poniedziałek, 31 marca 2014

Rozdział 9 - Uprzedzenia

Rozdział krótki, bo od następnego będzie dużo wydarzeń i chciałam nabrać oddech ;)
_____________________________________________
"Trzeba być bardzo dzielnym, by stawić czoło wrogom, 
ale tyle samo męstwa wymaga wierność przyjaciołom."



- No i jaki on jest?
- Miły. Może nawet za miły.
- Nie narzekaj, niewdzięcznico. Mogłaś trafić gorzej.
- Nie narzekam! Po prostu to trochę podejrzane…
- Że jest miły?
- Aż tak miły. Hermiono, to Ślizgon…
- Jesteś pełna uprzedzeń, Ginny…
Malfoy z kpiącym i ironicznym uśmiechem przysłuchiwał się rozmowie dwóch idących przed nim Gryfonek. Młodsza, choć wyższa od przyjaciółki, ruda Weasley szła z pięcioma opasłymi książkami, ubrana w nieodłączny hogwarcki mundurek, starając się jednak o drobne odstępstwa od szkolnych reguł.  Spódnicę podwinęła sprytnie, białą koszulę włożyła do niej tylko częściowo, a krawat zawiązała zawadiacko i byle jak, dostosowując się do panujących obecnie w Hogwarcie trendów. Granger natomiast służyła za chodzący przykład wzorowej uczennicy. Idealnie leżąca spódnica, wyprasowana koszula, prosto zawiązany krawat w barwach Gryffindoru, a w dłoniach oczywiście sto pięćdziesiąt książek.
Pewnie szły do biblioteki. Świetnie się składa, bo on też.
Kiedy przekroczyli próg, Gryfonki skierowały się do działu z rodowodami czystokrwistych czarodziei. Co za przypadek, on też.
Wróć.
- Weasley i Granger w dziale poświęconym arystokratom?
Odwróciły się i popatrzyły na niego zdezorientowane i dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że wypowiedział swoje myśli na głos.

poniedziałek, 17 marca 2014

Notka organizacyjna #1

Pierwsza i mam nadzieję jedyna.
W każdym razie - zachęcam Was do głosowania w ankiecie, którą znajdziecie po prawej stronie. Jeśli chcecie, możecie odpowiedzieć na pytanie w komentarzu:

Ile stron powinny mieć rozdziały?

Zależy mi na odpowiedzi. Chcę, by czytało się Wam rozdziały jak najmilej i przyjemniej i jestem w stanie ograniczyć się do 12 stron. Poniżej nie zejdę! Od razu mówię.

Zapraszam na:
Rozdział 8
Miniaturkę "Schody"

Rozdział 9 powinien pojawić się do końca miesiąca, ale nie wykluczam opóźnień, ciężkie dwa tygodnie przede mną.

Lumossy

wtorek, 11 marca 2014

Schody

Polecam podczas czytania słuchać playlisty -> klik
Mam dobre zdanie o tej miniaturce, ale oceńcie sami :)
________________________

'I'm out of touch, I'm out of love
I'll pick you up when you're getting down
and out of all these things I've done
I think I love you better now

I'm out of sight, I'm out of mind
I'll do it all for you in time
And out of all these things I've done
I think I love you better now.'


To nie była historia jak wszystkie inne.
Kiedy spotkał ją po miesiącach, nie zachwycił go jej urok, choć wyglądała przepięknie. Nie powróciły wspomnienia z chwil, które razem spędzili, choć były niezapomniane. Nie zapragnął z powrotem jej miękkich ust, choć przez te dni nie marzył o niczym innym.
Kiedy ją spotkał, nie czuł zupełnie nic. Zupełnie tak, jakby bezsenne noce, które spędził patrząc przez okno na ciemne niebo nigdy nie nastąpiły. Poranki, które przytłaczały go samotnością, nie miały wcale miejsca, a wieczory nie były przepełnione głośną ciszą, dzwoniącą mu w uszach. Stał przed nią jak każdy, nieistotny człowiek w jej życiu, a tak przecież nie było. Czuł się jak zwykły interesant, ale to nie nim dla niej był. Nie po tym, co razem przeszli.
Nie potrafił pogodzić się z tym, że budzi się sam, a miejsce obok niego jest zimne i zasłane - dokładnie takie, jakim je zostawiła, gdy odeszła. Nie mógł przyzwyczaić się do samotnych wieczorów i pustych dni. Były bezsensowne. Niepotrzebne.  Obce. Tak inne od chwil, które razem przeżyli, w których czuł, że żyje. Kiedy jej nie było, jego serce biło nierównym rytmem i uspokajało się dopiero wtedy, gdy była obok. Dawała mu spokój i ukojenie. W takich chwilach myślał, że nie może żyć bez jej dotyku, zapachu i tego, co mu dawała. Dlaczego dopuścił do tego, by jego życie znów przypominało szaleńczy bieg, bez mety na horyzoncie? Dlaczego pozwolił jej odejść tego ponurego, grudniowego poranka?

czwartek, 6 marca 2014

Rozdział 8 - Związek Ochrony Uciśnionych

"Look at all the hate they keep on showin
I don’t wanna see that
Look at all the stones they keep on throwin
I don’t wanna feel that"


Hermiona zamrugała leniwie powiekami. Obraz przed jej oczami był zamazany i dziwnie odległy. Ziewnęła przeciągle, podniosła głowę z poduszki i zmusiła się do podniesienia się do pozycji siedzącej.
Momentalnie wrzasnęła ze zgrozy i zasłoniła sobie usta ręką, gdy zorientowała się, że wcale nie jest w swoim przytulnym pokoju we wspólnym mieszkaniu prefektów naczelnych i wcale nie leży na miękkiej poduszce, przykryta ciepłą kołdrą. Posłaniem okazała się noga długowłosej blondynki, a sypialnią, o zgrozo, Wielka Sala, przepełniona uczniami i profesorami, przybyłymi na śniadanie. Szybko zarejestrowała również, że po przeciwnej stronie śpią sobie w najlepsze dwaj Ślizgoni, ona zaś siedzi wraz z Ellie przy stole należącym do Slytherinu, a cała społeczność Hogwartu wbija w nich zaciekawione spojrzenie. Otworzyła usta w niemym przerażeniu i szturchnęła brutalnie swą towarzyszkę.
- Spadaj tato, jest niedziela – usłyszała w odpowiedzi, więc wbiła jej łokieć między żebra. – Ał. Daj się człowiekowi wyspać – niezadowolona blondynka podniosła leniwie głowę z talerza. – Hermiona? To ty? A gdzie…
Gryfonka posłała jej dramatyczne spojrzenie, więc Ellie zmusiła swój mózg do działania i obejrzała się za siebie.
- O cholera – szepnęła, otwierając szeroko oczy ze zdumienia. – Czy my…?