"Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Z drugiej jednak strony rzeka nigdy nie jest ta sama; zmienia się podobnie jak ludzie. Zawsze istnieje ryzyko utonięcia, ale czy nie warto wejść drugi raz nawet do tej wody, w której kiedyś się podtopiliśmy? Oczywiście nie po to, żeby utonąć, ale żeby udowodnić sobie, że umiemy pływać."
Gabriela Gargaś ‘Jutra może nie być’
"Ten moment wraca i prześladuje cię, kiedy najmniej się tego spodziewasz. Po prostu kiedy myślisz , że w końcu odnalazłeś drogę, aby zakopać to wszystko gdzieś w głębi siebie, wchodzi do brzydkiej głowy i jesteś w punkcie wyjścia. Z powrotem w bólu. Żalu. Poczuciu winy. A uzdrowienie musi się zacząć od początku."
Vi Keelan ‘Worth the fight’
Czerwone szpilki, krótka czarna sukienka, czerwona szminka,
pomalowane rzęsy. Włosy upięte w kitkę na czubku głowy.
- Dzień dobry
Granger.
Czarne buty, czarne spodnie, nienaganny garnitur, biała
koszula, krawat. Włosy zmierzwione.
Nieskazitelnie biała podłoga. Czarne ściany. Minimalistyczne
obrazy.
- Nie będę tutaj
negocjować, Granger.
Wielkie szyby. Trzydzieste piętro. Panorama Londynu.
- Słucham?
Duże, czarno-białe biurko. Niezliczona ilość szuflad.
- Zaproponuj mi inne
miejsce.
Porządek i perfekcyjność. Bezlitośnie czyste szyby.
- Restauracja „Pod spadającymi gwiazdami”?
- Dobrze.
- Ale… teraz?
- A kiedy?
- Jutro, piętnasta?
- Nie.
- Nie?
- Nie. Idziemy teraz, Granger.
***
Oboje jako jedni z nielicznych wróciliśmy na siódmy rok, po
czym ukończyliśmy go z wyróżnieniami i zaczęliśmy spełniać się zawodowo.
Doszliśmy do wszystkiego sami i niebawem nasze firmy stawały się coraz
ważniejsze na rynku. Ja oferowałam czarodziejom mugolskie przedmioty, które
jednak produkowane były przez magicznych obywateli w sieci fabryk wybudowanych
przez „Human Technology Company” (w skrócie HTC). Moim hasłem i mottem było –
We’re all human i wkrótce to pod tą nazwą zaczęto rozpoznawać moje produkty.
Malfoy natomiast rozwinął swoją firmę w nieco innym kierunku
– oferował profesjonalne wyposażenie potrzebne do quidditcha, budowała boiska i
otwierał szkoły dla dzieci przed Hogwartem, w których mogły uczyć się najpierw podstaw
gry, a później rozwijać się w tym kierunku.
Od zawsze nasze firmy ze sobą konkurowały, choć oferowały zupełnie
inne usługi. Jednak nasze akcje na rynku miały znaczący wpływ na finanse
magicznej społeczności.
Rada „Malfoy’s Quidditch Company” (w skrócie MQC) uznała
niedawno, że należy w firmie wdrożyć zaawansowany system komputerowy i
najlepiej byłoby w tym celu rozpocząć współpracę z HTC. Malfoy zapierał się
przed tym rękami i nogami, ale sam świetnie wiedział, że to by jego firmie
dobrze zrobiło i po wielu namowach uległ Radzie. Teraz jednak czekał go ciężki
proces negocjacji, a ja nie miałam zamiaru ulegać zbyt szybko, oczywiście
pozytywnie zakładając, że do jakichkolwiek rozmów biznesowych dojdzie.
***
Restauracja „Pod spadającymi gwiazdami” była małą, uroczą
restauracją na obrzeżach Londynu i zupełnie nie przypominała eleganckich
lokali, do których zwykle chodziłam na spotkania biznesowe. Prowadził ją mąż
mojej kuzynki, z którym łączyły mnie wyśmienite relacje.
Zbudowano ją z jasnego drewna. By do niej przejść, musieliśmy
pokonać ogródek i werandę, na której również poustawiane były stoliki.
Wszystkie były takie same – drewniane, pomalowane na pastelowe kolory. Przez
szerokie, białe okiennice do środka wpadało dużo światła. Na ścianach wisiały
kolorowe obrazy i zdjęcia. Widziałam przerażoną minę Malfoya - pewnie pomyślał,
że nie będzie potrafił skupić się tutaj na jakichkolwiek poważnych finansowych
przedsięwzięciach. Cóż, jeszcze biedak nie wiedział, że o żadnych biznesowych
sprawach dzisiaj mowy nie będzie. Stukając obcasami podeszłam do barku i
wychyliłam się zza jego krawędź, mając nadzieję, że moja krótka sukienka nie
podniosła się nieco za wysoko.
- Ethan! –zawołałam w głąb kuchni i już po chwili wyszedł z
niej młody chłopak o miłej twarzy.
- Hermiona! Pięknie wyglądasz, kochana.
Roześmiałam się, zupełnie jakby mężczyzna opowiedział jakiś
śmieszny żart i nie odwracają się, wskazałam na Malfoya kciukiem.
- Mam paskudnie nieciekawe spotkanie biznesowe z tym oto
dupkiem. Otworzysz nam poddasze?
Malfoy prawie się zachłysnął moim brakiem profesjonalizmu i
spojrzał na mnie z dezaprobatą.
- Dla ciebie wszystko – Ethan błysnął do mnie zębami i
zapytał: - Trafisz?
- Jeszcze pytasz – prychnęłam.
- Tylko tak sprawdzam, czy nie zapomniałaś. Dawno cię tu nie
było…
- … Tak, aż całe dwa dni… - mruknęłam zgryźliwie, wznosząc
wzrok do nieba.
- … zapomina się o starym dobrym, Ethanie, co?
- Och, już lepiej wracaj do kuchni – uderzyłam go
żartobliwie teczką. – A my idziemy. Daj ten klucz.
- Proszę bardzo – skinął głową, wręczył mi pęk kluczy i
pomachawszy nam sympatycznie na pożegnanie, wrócił do pracy.
Natychmiast gdy zniknął z pola widzenia, wyprostowałam się i
powróciłam do swojej wyniosłej osobowości.
- Chodźmy – powiedziałam zimno i ruszyłam przodem. Malfoy
posłusznie poszedł za mną. Za toaletami dla gości restauracji znajdowały się
schody, którymi doszliśmy na górne piętro domu, należące do Ethana i Rose,
mojej kuzynki, która pracowała w mojej firmie w Londynie. Zaczęłam się wspinać
na kolejne, ostatnie już schody, kręte i wąskie, prowadzące na dach, ale mój
towarzysz chyba zaczynał się irytować.
- Kurna, Granger – warknął mało profesjonalnie.
- Kurna, Malfoy – odparłam równie nieprofesjonalnie.
Resztę schodów pokonaliśmy w milczeniu. Dotarliśmy na sam
szczyt i dotarliśmy do najpiękniejszego miejsca w całym domu.
Znajdowało się ono w całości na świeżym powietrzu, ale było
pod wpływem magii, bo mimo, że na dworze padał obecnie deszcz i panował
wieczorny chłód typowy dla kwietniowych wieczorów, tu było ciepło i przyjemnie.
Po lewej stronie rozciągały się przedmieścia Londynu, a po prawej znajdowały
się szerokie oszklone drzwi, za którymi znajdowały się łóżko, kominek i fotele. Na balkonie,
na którym się znaleźliśmy, znajdowała się natomiast biała kanapa, a przed nią
szklany stolik na czarnym dywanie.
- Cholerny Ethan – mruknęłam, schylając się za sofą. –
Odciął nam prąd.
- I co z tego? – burknął Malfoy. Oho, chyba trochę się
wściekł.
- Musimy zapalić świece.
Wciąż nie rozumiał, ale nie czekając na zaproszenie opadł na
kanapę, przyglądając mi się, gdy zapalałam świece zaklęciem. Po chwili usiadłam
obok niego, sięgając z westchnieniem czubka głowy i rozpuszczając włosy. Po
całym dniu noszenia ciasnej kitki bolała mnie głowa.
- Super. A teraz mi cholera powiedz, dlaczego nie jesteśmy w
eleganckiej restauracji, tylko na dachu jakiejś wiejskiej chałupy?! – miałam
rację. Nie podobało mu się to wszystko. Westchnęłam.
- Posłuchaj – przez chwilę rozważałam walnięcie miłego
wstępu, który załagodziłby to, co chcę przekazać, ale szybko pożegnałam tę
możliwość. Malfoy nie lubił słuchać innych, a już na pewno nie mnie. - Ktoś
rzucił na nas zaklęcie zapomnienia.
Znieruchomiał.
- Zaklęcie? – powtórzył
głupio.
- Obliviate – sprecyzowałam. – Wiem, jak je rozpoznać.
- Niby skąd? – Malfoy ponownie powrócił do swojej
aroganckiej postawy. – Posłuchaj, Granger. Nie mam pojęcia, co insynuujesz i
dlaczego zabierasz mnie na jakieś poddasze. Przyszedłem tutaj tylko po to, żeby
negocjować i podpisać kontrakt. Byłem przygotowany na bardziej profesjonalną
restaurację, partnerkę biznesową i okoliczności.
- Mam wyrwane wspomnienia – kontynuowałam, nie zwracając na
niego uwagi. – Czuję blokadę, bardzo wyraźnie ją czuję.
- Nie jestem twoim psychoanalitykiem, Granger.
- Ale jesteś w to zamieszany! Na ciebie też ktoś rzucił to
zaklęcie!
- Tak? – zdenerwował się. – Skąd ta pewność?
- Bo zawsze, gdy natrafiam na blokadę, wyraźnie czuję, że
jest to związane z tobą.
Milczał. Patrzył w przestrzeń. Przymknął powieki. Nagle
silniej niż kiedykolwiek jego obraz przeniknął przez barierę, którą ktoś
stworzył w moim umyśle.
- Byłeś tu kiedyś – powiedziałam, rozszerzając oczy ze
zdumienia. – Ze mną.
Pokiwał wolno głową, zaciskając wargi. Poczułam się, jakby
ktoś uderzył mnie pięścią w brzuch. Straciłam dech, a mięśnie przeszedł bolesny
skurcz. Na szklanej tafli bariery, blokującej moje wspomnienia, pojawiła się
rysa. Odwrócił głowę w moją stronę i popatrzył mi prosto w oczy. Rysa
powiększyła się, zabierając mi coraz więcej powietrza.
- Co tu robiliśmy? – zapytałam zdławionym głosem, choć słowa
początkowo ugrzęzły mi w gardle. - Dlaczego tego nie pamiętam?
- Rozmawialiśmy – powiedział cicho i spuścił wzrok.
- Ty… ty pamiętasz – szepnęłam, starając się wyregulować
oddech.
- Tak – odparł. – Gdybym wiedział, że to tu chcesz mnie
zabrać, nigdy bym się nie zgodził tu wrócić.
Byłam tu razem z nim. Byliśmy tu razem. Ktoś zabrał mi
wspomnienia i Malfoy przy tym był. Głowa tętniła mi bólem, paraliżowała
mięśnie. Uczucia silnie starały się pokonać zaklęcie zapomnienia, ale nie byłam
pewna, czy dadzą radę.
- Co tu się stało? – zapytałam twardo.
Odwrócił wzrok i zwrócił głowę ku górze.
- Malfoy, za późno – szepnęłam, ponieważ żaden głośniejszy
dźwięk nie umiał wydostać się z mojego zdławionego gardła. - Wiem, że coś jest
na rzeczy. Po prostu mi powiedz.
Pokręcił głową, wypuścił powietrze nosem i nie patrząc na
mnie, odparł cicho:
- Byliśmy razem przez półtora roku.
- Co?! – nagle odzyskałam w pełni kontrolę nad głosem. To,
że zapomniałam o tak istotnej części mojego życia, wydawało mi się
niewiarygodne. – My?! – No i nie oszukujmy się, ja i Malfoy? Absurd. – Ty chyba
nie mówisz poważnie!
Zła wiadomość – jednak mówił.
- Kto to zrobił? Kto kazał mi zapomnieć? – zapytałam, czując
narastającą wściekłość. Nie żeby życie z Malfoyem coś dla mnie znaczyło, no
ale, halo, ktoś bezczelnie ukradł mi półtora roku!
Odwrócił się i patrząc mi prosto w oczy, powiedział:
- Ja.
Odwzajemniłam spojrzenie. W głowie mi huczało, mięśnie
brzucha wywijały młynki, głuchy ból wciąż się nasilał, ale bariera powoli
pękała. Czułam to lepiej, niż kiedykolwiek. Jakim uczuciem darzyłam tego
człowieka? Jak silnym, skoro było ono w stanie przełamać zaklęcie?
- Dlaczego? – zapytałam cicho, wpatrując się w jego stalowe
tęczówki, które nagle nie wydawały mi się takie zimne, jak zawsze.
- Było wiele powodów – odparł wymijająco, ale nie wyminął
mnie wzrokiem. Wciąż patrzył mi w oczy.
- Na przykład jakie? – nie dawałam za wygraną, starając się
nabrać oddech.
- Granger, nie po to wymazałem ci pamięć, żeby teraz
wszystko ci przypominać! – powiedział z żalem i czymś na kształt wyrzutu,
odwracając wzrok w drugą stronę. Całe szczęście, że to zrobił, bo już nie
mogłam znieść jego spojrzenia. To było jakby ktoś wyrywał mi wnętrzności wraz z
uczuciami.
- W takim razie po co wciąż tu jesteś? – zapytałam chłodno.
- Masz cholerną rację – pokiwał głową, wstał i nim się
teleportował, rzucił mi ostatnie spojrzenie. Wiecie jak to jest, gdy budzicie
się ze snu i prawie go pamiętacie, macie go dosłownie w zasięgu ręki,
a wtedy
on nagle
znika?
Właśnie tak się czułam, gdy Draco opuścił dach restauracji.
Wstałam z kanapy i podeszłam do krawędzi, oddzielającej mnie od świata dookoła.
Usiadłam na murku i przerzuciłam nogi na drugą stronę. I pomyślałam, że byłam
tak blisko tego, co utraciłam, prawie cała się w tym zanurzyłam… Ale jednak
jakaś część mnie wciąż pozostawała w fikcyjnym świecie, który stworzył Malfoy w
mojej pamięci, gdy zabrał mi wspomnienia.
- Hermiona? – zapytał delikatny kobiecy głos. Obróciłam
głowę w stronę, z której dobiegał.
- Rose – uśmiechnęłam się.
- Wszystko w porządku? – zapytała, podeszła i oparła się
plecami o murek, na którym siedziałam. Popatrzyłam na nią z góry.
- Tak – skłamałam bezwstydnie. – Jak w pracy?
- W porządku, szefie – zaśmiała się. - A tobie jak poszło to
nieszczęsne spotkanie z przedstawicielem MQC?
- Pamiętasz jak mówiłaś, że z moich spotkań z Malfoyem tylko
jedno z nas może wyjść żywe?
- Tak, a co?
- Stawił się sam prezes.
- Co zrobiłaś z ciałem? – przestraszyła się Rose, całkiem
szczerze. Roześmiałam się i nasza rozmowa potoczyła się dalszym torem, ale ja
myślałam o tym, jak dalekie było nasze dzisiejsze spotkanie od tego, czego
wszyscy się po nim spodziewali.
Dlaczego przy nim moje wspomnienia prawie odnalazły drogę powrotną?
O czym Malfoy kazał mi zapomnieć?
Zeskoczyłam z murku z powrotem na dach i rzuciwszy do
kuzynki krótkie wyjaśnienie, że czeka mnie masa roboty, teleportowałam się pod
pierwsze miejsce, jakie mi przyszło do głowy i to naprawdę nie moja wina, że
było to akurat biuro Malfoya.
***
Jeśli jest coś, co jest wybitną słabością Malfoya, to jest
to skromność. Biedak kompletnie tej sztuki nie ogarnia. Hol prowadzący do jego
gabinetu, cały był ozdobiony dyplomami, statuetkami i wycinkami z najważniejszych
gazet na świecie, a korytarz rozjaśniały obecnie tylko podświetlające je
lampki. Objęłam się ramionami i z niepewną miną szłam przed siebie. Zupełnie niepodobnie
do tej Hermiony, którą byłam na co dzień w mojej firmie – zdecydowanej,
rześkiej i z klasą. Teraz zachowywałam się bardziej jak zagubiona dziewczyna,
niż wpływowa kobieta.
Złota, połyskująca tabliczka zapewniła mnie, że przyszłam w
dobre miejsce. Draco Malfoy urzędował właśnie tu. Zagryzłam wargę, ale decyzję
podjęłam już dawno. Nacisnęłam klamkę i popchnęłam drzwi.
Siedział na czarnym, miękkim fotelu, tyłem do mnie, a
przodem do szyby. Choć w pomieszczeniu nie paliła się żadna lampa, rozświetlały
je światła nocnego Londynu. Zamknęłam drzwi. Drgnął i odwrócił się.
W moich oczach wezbrały się łzy, gdy ujrzałam jego
zrezygnowany wyraz twarzy i pogodzone z bólem i stratą oczy. Wstał i stanął
przed biurkiem. Niepewnie podeszłam bliżej, spuszczając ręce wzdłuż ciała i
unosząc na niego wzrok.
- Co tu robisz? – zapytał cicho i łagodnie.
- Kochasz mnie? – głos niebezpiecznie mi zadrżał.
Skinął głową i spuścił na chwilę głowę. Gdy ją podniósł,
wiedziałam już, co muszę zrobić.
Powoli wyciągnęłam ręce do niego przez biurko, które nas
dzieliło i objęłam go za szyję. Zacisnęłam wargi i
spojrzałam na niego, choć łzy przysłaniały mi widok. Uśmiechnął się i oparł
swoje czoło o moje. Zamknęłam oczy, wplotłam
lewą rękę w jego włosy, a prawą mocniej zaplotłam wokół jego karku i musnęłam
delikatnie jego usta. Nie pozwolił mi ich zabrać, rozchylił wargi i pogłębił
pocałunek.
Powoli, nie używając rąk, które były mi potrzebne do zgoła
innych czynności, wdrapałam się na biurko i zrzuciłam z niego papiery,
segregatory i chyba nawet telefon, ale żadne z nas nie przejęło się tym faktem
za bardzo. Korzystając z mojej bliskości, Malfoy zacisnął jedną dłoń na mojej
talii, a drugą zagłębił w moich zmierzwionych włosach. Całowaliśmy się powoli i
subtelnie, a gdy odsunęłam się od niego, zrozumiałam wszystko.
- Pamiętam – powiedziałam, kręcąc głową z uśmiechem i łzami
w oczach. Objął mnie ramionami i pocałował w czoło. – Wszystko pamiętam.
- Przepraszam, że to zrobiłem – szepnął, zatapiając twarz w
moich lokach. Objęłam go mocniej, zeszłam z biurka, wspięłam się na palce i
wyszeptałam mu do ucha dwa ciche, nieśmiałe, ale prawdziwe słowa.
I tak samo, jak tej nocy nie odebrał mi swoich ust, tak samo
nigdy nie odebrał mi tej miłości.
_______________________________Wiem, że post urodzinowy miał być pierwszego września, ale okazało się, że pierwszy post pojawił się tutaj trzeciego, więc przesunęłam datę publikacji. Ale w każdym razie:
Blog ma już rok!
Kurcze, ale zleciało. Co powicie na statystykę?Ilość wyświetleń: 22 293
Ilość komentarzy: 327
Ilość postów: 20
Ilość rozdziałów: 12
Ilość miniaturek: 3
Ilość złych wiadomości: Dużo, ale o nich w osobnym poście.
Jak tam w szkołach? Pozdrowienia dla szczęśliwych jeszcze studentów ;_;
I ważne na koniec: to może być mój ostatni post w najbliższym półroczu, także komentarze mile widziane :D
Cudowna! A końcówka po prostu... brak mi słów~! Wspaniała!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę :D
2
OdpowiedzUsuńWspaniałe. Kochane. Piękne.
OdpowiedzUsuńDziękii :)
UsuńWspaniałe <333
OdpowiedzUsuń