wykonalne?) i wszystkiego w ogóle Ginny (lub – jak to mówi mój przekręcający-wszystko-tata – Ginger), a wręcz ją tolerowałam. Tak, wiem, szaleństwo. To słońce tak bardzo mi przygrzewa, że aż… cóż, poniekąd to i MI przygrzewa. O ile wiesz, do czego (i co [SZALEJ]) piję. Początkowy fragment z nią, Hermą i Ellie był przesympatyczny. Serio. Mimo że kocham Harry’ ego i to z całego serducha (no, po Blejzim. I po Smoczku. I po Syriuszu, jak już jesteśmy w temacie, ale to nie Twoje opko. Ach, no i Jamesa. I jeszcze Golluma, ale to już zupełnie inne buty), to chyba ON był przyczyną, dlaczego Ginny była taka niewyobrażalnie wpieniająca. To możliwe – pewnie, gdyby nie została jego żoną (rzyg) to bym nawet na nią uwagi nie zwróciła i - co za tym idzie – nawidziłabym ją. No, może nie nawidziła. Ale nie-nienawidziła.
      W każdym bądź razie, ja zaprawdę powiadam, że była dzisiaj Ginger znośna, zwaszcza, że próbowała załatwić HErmionie randkę(i). To było przezabawne. Chociaż szkoda, ze do tej jej małej, ograniczonej główki nie zawital pomysł, żeby jednak nie zignorować po chamsku Pojednania i jako kandydata ze Slytherinu załatwić jej Malfoya, no, ale nie przeceniajmy Ginny. I tak dzisiaj była znośna. Nie oczekujmy, ze stanie się – o zgrozo, co ja piszę! – POMOCNA.

      Usuń
    3. Dobra, co do Bandy Uderzeniowej vel podsłuchujemy-plany-szalonych-goryli-Crowleya, czyli DreamTeamu- Blejzi, Smoczek i Harry, to oczywiście, jak zwykle, gdzie idą, musi być i rozróba. Każdy robi ją na swój specific sposób – najpierw Smoczek (w sensie SMOK, a nie smoczek dla dzieci, taki ssaczek, żeby nie było nieporozumień) daje wszystkim łapówki… NIEŁADNIE, nieładnie. Ale zabawnie. Chociaż według mnie powinien się zdenerwować. Pisałam już to, ale się powtórzę – on tak niesamowicie słodko-uroczo-zabawnie się wkurza, że każdy i bez łapówki by mu jadł z ręki. Żeby mieć z kogo się pośmiać. To znaczy, nie z Dracze (któż by śmiał), ale z jego śmiesznych napadów szału. No… to jest genialne po prostu xD. Ale dobra, bo chyba zapomnaiłam, o czym ja… aha, DreamTeam! Wuaśnie. Prafda. A ty, kochana, wciąż kisisz w tajemnicy, kto jest ofiarą bandy Crowleya! Kurffffe, myślałam, że to się wyjaśni, a nie! Normalnie tajemnica najpilniej strzeżona w kraju, jak widzę… ;>. Bo to chyba nie chodizło o Ellie, mimo że… dobra, o tym później.
      Ale Hermionka dowie się, o kogo chodzi i się z nami podzieli, prafda? Taggg…
      Lecimy dalej – Ellie je jabłko! Mam tylko nadzieję, że polskie i wspiera naszą patriotyczną akcję JEMY JABŁKA NA ZŁOŚĆ PUTINOWI. Wjem, akcja dzieje się 15 lat przed całym, polskim ruchem, ale… no wjesz. Może już się domyśliła, co się będzie dziać i profilaktycznie nas wspiera już w 1998.

      Harry i Gabrielle są tacy meega słodcy! Chyba czas zaktualizować ranking najbardziej emocjonujących (według mnie) par w Twoim opku:
      1. Oczywiście Blejzi i Ja.
      2. Dramione.
      3. Blejzi i Ellie.
      4. Harry i Gabrycha.
      5. Luna i Neville.
      6. Ach, niech się cieszy – Ginny i Crowley. ALBO NIE – jeszcze przed Dracze i jego bicepsy. Ach… Echh… wyobrażam sobie, jak wyglądało to jego robienie pompek *oczy jej wypadają*
      7. Pansy i Ron. Fuuuj.

      Usuń
    4. Skoro o Ronie mowa, to dobrze, że zachorował. Przynajmniej jest spokój. Najlepiej niech zarazi Ginny.
      Dobra, teraz czas na najważniejsze – Ellie jest załatwiona. Wydaje mi się, że jednak Nate i Mike nie są takimi idiotami na jakich wyglądają i nakarmili Crowleya kłamstwami, ze ich celem jest Gryfonka, a naprawdę to chodziło o Ellie, no chyba, że chodzi i o Ellie, i o Gryfonkę. Matko. Powiem ci, że ja osobiście mam talent do pisania o pierdołach. Mogę o nich pisać stronicami. I robić KąCiK JaRaNiA sIĘ z BoSsKiEgO bLEJZIeGo, ale jak coś NAPRAWDĘ się dzieje, to ja nie wiem co pisac i się zacinam. I tak jest w przypadku Ellie. Po prostu….
      Wow.
      Rany.
      Matko.
      Kurfa.
      Widzisz? Blokada?
      Niee… nie wykrzesam z siebie nic.
      Po prostu… łał.
      Dobra, pisze już ten kom prawie godzinę… oczywiście z głupimi przerwami dla głupiej Mnie.
      Okej, ogar. Lecę już. Rozdział chyba najlepszy ze wszystkich – i patrząc na akcję, i na styl. O wiele więcej opisów i humoru. Po prostu cud, miód i orzeszki.
      Weeeeeeeny :*
      Pozdrawiam,
      WariatkAbigail
      Znana jako
      Największa-Fanka-Blejziego-Zabiniego

      Usuń
    5. Hahahaha, twój komentarz (a raczej komentarze) jest tak długi, że musiałam otworzyć sobie nową stronę z nim i odnosić się punkt po punkcie do wszystkiego, co napisałaś.

      Co do KąCikA JaRaNIa SiE z BoSKieGo BlEjzIegO, osobiście robię te fanfary, o których wspomniałaś, kochana. Na garnkach! A co do Blejzowatego "kochanie", to czasem żałuję, że nie piszę opka po angielsku. Znacznie lepiej brzmiałoby "darlin", albo "love", jak to zwykł mówić Capitan Hook z "Once upon a time" (wybacz, jeśli będę do niego za bardzo nawiązywać, ale właśnie przed chwilą skończyłam oglądać ostatni odcinek trzeciego sezonu i się nim jaram. Jest taki przystojny.) O czym to ja...? Ach. No więc pisząc po angielsku, miałabym znacznie większe pole do popisu, przynajmniej w kwestii zwracania się do potencjalnych partnerek życiowych. Gorzej z gramatyką, ale sza.
      Tekst z rozbieraną butelką napisałam specjalnie dla Ciebie. Powaga. Początkowo miało tam być zupełnie coś innego, ale walnęłam się w czoło i wykasowałam znaczną część ich rozmowy. A potem zadałam sobie pytanie, czy to, co napisałam, zostanie zaaprobowane przez największą fankę Blejzjego (pominę pozostałe tytuły, wśród których na pewno powinnam wspomnieć o Przyszłej Żonie i innych takich. Wiem, że Blaise jest twój, kochana). W ogóle teraz jego postać kojarzy mi się głównie z Tobą :D Zakładam, że to był Twój cel :*
      Hm, trochę wstyd się przyznać, ale mi spodobał się pewien chłopak po tym, jak zobaczyłam jak biegł, chociaż widziałam to wiele razy wcześniej i jego znałam o wiele dłużej. Śmieszne, co? Ellie ma to samo. Właśnie w chwili, gdy uświadomiła sobie, że kocha jego sposób chodzenia, on zaczyna jej się podobać. Ale nie ma się co podniecać, od podobania przez zakochanie do miłości długa droga.
      Co do bycia pierfszą - musisz mi to robić? Musisz mi powiększać wyrzuty sumienia, że nie skomentowałam jeszcze Twoich rozdziałów? ;_; okropna Ty. Ale skomentuję. Nie wiem kiedy jeszcze, bo właśnie mama moja wpadła na genialny pomysł malowania i każde siadanie przed laptopem w moim wykonaniu jest surowo tępione.
      Co do tolerowania (chociaż to może za dużo powiedziane...) przez Ciebie Ginny w moim opku - WOAH! Dokonałam niesamowitej rzeczy. Jestem z siebie dumna! (co z tego, że nie trawię Ginny w książkach, a jak widzę ją w filmach, mam odruch wymiotny)

      Usuń
    6. Czy Hermiona dowie się, kto jest celem podłych itd Ślizgonów? Hm, tego nie wiem, ale nie miałam tego w planach. Zarówno Wam, jak i jej planowałam wyjaśnić wszystko po fakcie dokonanym. Czyli po brawurowej akcji ratunkowej, przeprowadzonej przez Dream Team i innych akcjach po drodze, które sukcesywnie będą doprowadzać do ostatecznego spiknięcia się Draco i Hermiony. Ale to nie Hermiona jest celem, że tak rzucę chamskim spoilerem.

      ... ale chwila, czy mi się wydaje, czy Panna Zgredkowa (niżej obecna, na pięknym miejscu drugim) wie, kogo mają za zadanie wykończyć Nat i Mike? :o Cholera, chyba tak. Chyba nawet sama jej powiedziałam. Albo mi się już miesza wszystko.

      Ellie jest cudowna, c'nie? Nie dość, że nawet nie jest Polką, tylko Brytyjką, to jeszcze (jeśli liczyć od '99) 15 lat (czyli akurat całe moje życie) przed całą (coś dużo tych nawiasów) akcją je polskie jabłka! Pokłony dla niej proszę.

      Skończyłam. Teraz lecę odpowiadać Zgredziowi, korzystając z tego, że mama pojechała na zakupy i mogę nie pomagać, a zamiast tego pisać komcie. Lodziomiodzio. Jeśli nie wróci przez najbliższą godzinę - ktowie! - może nawet skomentuję Wasze rozdziały! >SZOK I NIEDOWIERZANIE<
      Do następnego, moja Wariatko, fanko i tak dalej <3

      Usuń
  2. Druga c:
    Komentarz pojawi się w ciągu paru dni. Przepraszam, że tak późno, ale mam obóz od rana do wieczora, więc nie dam rady skomentować... Jeszcze raz przepraszam. Jednak... Co to za różnica czy skomentuję, czy nie? Rozdział pewnie jest świetny, jak każdy z resztą, warto pewnie było na niego czekać, a mój komentarz nie będzie nawet w połowie tak świetny jak Abi. Hahah :D No, więc... kończąc moje ględzenie. Komentarz pojawi się niedługo XD
    Pozdro i kocham :*
    Zgredzio

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah moje komentarze nie są świetne, tylko świadczące o moim krytycznym stanie zdrowia psychicznego, Zgredziu xD Ale potwierdzam - nieważne czy sie skomentuję, czy nie, rozdział będzie świetny. U was dwóch :*

      Usuń
    2. Choleeera, właśnie zdałam sobie sprawę, że piszę głównie dla Was dwóch. Niesamowita sprawa. A mama wciąż nie wróciła, więc idę nadrabiać zaległości. Jeśli komentarze nie pojawią się do wieczora, to znaczy, że odkurzam, czy coś. Albo, że umarłam od Blasku Waszych Talentów. Co kto woli.

      Usuń
    3. Witaj. Tym razem muszę stwierdzić, że ten rozdział jest okropny, nie bierz tego do siebie, ale po prostu jest do kitu. Nawet nie wiesz jak trudno było mi go przeczytać. Jest słaby, najgorszy w twojej karierze pisarskiej. Wiem, że zawsze cię wychwalam, ale nie możesz skończyć tylko na laurach. Przykro mi, ale wszystko tutaj (w tym rozdziale) jest do bani. Przepraszam, ale nie dam rady czytać tego bloga. Zbyt bardzo znienawidziłam ten rozdziału, by przeczytać kolejne twoje notatki. Może kiedyś dam radę wrócić, ale teraz... Żegnaj. Usuń mnie proszę z facebooka, bo nie chcę już więcej pisać. #mam #nadzieję #że #nie #jest #ci #przykro
      Zawiedziony Zgredek :c
      PS. Teraz zjedź niżej jeśli chcesz przeczytać jedno słowo pochwały co do tego rozdziału. To takie moje pożegnanie i mam nadzieję, że… poprawi ci to humor.
      -
      -
      -
      -
      -
      ŻARTUJĘ, ŻARTUJĘ, ŻARTUJĘ! <3
      -
      -
      -
      -
      -
      To nie Prima Aprilis, skarbie. Jednak dobry żart, nie jest zły! :D
      -
      -
      -
      -
      -
      Ale mnie wzięło dzisiaj na kawały <3
      -
      -
      -
      -
      -
      Nie usuwaj mnie z fejsbuka, zbyt dobrze mi się z tobą pisze! :3
      -
      -
      -
      -
      -
      #żartgodnymoichkochanychweasleyów
      -
      -
      -
      -
      -
      Teraz przechodzę do prawdziwego komentarza, bo chyba zaraz pierdolca dostaniesz, słońce! <3

      Usuń
    4. Pierfsza? Nie. Druka? Nie. Tszecia? Nie. O kurde… Jednak druka, zapomniałam, że już prędzej dodałam koma XD Nie no, ale spoko. Będę czytać i komentować, więc wiesz. Może to grozić naprawdę poważnym zaburzeniom psychicznym, jak i fizycznym, blablablabla. No, a więc zaczynam i jebnę podpunktami, bo będzie ciekawiej :D
      1. Już od pierwszych słów coś tak myślę, że coś złego się stanie. Jebane spojlery… Wiem, że coś złego się stanie. Ponury dzień… ech… to tak jak u nas. Putin zakazał jeść jabłka, ale przynajmniej mamy JESZCZE jabłka i możemy je żreć. Bądźmy patriotami i żryjmy jabłka, jak to robi tata Abi! Muszę przyznać, że mój tata też zajada jabłka. W Polce jest tyle patriotów… Kurde żre je garściami, niech skonam. Za dużo tych jabłek, nie? Kocham jabłka… znaczy… I love apple. :D
      2. Ja jebie… *przejeżdża załamana ręką po twarzy* Ginny… Serio, dziewczyno? Myślałam, że masz troszeczkę mózgu, ale jednak jesteś farbowaną blondynką… Dobrze, że nie wzięła żadnego Ślizgona. Bobyłabytonaprawdęprzesada. Jednak gdyby był to Malfoy… Nie. Ginny nie jest aż tak wspaniałomyślna. Jednak to i tak by było coś… A potem wielka orgia na miotle :D Dobra, Zgredziu, nie marz, nie marz. Ja jebie… Ginny… To się nazywa inteligencja – nie pracoholizm. *patrzy na rudowłosą z politowaniem* Podburzać moją Ellie? Co to, to nie! Ja jebie… Ginny… „Odwaliło jej”? Serio? A kto prawie połamał Hermionę? Weź idź się leczyć, kobieto! Kurfa, Weasley. Wypierdzielaj z dormitorium Hermiony! Haahahahahhaahahah XD Nie no żartuję przecież! Ginny w ty rozdziale jest głupiutka, chociaż trochę mnie to wpienia, to i tak przez cały czas się śmiałam. <3
      3. Uuuu! Podchody! Podchody! Podchody! Uwielbiam podchody! <3 Kiedyś jak się bawiłam ze znajomymi z wioski, to chyba pięć razy przepieprzaliśmy się przez rzekę, a biegłam przez tę rzekę jak jakaś pieprznięta desperatka-wariatka z dwoma telefonami w ręce i tak biegłam, starając się ich nie wrzucić do wody i zdarzyło się tak iż wyszłam z rzeki cała mokra, tylko moje ręce były suche. Nie wiem jak to zrobiłam, ale przeżyły moje trampki, skarpety i telefony. Jestem miszczem! XD Ta zabawa może być naprawdę bardzo fajna! <3
      4. Ellie załamujesz mnie… Serio? Nie spałaś całą piękną noc, bo martwiłaś się podchodami? Przecież ja tak robię tylko, kiedy nie mogę zasnąć albo jak chcę sobie posiedzieć na zimnym i twardym parapecie, bo lubię patrzeć w gwiazdy. Na dodatek myślała! Też coś… Nie no, że myśli to wiem. Nie na darmo zostaje się Krukonką! Jak ja kocham Ellie, dlaczego ona później… CICHO ZGREDZIE! Nie teraz… jeszcze nie teraz…
      5. BLEJZ! JA JEBIE <3 BLEJZ! <3 *0* Czy ja już ci mówiłam jak ja kocham tego kretyna? :3 Teraz pozwolę sobie na króciutką pioseneczkę o nim, którą zaraz wymyślę, eno daj mi chwileczkę <3

      Blejz jak ja cię kocham, do ciebie szlocham!
      Twe serce wielkie jak głaz, mózg ulatnia się jak gaz!
      Przystojniejszy jesteś od Remusa, co bardzo mnie wzrusza!
      Seksowny, doskonały, to Zabini wspaniały!
      Zamienię się z Hermioną i Ellie i to mnie Drako i Blejz w pocałunkach będą mięli!
      Kończę mą pieśń i mówię do ciebie „Cześć”!

      Widzisz jaki Zgredzio ma talent? Normalnie możecie mi się kłaniać, mugole! Dobra… teraz gadam jak Voldzio. Brakuje mi jeszcze słów. „Starcze, Potter. Lubię całować się z Bellatrix!” Ołkej to nie miało żadnego normalnego znaczenia, więc przepraszam za mną głupotę, skarbie. JA JEBIE, BLEJZ <3 Twój tekst i twoja poza mnie rozjebały *0* Spadaj, Ellie! Zabini jest mój! Awww, Blejz <3

      Usuń
    5. 6. Hahaahahahahahahahahahah <3 Reakcja Drako! Jebłam! Nie wstaję, bo jebłam! Hahahahahahaha, jakie zdziwienie, że to Blejz z Ellie gadał <3 Jak ja kocham Malfoya *0*
      7. Gabry, Harbrielle czy jak inaczej nazwiemy parring Harry&Gabrille jest naprawdę przesłodki *0* Nie znoszę tego całego powalonego klubu KJBP „Kto Jej Bardziej Przypierdoli”. Nie no to jest jakieś posrane, żeby bić kobiety. Kurde… czy mi się wydaje czy ci frajerzy od siedmiu boleści upodabniają się do mojego, blogowego Rona? -,- Nie, no brawo! Pomnik wam postawić, kurfa. Ja pierdzielę, ich logika mnie rozwala, naprawdę. No, ale Harry ją uratuje, bo on umje ratować kobiety z opresji. To taki mugolski Tabaluga. *Dzielny Tabaluga, dzielny Tabaluga, blablabla. Dalej nie pamiętam, nanana!* Już lubię ten parring! <3
      8. Miona… Miona… Miona… Tak mi jej szkoda… Znaczy wszystkich. I nas, i was, i ich. To jest po prostu okropne. Wojna, tyle przelanej krwi, zabójstw, tortur, gwałtów, porwań, szantażowań. Wytrzymałabym to pewnie, ale byłoby to trudne. Wojna z Voldemortem kojarzy mi się z II Wojną Światową i dlatego mam z tym takie okropne wyobrażenia. Zawsze mi jest ich szkoda, więc może dlatego u mnie nie ma Czarnego Pana i Śmierciożerców. Są za to O Wiele Gorsze Niż Voldemort Siły Ciemności i Śmierciojadaki czy jak wolicie Czyste Zło i Pożeracze Śmierci.
      9. O w dupę! Będzie teraz mega megaśny chwilowy rozejm między Draco-Blejzem-Harrym <3 Mam nadzieję, że uratują... KURFA! PRAWIE POWIEDZIAŁAM KOGO! SKANDAL! PRZEZ MAŁE „L” ;o Kiedy już otrząsnęłam się z szoku… Awww *0*Banda Uderzeniowa leci na pomoc kobietą w opałach! *o* Dalej jaram się tym małym układem i „jestem na wasze wezwanie” <3 Tacy trzej sekszi chłopcy *wstępuje na scenę z wielkim ogromnym transparentem, na którym pisze „Ja jebie… Malfoy (DRAKO), Zabini (BLEJZ) i Potter (BLIZNOWATY) mają układ. Trzej najseksowniejsi przystojniacy w Hogwarcie. Godni następcy Huncwotów. Na ich widok dostajemy orgassmu!”* są tacy sekszi.
      10. Hermiona… TY TO JESTEŚ ZAJEBISTA <3 Kocham cię, Granger. Siostro moja kochana <3 Nie ładnie tak podsłuchiwać… Teraz myślisz, że Malfoy *mój Malfoy, kurfa* chce kogoś zgwałcić czy jak wolisz przeruchać kogoś wbrew jego woli, jak to mówi mój kolega. Masz w dormitorium GWAŁDZICIELA. AAAA! BÓJ SIĘ XD Nie no, jebłam. Pomoże mi ktoś wstać, bo nie mogę z beki. Kurde, Hermiś, skarbie. Pomogę ci go przyłapać, wtedy obie go powstrzymamy, a każdy dobrze wie, że wtedy będziesz chciała sama go zgwałcić. Nie martw się pomogę ci, przyjaciółko <3
      11. BLEJZ! Znowu mój kochany BLEJZ! <3 Czytałam komentarz Abigail *znaczy ten pierwszy albo drugi o BLEJZIE* i przyłączam się do KąCikA JaRaNIa SiE z BoSKieGo BlEjzIegO <3 Jego teksty i padam na kolana z głośnym „Jestem twoim skrzatem, panie!”. Jednak zastanawia mnie zdenerwowanie panny Black, przecież nasz kochany Blejz jest idealny i nie wiem dlaczego jest taka okropna względem niego. Dlaczego ona chce go pobić? Przecież jego piękna morda jest zbyt piękna, by ją niszczyć pobiciem. „Blejz Zabini, sir. Czy Zgredek ma przywalić szanownej pannie Black tą przepiękną i ciężką patelnią, sir? Zgredek naprawdę może stanąć w pana obronie, sir.” „„Nikt nam tu nie będzie obrażał Blejza, nie będzie nam go obrażał. To Blejz jest naszym bogiem, tak, naszym booogiem jest.”” – Oda do Blejza.
      12. To takie… mmm… Samuel… mmm… XD Nie no, on i Ginny są jacyś dziwni. On, bo uważa się za boga, coś w stylu „Jestem bogiem, bogiem. Uświadom to sobie, sobie.” Ona, bo myśli, że może mieć każdego i że on umówiłby się z nią na jej kiwnięcie ręką. Jednak podoba mi się ten związek, niech mają moje błogosławieństwo! Wiesz, mi jej będzie szkoda, kiedy... Zjebałam składnię tego zdania, ale spoko. O FAKUE! PRAWIE WYPAPLAŁAM O CO CHODZI ;o ŻAL MI MNIE.

      Usuń
    6. 13. Ja jebie... Ginny… Ja jebie… Jeśli to przez ciebie, stanie się to co się stanie, to chyba cię zabiję, słowo! Kurfa, czy ty dziewczyno masz mózg? Ej, ej, ej. Żeby nie kopiować stylu pisania Abi, to może jebnę teraz innym „kurwa” XD Ale ja jestem pogrzana i to chyba piecem, ale spoko :D No więc… Ginny ty nie masz mózgu, jesteś farbowaną blondynką i to chyba dwa razy nakładali ci farbę na włosy, bo blond jeszcze prześwitywał. Qrwa weź, jo? Gdzie się rodzą tacy ludzie? Rozumiem… Chcesz być uroczo głupia? Soreczka, ale to wypala tylko u Blejza, nie bierz tego do siebie Wiewióra. Znaczy się… Podejrzewam trochę tego Samuela o bicie kobiet, więc jest u mnie na minusie, wielkim minusie.
      14. Ja pierdzielę zaczynam się bać. Blejz idzie spać, a Ellie pewnie umiera . Bosze i co ja teraz zrobię. Nie no ja mogłam iść razem z nią! Co jeśli wpadnie do wody? Utopi się i nikt jej nie znajdzie, bo Blejz śpi? Chyba się zabiję! Dobra, może i chciałam piznąć ją patelnią, ale zaczynam się o nią martwić, zważywszy na to co się stanie. Ja jebie… *nie wierzę, że to zaraz napiszę*Blejz jeśli jej coś się stanie, to oskalpuję cię! Zeusie i reszto Bogów, strzeżcie biednej dziewczyny!
      15. Uuuuu! Gabrielle i Harry zaczynają swoje własne podchody. Mam nadzieję, że na razie nie zaczną się gwałcić na miotłach. No, ale gdyby tak to… JA CHCĘ BYĆ MATKĄ CHRZESTNĄ MAŁYCH TROJACZKÓW! Błyskawica, tere fere. Lepsza jest moja Burza 9005 :3 Wiesz jak ona zapierdziela? Nie? No to kiedyś muszę się z tobą na niej przelecieć, Lu <3 *jak to brzmi :’)*
      16. Ja jebie… Miona… Twoja logika to też jest udana. Facet chce uratować twoją farbowaną, przyjaciółkę Ginny van Wiewiórę, ale ty go posądzasz, że planuje kogoś zgwałcić. Nie no, mózg godny Gryfona, nie obrażając przy tym domu Lwa. Jestem jedną z tych Ślizgonek, które nie chcą wojny *przynajmniej do czasu, kiedy nie nauczą się Avady i Crucio…*. Miona, skarbie… Weź się może go zapytaj co on, grzecznie mówiąc odpierdala, a nie od razu oskarżasz biednego Drako :c I widzisz co narobiłaś? Teraz biedny Zgredek płacze. Żal mi ciebie, myślałam, że jesteśmy po tej samej stronie…
      17. Moja rzeźba wyglądałaby lepiej niż jej, tego jestem pewna. Uczciłabym tym jego cudowność i może wtedy on by znalazł tą rzeźbę i byśmy byli razem. TAAK! TEGO JESTEM PEWNA <3 Co do wierszyko-piosenki, to… MOJA JEST ZDECYDOWANIE LEPSZA OD JEJ *0* W dupie mam, że nie słyszałam jej, ale moja i tak jest lepsza :3
      18. JA JEBIE! JA JEBIE! JA JEBIE! JA JEBIE! To wszystko twoja wina Blejz, wszystko twoja wina! Czemu śpisz bałwanie?! Ratuj ją, kuźwa! Czy to ty masz jaja, czy mi się tylko wydaje? A może to ja mam ją ratować?! *wzięłam w rękę wcześniej wymienioną patelnię i palnęłam go w łeb* NO RUSZAJ, QRWA, TĄ ARYSTOKRATYCZNĄ DUPĘ! Ja pierdzielę, chłopie! To twoja wina, to wszystko twoja wina! *kolejne uderzenie patelnią* OBUDZISZ SIĘ, QRWA, CZY NIE? Niech ja tylko cię dorwę, ty… ty… BRZYDALU JEDEN!!! To lepiej żebyś wtedy miał dobre usprawiedliwienie, bo… A ty Ellie też być mogła uważać gdzie łazisz. Nie no to nie twoja wina, że ten pacan teraz sobie śpi! Bosze… biedna Ellie… TO WSZYSTKO WINA PUTINA! *widzicie jak się kuźwia rymuje? To musi być znak* Nie! TO WSZYSTKO WINA TUSKA! *to tak pizłam z przyzwyczajenia* Błagam, żyj! Dziękuję ci, Lu, za ten jakże urzekający spojler, bo w innym wypadku pewnie dostałabym zawału na miejscu. Gdzie mój skalpel, jak jest potrzebny?!
      19. JA PIERDOLE, BLEJZ! Chyba logiczne, że ta KRUKONKA, do jasnej cholery, się nie podda, bo to Krukonka. Gdzie ty byłeś, jak mózgi rozdawali? Chyba byłeś w kolejce po gówno i właśnie to masz teraz w głowie, pacanie! Ty to qrwa inteligencją nie grzeszysz i pierwszy raz mnie to zdenerwowało, pierwszy! Idź ją ratować, baranie! Przecież dobrze wiesz, że się nie poddała! Zakumasz to kiedyś, a wtedy walnę ci jeszcze raz tą piękną patelnią. Zgredek tylko się martwi o dziewczynę swojego pana! Ja pierdzielę, Blejz! Ja cię kiedyś matole zabiję, jednak… i tak to twoje zachowanie jest przeurocze *0*

      Usuń
    7. 20. Może to nie jest najlepsza chwila na to bym pisała jak bardzo rozmarzyłam się nad klatą Drako, ale uwierz, że jest to nie do opisania, skarbie *0* <3 Jednak przesadził, bo nawet ich nie wysłuchał, ale od razu zaczął zjeżdżać. Hermiona dobrze mu dojebała, też bym tak zrobiła. W końcu zaginęła jego najukochańsza kuzynka, a on się martwi tym, że przerwał swoje ćwiczenia. Ja jebie… Drako… Chociaż cię kocham za to chamstwo, postawę niegrzecznego chłopca, pewność siebie, wredność i trzymanie wszystkiego głęboko w dupie, to teraz przesadziłeś. TAAAK! HERMIONO! STAWIAM TOBIE *I LU* OGNISTĄ! PODJEBIEMY BLEJZOWI :3
      21. Hermiona… W tym momencie ją naprawdę podziwiam. Mimo tego iż uważa, że Malfoy jest w coś zamieszany, nienawidzi go i ma serdecznie dość, to postanawia z nim współpracować by uratować swoją przyjaciółkę. Tym razem jest to uczynek godny i Ślizgona i Gryfona, innymi słowy zajebisty. Malfoy tak samo. Tym razem jestem z niego dumna, a nie zawiedziona. Mój kochany Drako leci na ratunek najukochańszej kuzynce, jak ja go uwielbiam *0*
      22. Tylko jedno mnie tu qrwa zadziwia. Czy zawsze jak coś się dzieje, to nikt nawet nie pomyśli, żeby o wszystkim powiadomić profesorów? Przecież ktoś porwał uczennice, w normalnych okolicznościach wiedzieliby już wszyscy, a teraz oni – gówniarze, którzy mają po osiemnaście lat – lecą na ratunek dziewczynie, która została porwana przez nie wiadomo kogo. Może to być nawet nie złapany Śmierciożerca, ale co tam, nie? Przecież dyrektor i inni psorzy nie muszą o tym wiedzieć… Idiots. Idiots every where.
      23. Biały szalik. Został tylko po niej biały szalik. Ja jebie… To bardzo, bardzo ciekawe…
      Ołkej skończyłam czytać i nie powiem… ROZDZIAŁ PRZEZAJEBISTY I DZIWIĘ SIĘ, ŻE TAK SZYBKO GO PRZECZYTAŁAM <3 *0* Wiesz dobrze, że kocham twoje Dramione, to ty bardzo często inspirujesz mnie do pisania. Zawsze z niecierpliwością czekam na nowy rozdział, który bez wcześniejszego przeczytania oznaczam jako cudowny. Te rozmowy na fejsie, wychwalanie twojego bloga, przypominanie, że jeszcze u mnie nie skomentowałaś. Kocham to <3 Chyba nie uwierzyłaś w te bzdury, które napisałam na samym początku, bo jeśli tak to znak, że… Umiem naprawdę robić świetne kawały, kochanie :* Ty wiesz na co czekam najbardziej, co? Dramione, Dramione, Dramione! <333 Pragnę ich pierwszego, impulsywnego pocałunku, który będzie dla mnie gwiazdką z nieba. Pragnę Blellie, tak bardzo pragnę tego parringu. Pragnę Harbrielle, która urzekła mnie w chuj mocno! Pragnę nawet Sanny, bo wydaje mi się, że to może być coś naprawdę fajnego. Pragnę by ta banda ślizgońskich kretynów *Tak! Powiedziałam to! Ja! Ślizgonka z krwi i kości!* odwaliła się od dziewczyn i zajęła własnymi dupami. Pragnę jeszcze dłuższych rozdziałów. Ja pierdole, ja to jestem udana. Ty tu piszesz dwadzieścia, może nawet więcej, stron wordowskich, a ja proszę o jeszcze więcej? Tak, właśnie o to proszę, skarbie ty mój kochany. Uwielbiam twoje Dramione, kocham je wręcz <3

      Usuń
    8. Największa fanka twojego bloga i Dramione :*
      Przewodnicząca fanklubu „Blejz na prezydenta!” :*
      Księżniczka skrzatów :*
      Kochająca twoje Blellie i twoje Harbrielle :*
      Pragnąca dłuższych rozdziałów :*
      Kochająca Drako i Blejza :*
      Uwielbiająca z tobą pisać :*
      Największa żartownisia od CBW „Czasów Bliźniaków Weasleyów” :*
      Najlepiej pisząca komentarze po Abigail :*
      Kochająca noc, gwiazdy i muzykę :*
      Zarazem bojąca się ciemności, warcząca na księżyc i denerwująca się kiedy słyszy muzykę, gdy pisze rozdział :*
      Kochająca czytać książki, grać w piłkę nożną i pisać blogi :*
      Żyjąca skrzacim i blogerskim, trochę zgredkowym życiem :*
      Siedząca przez całe dnie w kościele i słuchająca ciągłych spowiedzi Abigail :*
      Pozdro, zią :*
      3maj się :*
      Spowiednik-ksiądZgredek
      PS. Abigail to niezła grzesznica. <3 Kto chce jeszcze do spowiedzi, bo zamykam właśnie kościół? :3
      PS.1 A tak btw sama zgadłam kogo zaatakują. Taak! Bijcie dla mnie pokłony, starcze, Potter i lubię całować się z Bellarix! Znaczy pisałam imiona, a ty pisałaś „tak” i „nie”, ale po moim „Hermiona”, które było pierwszym imieniem, i twoim „nie”, to padło drugie imię i ZGADŁAM! <3

      Usuń
  3. No, no! U Ciebie zawsze można się spodziewać czegoś niesamowitego. Milion wątków i się w tym nie gubisz, a w dodatku nie nudzą, tylko jeszcze bardziej zaciekawiają. Poza tym podziwiam Cię za ilość stron, bo w końcu ja najwięcej daję radę napisać z sześć, haha. :D
    Co do fabuły, to nie bardzo wiem, od czego zacząć. Potter przyłączył się do Malfoya i Blaise'a, a Hermiona myśli, że za wszystkim stoi Draco, aż tu nagle znika jego kuzynka. Pogmatwane i pewnie to zrobiło jeszcze większy mętlik w głowie Hermiony. Coś czuję, że to na nią polują Ci kolesie i mam nadzieję, że Malfoy się zaangażuje czy coś. :D I liczę, że kuzynka Malfoya wróci cała i zdrowa... Szkoda, że tak skończyły się te podchody, bo bardzo mnie roźśmieszyły, zwłaszcza tak rzeźba z szyszek, haha. <3 Lubię Twój styl pisania, widać, że idzie Ci to lekko, a przy tym treść pozostaje niebanalna. ;)

    Pozdrawiam,
    Cave Inimicum
    Zapraszam: http://dramione-jestesmy-jednoscia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie o to chodziło! Wszystko musi być pogmatwane, żeby Was zmylić (<3)
      Dziękuję za miłe słowa. Skomentowałam miniaturkę u Ciebie (cudowna!) ale cos mi się komentarz nie opublikował :c

      Usuń
  4. CUDOWNY ROZDZIAŁ *o*
    Chcę następny. Kiedy będzie kolejny?
    Nie mogę doczekać się rozdziału 12 i tego co dzieje się z Ellie! <3333333

    OdpowiedzUsuń